Paprika wygrzebała się z szuflady pod hasłem „sfrustrowana cnotka i pracoholiczka” i dobrze się bawi w nowej sytuacji życiowej. A poza tym w zasadzie po staremu; komiks trzyma poziom uroczego, ale głupiutkiego czytanka. Czy może czekacie na coś więcej?
Trening czyni mistrzynię
Jak pamiętacie, zaradna diabliczka umawia się z kurierem tylko dlatego, że po pierwsze: nie ma życia poza pracą (więc nie mogła spotkać nikogo niezwiązanego z wydawnictwem), a po drugie – chciała poćwiczyć. W imię prawdziwej miłości, z którą na razie ma tylko oficjalne telekonferencje. Bo z tym życiem poza pracą, to już wiecie.
Właściwie wszystko powinno być super, może lekki stresik, że chłopaki się o sobie dowiedzą, a konkretnie Mr. Right, bo aktualny trener personalny pani naczelnej został wyraźnie poinformowany, jaka jest jego rola. Ale, moi drodzy, to historia jest! Fabuła musi się kręcić! Więc będzie groza i dramatyczne zwroty akcji.
Jeśli chcecie poznać moją opinię, to dodanie fabuły do tego uroczego erotycznego artbooka nie było najlepszym pomysłem – a przynajmniej niekoniecznie takiej, jaka do niego trafiła. Pod tym względem nic się między tomami nie zmieniło. Może trochę mniej irytują mnie dialogi, ale jeszcze nie wiem, czy są lepsze, czy to ja się przyzwyczaiłam. Zwroty akcji polegają głównie na tym, że coraz więcej osób podejrzewa lub dowiaduje się, że między Papriką i Dillem coś się dzieje. W tym ich rodzice, co ze zrozumiałych powodów wywołuje najwięcej zażenowania u bohaterów i czytelniczek. Jest okazja do empatii! I może chociaż niektóre z nas na fali tego współodczuwania przejęły się też ciemnymi chmurami powoli zasnuwającymi vanilla se… sky obozu treningowego.
Gdzie dwoje się…
…tam zaraz ktoś zazdrości! A że Paprika, jak zostało uprzednio powiedziane, jest wredną babą, to ma całą kolekcję Nemesis, które mogą podobierać się w parki i knuć. Lub rozpuszczać ploty. Albo nawet wszystko naraz, w końcu nie one mają zajęte ręce lub usta. O dziwo ma też kilka osób w swoim narożniku, głównie współpracowników (bo: patrz pierwszy akapit). I to w sumie był dla mnie pierwszy naprawdę poważny test pomysłów Mirki Andolfo. W końcu zasugerowanie w erotyku, że ktoś jest niefajny, ponieważ uprawia seks, byłoby co najmniej strzałem w kolano. Zdała? Powiem wam przy okazji recenzji finałowego tomu, albo same się przekonacie.
Dla nas na teraz ważne jest, że scenki zostaną rozpuszczone w szerszym tle społeczno-korporacyjnym. Pojawią się też momenty romantyczne, dzięki którym można sprawdzić, jak bardzo się uwierzyło głównym bohaterom i autorce. Jeśli przerzucicie strony w poszukiwaniu kadrów z mniejszą ilością tekstu, Andolfo przegrywa, a Image powinno było wydać zbiór ilustracji. Jeśli serduszko wam zadrga, głupie dialogi widocznie nie są najważniejsze.
Jane Austen forewa
Andolfo, opisując perypetie Papriki i Dilla, wybija się z wyzwolonych pozycji startowych, ale chyba zamierza lądować w klasyce romansu, gdzie efekt ekspozycji i ciśnienie społeczne (czyli znajomi, którzy już uznali niezobowiązującą znajomość za słitaśną parę) zbliżą bohaterów na tyle, że z tej fuzji narodzi się uczucie. Bo przecież nie ze wspólnych zainteresowań pozaerotycznych… Przekonamy się za cztery rozdziały, dla znających Wbrew naturze nie byłoby to szokiem. Ja się chyba dałam trochę nabrać obrazkom, że akcja będzie równie bombastyczna.
Sweet Paprika chciałaby być komiksem z przesłaniem – jest natomiast niezobowiązującą rozrywką, w której chce się przeskakiwać psychologizowanie uprawiane przez głównych bohaterów. Nie ratują go nawet negatywne postaci, które są strasznie jednowymiarowe. Tylko warstwa wizualna się broni, jest zabawna, seksowna i unika schematów, w które wpada fabuła.
Nasza ocena: 7,5/10
Niezobowiązująca erotyka trochę przesadzająca z poradami psychologicznymi.
Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie i korekta: 9/10