Finish him!!!
Obraz Ethana Spauldinga jest pełen żartobliwych nawiązań do gier, ale przy tym też przepełniony jest wieloma scenami nieuzasadnionej przemocy. Jednakże o ile gry mają pewną spójną historię, tak tutaj widać, że twórcy animacji próbują opowiedzieć zbyt wiele historii na raz, nie skupiając się na jednym wątku. Starcie Królestw rozpoczyna się tam, gdzie poprzedni film o Skorpionie – czyli wraz z inwazją na Królestwo Ziemi, dowodzoną przez Shao Kahna, bardzo wściekłego po porażce w turnieju Mortal Kombat. Ale ta inwazja nie trwa długo, ponieważ w końcu Shao Kahn proponuje, jak zgadliście, kolejny turniej. Jednak to, co podobało mi się najbardziej, to cameo Kudłatego ze Scooby-Doo. Tak, dobrze przeczytaliście, wreszcie WB wysłuchało naszych próśb.
Liu Kang Star i cała reszta
Starcie Królestw to w pewien sposób origin story. Niczym w restarcie Batmana lub Spider-Mana, natychmiast zostajemy uraczeni początkową historią Liu Kanga. Wyeksponowanie tego wojownika nie jest jednak aż tak duże, gdyż mamy do czynienia także, choć w mniejszym stopniu, z innymi postaciami. Osią fabularną jest starcie między Earthrealm i Outworld.
Ale tak jak wojownik Outworld nie musi znać imienia swojego przeciwnika z Wymiaru Ziemskiego, aby z nim walczyć, tak i widz nie musi znać historii każdej postaci, aby cieszyć się dobrą jatką na ekranie, niczym podrasowanymi materiałami od WWE. Reżyser nie zapomniał nawet o znanej zagrywce z gier tzw. Fatalities, które też przeniósł na ekrany. Ostatni akt filmu oddala się od Mortal Kombat i przypomina bardziej finał w stylu dobrego anime…
Całkiem udane wydanie DVD
Jak już wspominałem, wielowątkowość tego filmu aż prosi się o to, by powstały cztery oddzielne obrazy długometrażowe. W zamian za to otrzymujemy 72 minuty zlepków różnych, czasem udanych, czasem nie, wątków fabularnych. Przez to wszystkie postacie wydają się miejscami naprawdę bezbarwne. Kung Lao, który podobno jest bratem Liu Kanga, ledwie wymienia z nim jedną linię dialogu; Stryker po prostu pojawia się bez żadnego wyjaśnienia jak i dlaczego normalny policjant znalazł się w walce z nadprzyrodzonymi potworami; a Kitana mówi, że nie ma innego wyboru, jak podążać za Shao Kahnem.
Podoba mi się animacja. Tła są wspaniałe i świetnie radzą sobie z replikowaniem wyglądu lokalizacji z gier, takich jak Świątynia Lin Kuei z MKX i Arena Kahna z MK2. Projekty postaci są znacznie bardziej polaryzacyjne, charakteryzują się mocno kanciastymi twarzami z podbródkami, które często wyglądają tak ostro, jak niektóre bronie, którymi się posługują. Niemniej jednak bohaterowie są wiernie odwzorowani w stosunku do serii gier, w jakiej się pojawiają.
Jeśli chodzi o samo DVD, to nie znajdziemy żadnych dodatków specjalnych. Sam film, pozbawiony jest zbędnego dubbingu, mamy za to lektora w stereo, a do tego angielski dubbing w Dolby Digital 5.1. Oczywiście istnieje też możliwość odtworzenia filmu z polskimi napisami.
Całkiem udany krążek śmierci
Porównanie animacji do ostatnio wydanego filmu aktorskiego Mortal Kombat jest dużym błędem. Osobiście uważam, że obie produkcje mają swój niepowtarzalny urok, jednakże animowane medium ukazuje coś niezwykłego. Jest w stanie uchwycić wyjątkowość legendy Mortal Kombat poprzez ekspresję, ruchy wojowników i czystą brutalność tego wszystkiego, za co kochamy bijatyki. Chociaż fabuła nie do końca perfekcyjnie połączyła wszystko w jeden kompaktowy film, jest to historia, którą warto obejrzeć przede wszystkim dlatego, że może nas miło zaskoczyć swoją nieprzewidywalnością i wiernością wobec oryginału. Dlatego zachęcam wszystkich do zakupu tego tytułu na DVD, gdyż tylko w ten sposób możemy się z nim zapoznać w Polsce.