Lovecraft stworzył wiele wybitnych i inspirujący opowiadań. Czy Mity Cthulhu według Lovecrafta autorstwa Estabana Maroto okażą się jedynie wierną adaptacją, czy może wniosą powiew świeżości do świata mitologii Cthulhu?
Mackowata mitologia
Moja fascynacja Lovecraftem zaczęła się od starej gry komputerowej zatytułowanej Call of Cthulhu. Mroczne zakątki świata. Potem wsiąkłem w książki wypuszczone przez wydawnictwo Vesper. Kwestią czasu było, abym zachwycił się grą planszową bazującą na mitologii Cthulhu. Po ograniu Horroru w Arkham 3. edycji od Galakty czy mniej udanej Ostatniej godziny od Rebela przyszła kolej, aby spróbować powieści graficznej. Byłem doprawdy ciekawy, jak wyjdzie przełożenie twórczości jednego z moich ulubionych pisarzy na komiksowe medium. Mity Cthulhu według Lovecrafta zawierają trzy opowieści: Bezimienne miasto, Ceremoniał i opowiadanie tytułowe. Nie da się ukryć, że to bardzo wierne adaptacje, co niestety działa na ich niekorzyść. Lovecraft miał swój specyficzny styl i to, co w jego twórczości rzucało mi się przede wszystkim w oczy, to brak dialogów. Przeważnie jego historie są po prostu opowieściami snutymi przez bezpośredniego świadka zdarzenia. I to nie do końca działa w komiksie. Nie ma tu ani jednego dymka z wypowiedzią bohatera. Są zamiast tego opisy do każdego kadru, które czasem opisują to, co widzimy w danej scenie. Nie trafiło to do mnie, uważam, że już lepiej przeczytać oryginalne opowiadanie.
Trzy opowieści
Bezimienne miasto kompletnie mnie rozczarowało, bo prawie nic się w nim nie działo. Nim sięgnąłem po Ceremoniał, musiałem odpocząć jeden dzień i przeczytać coś innego. Na szczęście kolejne dwie historie wypadają już lepiej. Jest na co popatrzeć, a nawet zaniepokoić się niektórymi scenami, ale nadal ma się wrażenie obcowania bardziej z książką z obrazkami, tym bardziej że niektóre teksty są wzięte wprost z opowiadań Lovecrafta.
O czym w ogóle są te historie? Pierwsza pokazuje podróż mężczyzny do porzuconego tytułowego miasta, w którym odnajduje przedwieczną grozę. Ceremoniał opowiada o plugawej ceremonii, w której bierze udział protagonista. Najciekawsze i najdłuższe opowiadanie jest niejako śledztwem dziennikarskim. Bohater bada pozostawione między innymi przez wujka ślady na temat pewnego tajemniczego kultu, na który można się natknąć w różnych częściach świata. Przyznam, że trochę się męczyłem, czytając te historie. Sposób narracji zaserwowany przez Estebana Maroto nie do końca mi odpowiada. Miałem poczucie, że tak naprawdę nie ma tu bohaterów i w ogóle ciężko cokolwiek o nich powiedzieć. Niemniej muszę przyznać, że tak jak w przypadku czytania opowiadań Lovecrafta, tak i tutaj poczułem nutkę grozy związaną z obcowaniem z mrocznymi tajemnicami.
To co najlepsze z Lovecrafta?
Przyznaję, że jeszcze żaden tekst wstępny mnie tak nie zirytował, jak ten zamieszczony w Mitach Cthulhu według Lovecrafta. Różne są gusta, ale podkreślanie, że Estaban Maroto doskonale wpasował trzy najlepsze (!) opowiadania Lovecrafta w kadry i dymki, jest jednak mocnym nadużyciem. Zarówno Bezimienne miasto, jak i Ceremoniał należą raczej do średnich i typowych utworów Lovecrafta, według mnie Maroto mógł wybrać o wiele lepsze utwory. A przechodząc do ważniejszej kwestii, czyli oprawę graficzną, która jest kwestią najważniejszą, niestety muszę znów ponarzekać. Kreska Estebana Maroto jest prosta, na niektórych kadrach brakuje szczegółów czy jakiegokolwiek tła. I owszem widok bezimiennego miasta czy trudnych do opisania potworności robi niezłe wrażenie, ale jest też sporo kadrów po prostu brzydkich czy nijakich. Do samego wydania nie mam natomiast żadnych zastrzeżeń.
Czy warto poznać mity Cthulhu?
Jako wielki miłośnik twórczości Lovecrafta z przyjemnością zagłębiłem się w komiksową adaptację jego trzech opowiadań. I dostałem wręcz zbyt wierne przełożenie książki na powieść graficzną, przez co większą mam chęć przeczytać znów oryginalny tekst niż wracać do recenzowanej pozycji. Największych plusem jest możliwość zobaczenia, jak rysownik wyobraża sobie potworności zrodzone w umyśle Lovecrafta – pod tym względem Esteban Maroto nie zawodzi. Niemniej Mity Cthulhu według Lovecrafta to przeciętniak, który broni się tylko dlatego, że ma bardzo solidną podstawę.
Nasza ocena: 5,7/10
Mity Cthulhu według Lovecrafta są wierną komiksową adaptacją opowiadań Lovecrafta, na tyle wierną, że nie wnoszą wiele nowego do sposobu odbioru dzieł Samotnika z Providence, a więc lepiej przeczytać oryginał.
Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 4/10
Oprawa graficzna: 6/10
Wydanie: 7/10