Site icon Ostatnia Tawerna

Zbrodnia i wina – recenzja komiksu „Ekhö. Lustrzany świat. Syrena z Manhattanu”

Fourmille Gratule i Yuri Podrov odkrywają mroczne kulisy świata winiarzy. Czy najnowsza część ich przygód to bardziej Dom Perignon, czy Carskoje Igristoje? Czas na degustację!

Ekhö to seria, która kupiła mnie od pierwszego albumu. Nie jakimś wyjątkowo oryginalnym pomysłem czy nieszablonowymi rozwiązaniami fabularnymi. Nawet postaciami (chociaż są sympatyczne) ani nie szatą graficzną (choć stoi na wysokim poziomie). Połączeniem tych wszystkich elementów, które fantastycznie ze sobą współgrają, tworząc naprawdę przyjemną w odbiorze kompozycję fantastyki, przygody, dowcipu i cudnych rysunków z delikatną nutą erotyki.

„Ekhö. Lustrzany świat” tom 8 – fragment planszy komiksu

Rysunki klarowne o wyrazistej barwie

Niezmiennym atutem serii jest warstwa graficzna komiksu. Ilustracje Alessandro Barbucciego dostarczają bardzo przyjemnych wrażeń estetycznych. Mimika i gestykulacja postaci są ekspresyjne, pomysły na fantastyczne odbicie rozmaitych elementów Nowego Jorku wciąż wywołują uśmiech, a fanserwis nie przekracza granicy dobrego smaku. Całość dopełniają nasycone kolory nałożone przez Luca Perdriseta i Nolwenna Lebretona. Chętnie zobaczyłbym artbook z pracami tej trójki.

Świadomie przełamany bukiet fabularny

Pierwsze części cyklu powoli odkrywały realia Lustrzanego świata zarówno przed czytelnikami, jak i przed protagonistami. Dezorientacja głównych bohaterów była źródłem komizmu oraz utrudniała im rozwiązanie „zagadki numeru”. Przez siedem tomów Scotch Arleston dbał o to, żeby rzucać Fourmille oraz Yuriego w nowe miejsca i sytuacje, dzięki czemu ich konfuzja zawsze miała jakieś fabularne umocowanie.

Scenarzysta zdaje sobie jednak sprawę z tego, że takiego zabiegu nie można stosować w nieskończoność. Należy pozwolić postaciom uczyć się i wykorzystywać doświadczenie z poprzednich przygód, a także rozbudowywać ich relacje. W przeciwnym razie można wpaść w tę samą pułapkę, co telewizyjne seriale, których bohaterowie za każdym razem są zaskoczeni niemal rytualnie powtarzającym się rozwojem wypadków (na ciebie patrzę, iZombie!).

Akcja Syreny z Manhattanu rozpoczyna się od wspólnej kolacji dwojga protagonistów. Od razu można zauważyć, że mają już za sobą sporo wspólnych przeżyć. W dialogu zresztą wprost pada odniesienie do wcześniejszego albumu. Gdy dochodzi do „tradycyjnego” opętania Fourmille, Yuri nie jest już w ogóle zaskoczony, lecz reaguje znużeniem pomieszanym z irytacją. W dalszej części komiksu zresztą bardzo rzeczowo wykorzystuje znajomość Ekhö oraz „przypadłości” swojej towarzyszki. Idealny dowód na to, jak niewiele potrzeba, by nie utknąć w schemacie całkowicie.

„Ekhö. Lustrzany świat” tom 8 – fragment planszy komiksu

Długi finisz

Z drugiej strony nie jest to album w jakikolwiek sposób wybijający się na tle poprzednich. Nie zaskakuje w takim stopniu, jak pierwsze części, zdaje się też w mniejszym stopniu nawiązywać do rzeczywistości (albo to ja nie zrozumiałem jakichś enologicznych smaczków). Nie rozwija też świata przedstawionego ani wątku Preshaunów. Najwidoczniej twórcy chcą jeszcze trochę pociągnąć serię i postanowili pewne elementy zostawić na później.

Najnowszy tom Ekhö jest po prostu jak kieliszek ulubionego wina ze średniej półki – zadowalający. Nie powoduje uczucia przesytu, ale też nie zaskakuje niczym nowym. Z chęcią za jakiś czas sięgnę po kolejny.

Nasza ocena: 7,5/10

Satysfakcjonująca kontynuacja, która nie wyróżnia się na tle poprzednich tomów.



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Warstwa wizualna: 9/10
Wydanie: 7/10
Exit mobile version