Twórcy kultowej serii, mimo zgrabnego zakończenia historii Nathana Drake’a, postanowili jeszcze raz uraczyć nas epicką przygodą w stylu Indiany Jonesa.
Przekradanie się pomiędzy patrolami wojska? Jest. Ucieczka po dachach budynków? Pewnie. Liczące setki lat mechanizmy, odkrywające tajemnice wymarłych cywilizacji? Odhaczone. Walka ze śmigłowcem? Wiadomo! Szalony watażka z parciem na zagładę? Oczywiście. A wszystko to naturalnie okraszone epickim finałem na rozpędzonym pociągu i z bombą w tle.
Oto nasza heroina
Aby zapewnić graczom powiew świeżości, w tej masie oklepanych już nieco motywów, bohaterem swojej najnowszej produkcji ekipa z Naughty Dog uczyniła kobietę (a nawet dwie – ale pokierować możemy jedynie poczynaniami jednej z nich). I był to strzał w dziesiątkę! Choć wachlarz ruchów protagonisty pozostał niezmieniony, Chloe Frazer jest jako postać zupełnie niepodobna do Nathana Drake’a.
Szczególnie przypadła mi do gustu jej dynamiczna więź z Nadine Ross. Dziewczęta początkowo niezbyt za sobą przepadają, ale stopniowo zaczynają darzyć się profesjonalnym szacunkiem, który z czasem przeradza się w coś na wzór przyjaźni. Chloe jest też moim zdaniem znacznie bardziej wielowymiarową postacią niż Nathan. Choć nie mamy zbyt wiele okazji, aby przyjrzeć się jej przeszłości, to mały twist fabularny związany z jej ojcem potrafi autentycznie chwycić za serce.
Gdzie ta fantastyka?
Dopiero oglądając napisy końcowe Zaginionego Dziedzictwa, dotarła do mnie jeszcze jedna duża zmiana, którą wprowadzili twórcy. W poprzednich odsłonach serii Uncharted, zbliżający się do rozwiązania kolejnej, liczącej setki czy tysiące lat tajemnicy, Nathan Drake musiał stawać oko w oko z coraz większą ilością zjawisk, niemożliwych do wyjaśnienia w racjonalny sposób. Chloe i Nadine ostatecznie nie zmierzyły się z żadną nadnaturalną siłą.
Choć zaskoczyło mnie to zerwanie z tradycyjną formą przez „Niegrzeczne Psy”, nie przeszkadzał mi brak wątków fantastycznych podczas mojej przygody. Okazuje się, że te wszystkie ożywione armie czy klątwy znane z przygód Nathana Drake’a nie są serii potrzebne. Z pewnością jednak wielu naszych czytelników poczuje z tego powodu lekki zawód.
„O żesz w mordę jeża jeżozwierza!”
Pod względem oprawy audiowizualnej, podobnie jak Kres Złodzieja, Zaginione Dziedzictwo potrafi momentami spowodować opad szczęki. Dbałość o najdrobniejsze detale daje się tutaj zauważyć na każdym kroku. Odwiedzane przez graczy miejsca są zamieszkałe przez liczne żyjątka, które reagują na naszą obecność, a ubrania bohaterek po kolejnych upadkach i kąpielach w błocie niszczą się coraz bardziej.
Choć jestem zadeklarowanym przeciwnikiem polskiego dubbingu w grach skierowanych do rzekomo dojrzałego odbiorcy, to robota, jaką wykonała ekipa przygotowująca rodzimą wersję językową Uncharted, zasługuje na największe brawa. Okazuje się, że można zrobić dobrą lokalizację, nie mając Jarosława Boberka na liście płac! To naprawdę rzadkość, aby głosy rodzimych aktorów bardziej pasowałyby mi do postaci niż ci oryginalni.
Nie tylko dla samotnych strzelb
Tryb dla jednego gracza oferuje nam kilka godzin świetnej zabawy – coś dla siebie znajdą tutaj zarówno fani strzelania, jak i rozwiązywania prostych zagadek środowiskowych. W cenie około stu pięćdziesięciu złotych to więcej niż uczciwy deal. Tym bardziej że niejako w bonusie na płycie znajduje się pełny multiplayer przeniesiony z Uncharted 4: Kres Złodzieja.
Mamy tutaj więc zarówno tryb przetrwania, w którym wspólnie z wirtualnymi przyjaciółmi odpieramy kolejne fale przeciwników, a także zmagania przeciwko innym graczom. Zabawa została bardzo dobrze zbalansowana, ale trzeba powiedzieć wprost: Uncharted to przede wszystkim wspaniała opowieść w stylu Indiany Jonesa, a nie rewolucyjna strzelanina typu Gears of War. Osobiście uważam, że znacznie ciekawsze byłoby wspólne rozwiązywanie zagadek, tak jak ma to miejsce w tytułach opatrzonych logiem LEGO.
Znaczek jakości
Grając w Zaginione Dziedzictwo, raz po raz odnosiłem wrażenie, że mam do czynienia z odpowiednikiem letniego blockbustera wyprodukowanego przez Jerry’ego Bruckheimera. Wartka akcja, nieskomplikowana historia i doskonała oprawa sprawiają, że są to produkty, które powinny spodobać się absolutnie każdemu. Niby nie mówimy o dziele wybitnym, nie zmienia to jednak faktu, że mamy do czynienia z produktem o najwyższej jakości. Nic jeno brać!
Nasza ocena: 9,2/10
Kolejna wspaniała przygoda od ekipy Naughty Dog. Chloe Frazer w niczym nie ustępuje pola Nathanowi Drake'owi!Grafika: 10/10
Udźwiękowienie: 10/10
Grywalność: 10/10
Fabuła: 7/10