Site icon Ostatnia Tawerna

Zepsujmy czasoprzestrzeń – recenzja komiksu „All-New X-Men: Jeden z głowy”

Podróże w czasie to jeden z moich ulubionych motywów w książkach, komiksach, filmach i serialach. Jest to niebezpieczna zabawa, która może doprowadzić do niefortunnych wydarzeń. Hank McCoy był tego świadomy, jednak zaryzykował. Ściągnął oryginalnych X-Menów z przeszłości, aby naprostować błędy, jakie zostały popełnione przez jego kolegów. Jednak nie docenił on wynikających z tego konsekwencji, przez co odesłanie młodych uczniów Charlesa Xaviera stało się niemożliwe. A zamiast pomóc, wprowadził chaos.

Teraz Hanka dręczą wyrzuty sumienia. Trapiony bezsennością, prowadzi rozmowę ze skrytą w cieniu postacią, która dobrze zna McCoy’a. Nie potrafi ukryć przed nią swych myśli. Ów tajemniczy mężczyzna przedstawia mu rozmaite konsekwencje jego zabawy z czasem. A to dopiero początek. Nieprzemyślane ściągnięcie oryginalnych X-Menów do teraźniejszości Hanka sprawiło, że spotkali oni swoje starsze wersje, co nie wpłynie dobrze na ich przyszłość. Dodatkowo Bractwo Złych Mutantów, pod dowództwem potomka Xaviera, pragnie naprawić wszystkie zniszczenia, dokonując rzezi. A przecież nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w razie porażki cofnąć się w czasie i spróbować jeszcze raz. Tymczasem młodzi mutanci muszą podjąć ciężką decyzję. Brak ich lidera – Cyklopa, który postanowił podróżować z ojcem, i odejście X-23 nie wpłynęło pozytywnie na ich morale.

Seria All-New X-Men od samego początku posiada dobry scenariusz i znakomite wykonanie pod względem graficznym. Do tego Brian Michael Bendis przez wszystkie tomy próbował uatrakcyjnić przygody mutantów poprzez zabawę z czasem. Zaczął plątać fabuły, dodawać coraz to dziwniejsze wątki i alternatywne wersje głównych postaci. Jednak z czasem proces ten chyba przytłoczył samego twórcę. Im dalej brnął w uknutą intrygę, tym trudniej można było doszukać się w tym wszystkim sensu. Oczywiście nie mogę odmówić mu biegłości w budowaniu napięcia, ale zagłębianie się w rozterki młodych ludzi przekształciło ten tytuł w młodzieżowy dramat, dodatkowo bardzo kiepski. Sytuację uratowali jedynie dorośli X-Meni i knucie potomka Xaviera. Szkoda, bo mógł to być materiał na naprawdę ciekawą historię, a skończyło się na tanich romansach i zaburzeniach osobowości. Należy jednak pochwalić dobrze rozpisaną postać Hanka McCoy’a, który tym razem popadł w obłęd spowodowany chaosem w czaspoprzestrzeni. Lecz jego wątek również nie został w pełni wykorzystany.

Nadal za warstwę graficzną odpowiedzialny jest Stuart Immonen, regularny rysownik serii, który zdążył przyzwyczaić czytelników do solidnie wykonanych rysunków. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Doskonałe, odpowiednio mroczne i dynamiczne – widać, że autor rewelacyjnie operuje światłem i cieniem. Podobną ocenę należy wystawić ilustracjom Sary Pichelli i innym artystom odpowiedzialnym za część poświęconą rozterkom McCoy’a. Przedstawione zostały one w różnym stylu: od malowniczych i prostych rysunków rodem z kreskówek, po realistyczne i bardzo szczegółowe obrazki. Znajdzie się wśród nich coś, co powinno zadowolić każdego czytelnika.

All-New X-Men: Jeden z głowy można przeczytać dla przyjemności, ale komiks ten nie dostarczy większych wrażeń. Nie stanowi żadnego przełomu w historii, po prostu fabuła mknie bez konkretnego celu. Nadal wiele spraw zostaje niewyjaśnionych, a wiele wątków niedomkniętych. Na bok zostaje odsunięta kwestia odesłania młodych X-Menów do ich czasu, a głównym motywem staje się intryga Bractwa Złych Mutantów. Trochę szkoda zmarnowanego pomysłu, który doskonale został zapoczątkowany w crossoverze Proces Jean Grey.

Nasza ocena: 7,1/10

Miłośnicy całej serii mogą się zawieść na tym tomie. Nie dostarcza on nic nowego, stanowi kolejny zapychacz do całej historii. Jedynie zakończenie i zapowiedź przyszłego tomu dają małą iskierkę nadziei na poprawę tego stanu.

Fabuła: 5,5/10
Bohaterowie: 7/10
Styl: 8/10
Oprawa: 8/10
Exit mobile version