Major Alan „Dutch” Schaeffer – Predator
Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz oglądałem Predatora. Było to z pewnością w latach 90. Tata wypożyczył kasetę VHS z wypożyczalni, aby samemu zobaczyć ten film, a ja oczywiście mu towarzyszyłem. Były to czasy, kiedy nikt nie dzielił produkcji na kategorie i mniej przejmowano się tym, na co patrzą dzieciaki. Pamiętam, że największe wrażenie zrobiła na mnie scena, gdzie pokazano ludzi obdartych ze skóry! Przejdźmy jednak do naszej gwiazdy, Arnolda Schwarzeneggera. Jakże on mi przed laty imponował. Odważny, silny i nawet z kosmitą sobie poradził! Po latach człowiek zmienia nieco zdanie. Tytuł i jego główny bohater bardziej teraz bawią, niż trzymają w napięciu. Te sceny pełne testosteronu i mięśni, teksty w stylu „get to the choppa”, wybuchy i kolejne umierające postacie… Oczywiście przeżyć może tylko jeden. Wiedział o tym pewnie Billy Sole, bo nie ma innego wytłumaczenia, czemu nagle stanął i pociął sobie klatkę piersiową, wystawiając się tym samym przeciwnikowi. Trzeba jednak przyznać, że sam Predator był zrobiony naprawdę dobrze. Choć to rok 1987, to efekty specjalne do dziś wyglądają nieźle. A sam film ogląda się całkiem dobrze. Trochę dystansu, przymrużenia oka i już możemy się świetnie bawić z Arnoldem, jago paczką i przybyszem z innej planety. – Piotr Markiewicz
Dołącz do dyskusji