Site icon Ostatnia Tawerna

„Zakon Mimów”

Pierwszy tom debiutanckiej serii, która ma się składać z siedmiu tomów, Samanthy Shannon okazał się sporym zaskoczeniem. Natychmiast zdobył rozgłos, podbił czytelnicze listy, a pokaźne grono recenzentów nie szczędziło mu pochwał. Uznanie, z jakim spotkał się Czas żniw, było zasłużone. Jak na debiut, jest to bardzo dobra, wciągająca i dająca do myślenia pozycja, od której trudno się oderwać. Mizernie utkany świat przyszłości, gdzie obok zwykłych ludzi, zwanych ślepcami, żyją ci obdarzeni nietuzinkowym darem jasnowidzenia. Trochę magii, szczypta realizmu, a do tego kilka kropli politycznych rozgrywek.

Czas żniw nie należy jednak to łatwych i prostych w odbiorze młodzieżówek. To coś więcej – przy tej książce czytelnik zostaje zmuszony do myślenia, niejako wniknięcia do tworzonego przez Shannon świata i łączenia ze sobą poszczególnych wątków czy odkrywania pilnie strzeżonych tajemnic. Dzięki temu powieść mocnej wpływa na odbiorcę, a każde rozwiązanie zostaje zrozumiane.

Po zakończeniu przygody z pierwszym tomem cyklu pojawiło się bardzo ważne pytanie. Nie mam nawet na myśli kwestii, co się stanie dalej, tylko czy kontynuacja opowieści okaże się równie dobra co jej początek. Jak wiadomo, w przypadku drugich i kolejnych tomów, zwłaszcza wtedy, kiedy pierwszy był tak dobry, autorzy bardzo często nie są w stanie powtórzyć sukcesu prymarnej części serii. Czy Shannon należy do tej kategorii pisarzy? Zdecydowanie nie.

Akcja Zakonu Mimów rozpoczyna się tuż po tej z Czasu żniw. Paige wraz z niedobitkami jasnowidzów, którym udało się uciec z Szeolu I, podąża pociągiem w kierunku Londynu. Dziewczyna wie, że ona i jej znajomi będą musieli niebawem opuścić transport i poszukać innego tunelu wiodącego do miasta, nie chce bowiem natknąć się na pełniących wartę przy stacji Strażników. Niestety powrotna droga do domu będzie usłana pułapkami. Czy uciekinierom uda się je ominąć?

W Zakonie Mimów mniej miejsca poświęcono kwestii zagrożenia ze strony Refaitów i Emmitów, wprawdzie pojawia się kilka wątków, gdzie protagonistka tworzy plany ujawnienia światu jasnowidzów istnienia zagrożenia z Miedzyświatów, wraz z innymi ocalałymi z Szeolu I wydaje nawet odpowiednią ulotkę-opowiadanie, która ma zwrócić uwagę na tę kwestię. Paige pragnie nawet zwołać zebranie Eterycznego Stowarzyszenia i poruszyć temat przybyszów, jednak to tylko pretekst do innych wydarzeń rozgrywających się w tym tomie.

Jednym z nich jest polityczna walka o władzę. Wszystkie kohorty mają jednego wspólnego „przywódcę” – jest nim Zwierzchnik. Ten jednak, jak i jego przyboczni, zostaje zamordowany w bestialski sposób, a co za tym idzie, powstaje wakat na jego stanowisku. Jak łatwo się domyślić, Jax ma nadzieję, że przejmie schedę po zmarłym Zwierzchniku. Oczywiście nie on jeden – tak wielką władzę chcą posiadać także inne osoby, skorumpowane, które pragną dóbr materialnych i splendoru. Choć nie tylko.

W drugim tomie serii Shannon na jaw wychodzą skrywane od lat tajemnice. Paige na własnej skórze przekonuje się, ile są zdolni zrobić ludzie, nawet jasnowidze, by tylko osiągnąć zamierzony cel. Jax, któremu bohaterka zawdzięcza swoje życie i pozycję, także pokazuje swoją drugą naturę – bezwzględnego, wyrachowanego osobnika, nie liczącego się z dobrem innych osób. Homo homini lapus est? W tym przypadku jasnowidz jasnowidzowi wilkiem jest. Autorka skupia się więc na odkryciu przed czytelnikami tajemnic, które toczą Sajon Londyn i jego przedstawicieli. Gdzieś w tle pojawia się właśnie wspomniany wyżej wątek Refaitów i Emmitów.

A same sekrety? W przypadku tej pozycji nie tak łatwo domyślić się ścieżki, jaką podąży główna postać cyklu. Trudno także odkryć, kto w tej historii jest dobry, a kto okaże się zdrajcą. Shannon po mistrzowsku buduje napięcie, powoli, lecz sukcesywnie łączy ze sobą poszczególne wątki i odkrywa nowe karty. Walki polityczne stanowią jedną z głównych strun poruszanych w tym tomie.

Gdzieś pośrodku tej walki o władzę, często batalii dość krwawej, nie omijającej osób postronnych, znajduje się Paige. Dziewczyna, która jest na tyle zdesperowana, by spróbować zmienić sposób funkcjonowania świata, w jakim przyszło jej żyć. Bohaterka nie dąży wprawdzie po trupach do celu, liczy się ze zdaniem innych, gdyż to właśnie jej bliscy stanowią siłę napędową działań dziewczyny, okazuje się jednak na tyle zdeterminowana, by walczyć o lepsze jutro i pozbycie się z Refaitów.

Zakon Mimów można uznać za równie dobry co Czas żniw. Kolejna dawka emocji, nowe zagrożenia, mnóstwo tajemnic, które ujrzały światło dzienne. Do tego Shannon nie zapomniała o swoich bohaterach, każda postać ma odegrania jakąś rolę. Największa przypada oczywiście w udziela Paige, jednak protagonistce daleko do superbohaterki, która w pojedynkę ratuje cały świat. Nie, dziewczyna popełnia błędy, uczy się na nich, boi się, czuje, że ciężar odpowiedzialności, jaka spoczywa na jej barkach. Nie poddaje się jednak i małymi kroczkami idzie do przodu. A co przyniesie bohaterce przyszłość? O tym dowiemy się w kolejnych tomach serii.

Exit mobile version