Site icon Ostatnia Tawerna

Z cyberpunkiem mi nie do twarzy – recenzja „Trylogii ciągu”

Ojciec cyberpunku, jako pierwszy posłużył się pojęciem „cyberprzestrzeń”, Amerykanin mieszkający w Kanadzie, człowiek, który uciekł przed wojną, zdobywca Nebuli, Hugo i nagrody imienia Philipa K. Dicka. To właśnie tymi określeniami możemy posługiwać się dzisiaj, rozmawiając o Williamie Gibsonie. Niewątpliwie jego nazwisko jest jednym z najważniejszych wśród autorów literatury science fiction. Trylogia ciągu to opus magnum autora, które po prostu trzeba znać. Może nie są to książki łatwe w odbiorze, stanowią one jednak absolutną klasykę gatunku. Zacznijmy jednak od początku…

Neuromancer (1984), Graf Zero (1986), Mona Liza Turbo (1988)

Gibson należy do grona autorów nierozpieszczających swoich czytelników dokładnym opisem świata przedstawionego. Neuromancer był jego debiutem, który dziś określiłabym mianem ciężkostrawnego wielodaniowego obiadu. Styl ojca steampunku jest z jednej strony bardzo surowy, wręcz wojskowy (co brzmi ironicznie, ze względu na życie prywatne pisarza) i wymaga od odbiorcy dużego skupienia, a z drugiej charakteryzuje się zdaniami wielokrotnie złożonymi. No a przecież te cechy wzajemnie się wykluczają… Z surowością chodzi mi o to, że każde zdanie to informacja, u Gibsona nie ma miejsca na bogate opisy. Zupełnie tak, jak w raporcie wojskowym. Jego futurystyczne i pokręcone wizje oraz zdania pełne rozbudowanych metafor sprawiają, że nie sposób przeczytać na przykład relatywnie krótkiego Neurmancera (niespełna 270 stron) podczas jednego posiedzenia.

Nie mamy zwyczaju podawać w recenzjach dat powstania danej książki. Myślę jednak, że w przypadku Trylogii ciągu jest to konieczne, by uzmysłowić wam wizjonerstwo Williama Gibsona. Autor wykreował bardzo brutalny świat, w którym podłączenie się człowieka bezpośrednio do sieci czy w pełni funkcjonująca sztuczna inteligencja to rzeczy normalne. Co prawda, pierwsze wzmianki o Internecie pojawiły się w latach sześćdziesiątych, ale przeciętnemu zjadaczowi chleba umożliwiono dostęp do niego dopiero trzydzieści lat później. Zatem Gibson w trylogii wyprzedza swoje czasy o co najmniej dekadę.

„Wyklonowali metr kwadratowy skóry: wyhodowali ją na blokach kolagenu i polisacharydach z chrząstek rekina.1

Wyobraźcie sobie, że jeśli ulegniecie nieszczęśliwemu wypadkowi, którego skutkiem będzie utrata kończyny, istnieje możliwość na przyłączenie do waszego ciała na przykład w pełni sprawnej i funkcjonalnej biomechanicznej ręki. A jeśli wasza wątroba lub serce odmawia posłuszeństwa, zamiast czekać na organ będziecie mogli go po prostu kupić w specjalnej klinice i nikt nie będzie musiał umrzeć, byście wy mogli żyć. W ten sposób można by przedłużyć ludzkie życie o dziesiątki lat!

Mało tego, możecie nie tylko naprawić to, co się zepsuło bądź zużyło, ponieważ dzięki specjalnym wszczepom ulepszenie ludzkiego organizmu to standard. Możliwość widzenia w ciemności? Ależ proszę! A może doba jest według was za krótka i chcecie przestać potrzebować snu? Żaden problem! To wszystko jest możliwe w rzeczywistości Gibsona.  Jednakże autor opisuje tu również deprawację człowieka, który osiągnął szczyt technologicznych możliwości. Ponieważ ludzie przekroczyli granice, które niegdyś wydawały się nieprzekraczalne, popadli w marazm. Stali się jeszcze bardziej brutalni, a wręcz odhumanizowani. Podczas lektury Trylogii Ciągu niejednokrotnie zastanawiałam się, gdzie kończy się człowiek, a zaczyna maszyna.

Powiązania

Wydawać by się mogło, że Neuromancer, Graf Zero i Mona Liza Turbo nie mają punktów wspólnych. Autor jednakże w bardzo zgrabny sposób łączy wszystkie wątki. Należy się po prostu uzbroić w cierpliwość. Trylogia nie jest książką łatwą – ani ze względu na styl pisania autora, ani ze względu na zawarte w niej treści. Z drugiej strony zakończenie daje czytelnikowi uczucie satysfakcji.

O wydaniu słów kilka

Wydanie Trylogii Ciągu w pojedynczym tomie to moim zdaniem świetny pomysł! Dzięki temu wszystko jest w jednym miejscu. Chociaż to opasłe tomiszcze może niektórych zniechęcać ze względu na pokaźną liczbę stron (według informacji wydawcy jest ich dokładnie 826), uważam, że nie można obok niego przejść obojętnie! Od strony technicznej Wydawnictwo Mag wykonało kawał dobrej roboty. Nie ma co się oszukiwać, seria wydawnicza Artefakty jest jedną z najlepiej wydanych do tej pory. Spójna szata graficzna, twarda oprawa i przełomowe tytuły sprawiają, że warto ją mieć na półce. A jak dodamy do tego jeszcze wstążeczkę, która może posłużyć za zakładkę, podejrzewam, że większość książkoholików będzie wniebowzięta.

Podsumowanie

Trylogia Ciągu to najważniejsza pozycja gatunku cyberpunk. Jeśli jesteście fanami tego motywu albo chociaż podobało wam się anime bądź film Ghost In the Shell, sięgnijcie po nią koniecznie! Klasyków w końcu trzeba znać, a William Gibson jest nim ponad wszelką wątpliwość! Choć ja odkryłam, że nie jest mi z tą odmianą science fiction po drodze, doceniam kunszt autora i jego wizjonerstwo.


1 Gibson W., Trylogia ciągu. Graf Zero, Warszawa 2015, s. 273.

Nasza ocena: 8/10

Kultowe powieści, które niestety bardzo się postarzały…



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 9/10
Styl: 6/10
Korekta i redakcja: 10/10
Exit mobile version