Site icon Ostatnia Tawerna

Zabawa w (po)chowanego – recenzja gry „Eksplodujące Kotki: Zombie”

Co nowego u śmiesznych komiksowych kotów, prócz tego, że wróciły w stylówie nieumarlaka?

A kto umarł, ten nie żyje

Eksplodujące Kotki (ang. Exploding Kittens, wydane w Polsce w 2017 roku) to typowo imprezowa gra karciana typu last man standing – w każdy możliwy sposób próbujemy uniknąć śmierci, bezlitośnie podkładając innym graczom świnie, aby czym prędzej wykosić ich z rozgrywki. Jeżeli ktoś to przegapił, to warto przypomnieć, że gra urodziła się na Kickstarterze i zdobyła tyle funduszy, że po dziś dzień zajmuje pierwsze miejsce w rankingu na najmocniej wsparty projekt w serwisie (zgodnie z informacją na oficjalnej stronie Kotków).

Przez lata autorzy tworzyli kolejne dodatki oraz nowe odsłony gry i w 2022 roku (a w Polsce nakładem Wydawnictwa Rebel w 2023) pojawiła się wersja Zombie Kittens. Jako zaprawiona w boju wielbicielka zarówno podstawowej wersji gry, jak i jej implodującego wariantu, musiałam sprawdzić, co takiego tym razem wprowadza najnowsze wydanie.

Strategiczne wyjście z grobu

Eksplodujące Kotki: Zombie to całkowicie samodzielna gra. Nie będzie zatem problemu, jeżeli ktoś nie zna i/lub nie ma podstawowej wersji. Owszem, talię zombiaków można dodać do podstawy, ale recenzowana gra spełnia się bardzo dobrze w wersji autonomicznej.

Zasady są bardzo proste i szybko przyswajalne. Jak zwykle autorzy zachęcają do obejrzenia krótkiego filmiku tłumaczącego reguły gry, zamiast czytania dołączonej instrukcji. Dlatego i ja tutaj nie będę zagłębiać się w szczegółowe objaśnianie zasad. Jednym zdaniem – każdy dostaje taką samą ilość kart, którymi musi zarówno bronić się przed śmiercionośnym eksplodującym kotem (wybuchasz – wypadasz z gry), jak i naprzykrzać się innym graczom, aby to oni trafili na kartę ostatecznego wroga. Nowością w recenzowanym wariancie jest możliwość zamienienia się w zombie. Gracz, który się na to zdecyduje, staje się nietykalnym obserwatorem gry – nikt mu nie może podbierać kart, nie bierze udziału w złośliwościach między „żywymi”, a dodatkowo może dostać od innych korzystne fanty. W końcu wraca do gry, by przekonać się, czy taki powrót z zaświatów okaże się sposobem na wygraną, czy wręcz przeciwnie.

Najlepsze, co wprowadzają Eksplodujące Kotki: Zombie to możliwość zastosowania nowej strategii. Trzeba się dobrze zastanowić, czy użyć nowej umiejętności rodem z horroru, czy może poczekać. Podstawowa wersja gry takiej możliwości nie daje – wiadomo, trzeba skompletować jak najlepszą talię do obrony oraz jak najmocniej uprzykrzyć wrogom życie. Ciężko jednak mówić o jakiejkolwiek strategii, skoro talią rządzi w większości ślepy los. Natomiast w recenzowanym wariancie nowe kocie kompetencje dają większe pole do popisu i większy wpływ na zaplanowanie zwycięstwa. Jak już wspomniałam, ograłam podstawową wersję wzdłuż i wszerz i taki powiew świeżości bardzo mi się spodobał. Raz totalnie spudłowałam z momentem zamiany w zombie i zginęłam na amen tuż po wskrzeszeniu, a innym razem celnie usunęłam się w cień, obserwując z wrednym uśmieszkiem, jak przeciwnicy się powoli wykańczają, by dobić ich po kolei, kiedy mnie przywrócili do życia.

Mruczenie żywych trupów

To kupować, czy nie? Jeśli jesteś fanem kotów, zombie albo absurdalnego humoru – tak. Jeżeli wszystkich tych rzeczy – zdecydowanie tak!

Mam jedną refleksję na koniec. Eksplodujące Kotki: Zombie na tyle mi się spodobały, że podstawowa wersja wydaje się już mniej ciekawa. Dlatego jeśli ktoś nie zna w ogóle tej serii, a ma na nią ochotę, to polecam raczej zapoznać się najpierw z podstawą, a później z wariantem z umarlakami. Będzie to płynne przejście z bazy w trochę bardziej urozmaiconą wersję. W odwrotnej kolejności – obawiałabym się, że pierwsze wydanie wypadnie blado.

Nasza ocena: 8,3/10

Imprezowa gra na wesoło z szurniętym humorem i kotami-umarlakami. Doskonała zarówno na przełamanie lodów, jak i narobienie sobie wrogów.

Grywalność: 8/10
Jakość wykonania: 9/10
Regrywalność: 8/10
Exit mobile version