Site icon Ostatnia Tawerna

Zbudujmy sobie równoległy świat – recenzja „LEGO Marvel Super Heroes 2”

Superbohaterskie gry cieszą się dużą popularnością ze względu na towarzyszący popyt na filmy o zbawcach ludzkości, bowiem pozwalają nam się bezpośrednio w nich wcielić. Pierwszym tytułem, który połączyły świat klocków i wszechświat komiksowych bohaterów, był LEGO Batman z 2008 roku. To tylko początek, gdyż doczekaliśmy się całej bat-trylogii, a z każdą następną odsłoną przybywało więcej postaci z DC Comics. Marvel, będąc o „krok do przodu” z filmami, nie chciał pozostać w tyle z grami LEGO i tak w 2013 roku ujrzeliśmy LEGO Marvel Super Heroes, a niecałe trzy lata później LEGO Marvel Avengers – nawiązujące bezpośrednio to fabuły filmów z pierwszej i drugiej fazy Marvel Cinematic Universe. Teraz wydano kolejną część o oryginalnej fabule, nienawiązującej do żadnej ekranizacji. Czy wyszło to na dobre?

Coś nowego, coś starego

Powiem szczerze – gra wypadła perfekcyjnie, choć można też wskazać małe minusy. Tytuł bazuje na ogólnie przyjętym pomyśle gier z plastikowymi ludzikami. Lecz jak każdy z nich, wprowadza kilka odważnych innowacji lub je modyfikuje. Zacznę choćby od łamigłówek, które stoją ciut wyżej od tych z poprzednich tytułów. Na ten przykład w pewnych miejscach, by użyć magicznych run, będąc Doctorem Strange’em, musimy rozwiązać wpierw zagadki logiczne. Wprowadzono też udany tryb multiplayer, nie ograniczający się jedynie do przechodzenia wspólnie kampanii z przyjacielem obok. Teraz bowiem aż z czwórką towarzyszy możemy toczyć pojedynki na specjalnych arenach Arcymistrza – podobne rozwiązanie pojawiło się już w LEGO Dimensions oraz LEGO Ninjago Movie Videogame, jednakże dzięki dopasowaniu się do marvelowego kontekstu wygląda to całkiem interesująco. Dla mnie największym zaskoczeniem okazuje się też model tworzenia postaci, gdzie nie musimy używać głowy lub jakieś broni charakterystycznej dla danego superbohatera, by nasz legoludek posiadał jego moce. Mamy możliwość dowolnie mieszać umiejętności z wyglądem przyszłego „trykociarza”.

Galactus, Ultron, a teraz przed państwem…. KANG ZDOBYWCA

Najmocniejszą stroną gry pozostaje bez wątpienia fabuła złożona z dwudziestu poziomów. Główny antagonista to Kang Zdobywca, który ma zdolność poruszania się w czasoprzestrzeni i do współpracy pozyskuje inne czarne charaktery. Niestety pozostałe planety oraz ich okresy historyczne nie były dla niego tak atrakcyjne jak Ziemia i jej przeszłość, dlatego postanowił uderzyć w nasz dom. Żeby tego było mało, wyciągnął różne miejsca z naszego globu i z osi czasu oraz także z odrębnych wymiarów, dodając do tego jeszcze parę innych światów, i połączył je w jedno miasto Chronopolis – moim zdaniem największą „piaskownice” w grach LEGO (jest to też drugi tytuł posiadający podwodny hub udostępniony do eksploracji). Dzięki czemu Asgardczycy mogą bić się z nowojorczykami z końca dwudziestego pierwszego wieku lub kowbojami, natomiast gra oferuje niezwykle fantastyczną zabawę, jakiej do tej pory nie mieliśmy w tytułach spod szyldu duńskich zabawek. Zamiast jednego zestawu – dostaliśmy multizestaw klocków. Do odblokowania mamy dwieście trzydzieści sześć postaci, w tym również te, które są mało popularne, aczkolwiek intrygujące, w tym Spider-Ham. Oczywiście uważni gracze dostrzegą też pewne aluzje do filmów – w tym do Thora: Ragnarok czy Strażników Galaktyki vol. 2 (sami członkowie załogi Milano bazują na prawdziwych zestawach LEGO, w jakie mogliśmy się zaopatrzyć w maju tego roku przy okazji premiery przygód Petera Quilla i jego paczki).

Hooked on a Feeling

Udźwiękowienie gry stoi na wysokim poziomie, a utwory słyszane podczas przechodzenia kolejnych leveli nie są oderwane od prezentowanej epoki historycznej lub innej rzeczywistości. Od siebie dodam, że melodie zasłyszane podczas walki na dachu pociągu pędzącego przez pustynne równiny Dzikiego Zachodu przywodziły na myśl wybitne westerny. Nowością jest tryb taneczny – co jak sama nazwa wskazuje, wprawia postacie w charakterystyczny „bans”, przy akompaniamencie znajomych nutek, choćby ze Strażników Galaktyki. Nie sposób też przejść obojętnie obok polskich dialogów. Pewne grono fanów lubi oglądać filmy z MCU z dubbingiem. Podczas rozgrywki usłyszymy wiele znajomych głosów, w tym: Pawła Ciołkosza, Pawła Małaszyńskiego czy Mariusza Bonaszewskiego, co młodszych jeszcze bardziej może zachęcić do gry.

On mnie w „Mordo”, a ja dalej!

Pomimo że gra opiera się na tych samych schematach studia Traveller’s Tales i pozostaje trójwymiarową platformówką, to wciąż stanowi świetny tytuł, gdzie nie wieje nudą. Owszem, pojawiły się drobne problemy. Jednym z nich okazała się tymczasowa „zwieszka” podczas rozgrywki multiplayer w trybie free roam, kiedy przemierzałem Chronopolis. Drugim zaś był „foch” Barona Mordo w Sanctum Sanctorum, bowiem ten łotr nie chciał mnie zaatakować podczas walki, co blokowało dalsze postępy w grze. Niemniej te problemy występowały tak sporadyczne, że nie są w stanie przyćmić sukcesu, jaki odniósł ten tytuł na tle fabularnym, a tak proste bugi prawdopodobnie zostaną naprawione wraz z najbliższym patchem. Wielbiciele estetycznych doznań również powinni być ukontentowani, bowiem najnowsze osiągnięcia graficzne oraz obsługa HDR sprawiły, że światło bije naturalnym blaskiem, a piasek czy śnieg oraz tafla wody wyglądają tak, jakby przeniesiono je wprost z naszego świata do tego wirtualnego. Zachęcam do zapoznania się z tym tytułem nie tylko fanów Marvela czy LEGO, ale też pozostałych wielbicieli platformówek. Ja zaś z niecierpliwością czekam na kolejne poziomy z Season Pass.

Nasza ocena: 9/10

Weźmy klocki, dodajmy historię oraz szczyptę alternatywnych światów i polejmy to sosem od Marvela. W ten oto sposób otrzymamy ciekawą rozgrywkę osadzoną w starej dobrej konwencji gier LEGO.

Grafika: 9/10
Udźwiękowienie: 10/10
Fabuła: 10/10
Grywalność: 7/10
Exit mobile version