Site icon Ostatnia Tawerna

[Wywiad] UniCat Cosplay opowiada nam o sobie i idei „low cost cosplay”

Źródło: Rafał Zienkiewicz

Utalentowana artystka, kreatywna cosplayerka i jednocześnie niezwykle skromna osoba.

Poznałyśmy się podczas tegorocznej edycji Dni Fantastyki we Wrocławiu. UniCat brała udział w konkursie prezentując ręcznie (i za darmo) wykonany strój Alekstraszy. Kiedy podziwiałam jej fantastyczny występ przyszła mi do głowy myśl, że bardzo chciała bym ją poznać i zamienić chociaż dwa słowa. Przy pomocy mojego redakcyjnego kolegi (Artur, jeszcze raz dziękuję) udało nam się porozmawiać, a nawet dostałam możliwość zrobienia selfie z Murlokiem, którego bohaterka naszego wywiadu sama stworzyła!

Zachęcam Was gorąco do przeczytania i obejrzenia przepięknych zdjęć.

Ostatnia Tawerna: Od jak dawna zajmujesz się cosplayem i co sprawiło, że się nim zainteresowałaś?
UniCat: Cosplayem zajmuję się od kilku lat, jednak dopiero niedawno odkryłam co chcę robić. Początkowo zależało mi na tym, by się zmotywować. Chciałam nad sobą pracować, pokonać kilka słabości jak np. lęk przed wystąpieniami publicznymi. Cosplay okazał się idealny, ponieważ nosząc strój wchodzę w rolę i na chwilę przestaję być sobą. Gdy pierwsze bariery zostały przełamane, spojrzałam na wszystko z większym dystansem i mogłam skupić się na samych strojach i technikach dzięki którym powstają. Tak dotarłam do momentu, kiedy moją specjalizacją stało się wykorzystywanie zwykłych przedmiotów w roli materiałów na kostium. Oczywiście ten styl pracy wymagał innego podejścia i lepszego planowania. Nie od razu wiedziałam, że testery do lakierów są wspaniałym zamiennikiem smoczej łuski, a z podkładki pod talerze da się zrobić koronę. Prowadzę również zeszyt z zapiskami na temat tego co, gdzie i kiedy kupować najtaniej. Na wiele rzeczy jest odpowiedni sezon, w którym warto zrobić zapasy.

OT: Pamiętasz swój pierwszy strój?
UC: Nie mogłabym zapomnieć! To była SeeU, Vocaloid. Mimo mangowego wyglądu, to program komputerowy. Pamiętam, że przy pracy nad strojem używałam uszczelek, płyt CD i mnóstwa modeliny. Nie miałam wtedy nawet pistoletu na klej, co jest podstawą. Moja maszyna była prawdziwym antykiem zniesionym ze strychu – dwie opcje szycia do wyboru (prosto i zygzak), w dodatku na pedał. Właśnie dlatego radość z ukończonego stroju była tak wielka, że mierząc go przed lustrem naprawdę się popłakałam. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy strój zdobył nawet nagrodę! Do tej pory nie wstydziłabym się go założyć.

Fot.: Katarzyna Ziętek

Jak wspomniałam, cosplay był dla mnie motywacją do zmian, więc ta postać wymogła na mnie zrzucenie wagi, większego okazywania emocji i uczuć, opanowania podstaw makijażu. Nie skupiłam się wtedy aż tak na samym stroju, co na tym, by sama być jak najlepsza. To był dla mnie ogromny krok. Kiedy pierwszy raz stałam na scenie, miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę od wszystkich emocji. Serce biło mi tak głośno, że początkowo nie słyszałam podkładu swojego występu. Kiedyś stojąc w sklepie, musiałam powtarzać sobie co powiedzieć, a nagle byłam sama na wielkiej scenie, gdzie wszyscy patrzyli tylko na mnie. Kamery, aparaty, ogromna publiczność. A ja czułam się… Dumna.

Fot.: Iza Opala

OT: Czym kierujesz się w przyborze postaci do odtworzenia? Ważny jest wygląd, szczególnie ciekawe niuanse stroju czy charakter?
UC: Na początku dobierałam postaci tak, by mnie do czegoś zmotywowały. Potrzebowałam wejścia w rolę, by się czegoś nauczyć, więc pierwszeństwo miały postaci, które wyjątkowo lubię. Obecnie zajmuje się cosplayem w inny sposób – low cost cosplay wymógł na mnie dostosowywanie się do tego, co uda mi się znaleźć i jak to rozplanuję. Wciąż muszę lubić postać, by zacząć projekt, jednak sam proces doboru wygląda już zupełnie inaczej. Jestem również bardziej otwarta na zmiany w projektach, lubię realizować pomysły innych ludzi i sama staram się wykazać większą kreatywnością. Jeśli chodzi o charakter, to nietypowa osobowość jest zawsze zabawna do odegrania. Widzę również radość fanów serii, kiedy w rozmowie używam kwestii postaci. Przy bardziej popularnych bohaterach jest również większa szansa na spotkanie kogoś z tego samego uniwersum. Wtedy zaczyna się przedstawienie! Pamiętajcie jednak, że umiejętność grania swojej postaci to dodatkowy achievement, nie wymagajcie tego od wszystkich cosplayerów.

OT: Kto Cię inspiruje? Masz swój autorytet, wzór?
UC: Nigdy nie inspirowałam się żadną osobą, ponieważ zaczynając cosplay nie wiedziałam nic o społeczności. Z czasem zauważyłam kilku artystów o wyjątkowym podejściu do hobby i to ich się trzymam i wspieram. Są to osoby, które dobrze prowadzą swoje strony lub specjalizują się w czymś konkretnym. Wykorzystywanie swoich mocnych cech bardzo mi imponuje.
Wydaje mi się, że swoje trzy grosze dorzuciły tutaj memy i popularny low cost cosplay. Widząc jego pomysłowość, sama zaczęłam myśleć „a gdyby spróbować tego na poważnie?”. Jak widać można. I w ten sposób w moich strojach zaczęły pojawiać się testery lakierów do paznokci czy fragmenty butelek. Czasem sama jestem zaskoczona tym, co udało się wykorzystać albo na jak długo starcza mi jedna rzecz. Przykładowo futerko. Zrobiłam z niego 9 ogonów do Ahri, z resztek powstał strój Katariny a z pozostałości tego stroju wciąż robię dodatki do kolejnych ogonków czy uszek. I wiecie co? Wciąż mam pół reklamówki futra, mimo że kupiłam go „na styk”. Pamiętam też sytuację, kiedy potrzebowałam grubego łańcucha, pan w sklepie zaprezentował mi kilka po czym stwierdziłam „za ciężkie, nie dam rady nosić go cały dzień”. Dopiero po wyjściu ze sklepu zrozumiałam, jak mogło to zabrzmieć. A łańcuch się znalazł. Za darmo. Sąsiad dalej niczego nie zauważył.

Fot.: Iza Opala

OT: O czym myślisz podczas prezentacji swojej postaci? Masz tremę czy raczej skupiasz uwagę na czymś co pozwala Ci się odstresować?
UC: Stres to jedna z tych rzeczy, z którymi wciąż walczę. Jest mi bardzo ciężko swobodnie zaprezentować swój strój, raz zrobiłam to na tyle niejasno, że… Parę osób nie zauważyło, że gram swoją postać i odebrało każde moje słowo na poważnie. To był bardzo duży błąd. Początki zawsze są trudne, moje problemy opierały się głównie na braku wyczucia i znajomości środowiska. Weszłam w cosplay niczym Leeroy Jenkins. Od tego czasu na szczęście bardzo wiele zdążyło się zmienić.

Fot.: Iza Opala

OT: Wśród uczestników konwentów budzisz zainteresowanie, lubisz to czy Cię to irytuje?
UC: Uwielbiam! Nie ma nic lepszego niż założenie stroju publicznie. To jest ten moment, który znaczy dla mnie najwięcej. Uwielbiam rozmowy, wspólne zdjęcia, to że czasem ktoś po konwencie zapyta mnie o rady odnośnie swoich strojów – największa satysfakcja płynie z takich sytuacji. Na konwentach zawsze czuję, że jestem wśród swoich, jednak zdarzają się imprezy ze wstępem wolnym, wtedy bywa różnie. Zetknięcia z typowymi Sebixami nie należą do przyjemnych, szczególnie kiedy są po „jednym piwie za dużo”. Na szczęście mając kogoś obok, nic nie jest mi straszne. I każdemu cosplayerowi to polecam – być z kimś bliskim. Takie osoby są naprawdę niezastąpione. Można dzielić przyjemności związane z konwentem, ale i liczyć na pomoc, która przy strojach jest często potrzebna, np. przy zakładaniu czy drobnych naprawach. Nawet najporządniejszy strój nie jest niezniszczalny. Wiele osób właśnie dlatego pojawia się w kostiumie jedynie na konkursach, jednak osobiście wolę liczyć się z ewentualnymi stratami, ale w pełni wykorzystać czas, w którym mogę dzielić się swoją pracą na żywo. Wspólne zdjęcia to wspaniała pamiątka.

Fot.: Iza Opala

OT: Ile trwa tworzenie stroju, który element jest najtrudniejszy?
UC: Najdłużej powstawał strój Alexstraszy z World of Warcraft, zajął mi pół roku. Wszystko ze względu na to, że moim postanowieniem było stworzenie stroju „bez pieniędzy”. Chciałam pokazać, że najważniejszy w cosplayu jest poświęcony czas i nawet najlepszy materiał ani narzędzia nie wykonają pracy za nas. Kostium powstawał z własnoręcznie wyrabianych mas, starych ciuchów, pudełek, nawet samodzielnie zbierałam glinę na naszyjnik. To był bardzo długi proces, ale najbardziej satysfakcjonujący. To nie było moje pierwsze podejście do low cost cosplayu, a podsumowanie zdobytych umiejętności. Sama byłam ciekawa, czy podołam. Na szczęście nasze domy i garaże skrywają więcej skarbów, niż nam się wydaje.

Czasem udaje się trafić na materiały pozwalające stworzyć strój w zaledwie parę dni. Nie są to jednak stroje konkursowe, a jedynie do zdjęć czy na konwent. Pewnie ciekawi was też kwestia peruk. Te przeważnie kupuję zniszczone i je naprawiam lub wykorzystuję kupony na zagranicznych stronach. Jest wiele przykładów na to, jak można zaoszczędzić.

Fot.: Rafał Zienkiewicz

OT: Kiedy rozmawiałyśmy podczas Dni fantastyki we Wrocławiu powiedziałaś, że dbasz o to, by Twoje stroje były ekologiczne. Czy jest to trudne? Czy musisz kombinować bardziej niż Twój koledzy po fachu?
UC: To jest ogromnie trudne, jednak warto pamiętać, że jest to mój świadomy wybór. Chciałam pokazać cosplay z bardziej przystępnej strony. Panuje przeświadczenie, że to hobby jest drogie. Moim zdaniem MOŻE być drogie. Lepsze materiały kosztują, jednak nie zastąpią naszej pracy. Możliwe, że najprostszy cosplay znajdziemy we własnej szafie, jeśli odpowiednio skomponujemy ubrania. Nieważne z czego robimy swoje stroje, ważne jak to wykorzystamy. Każda droga jest dobra, jeśli wybieramy ją świadomie i z determinacją. Pokazuję, że „da się”, ale nie namawiam do tak skrajnego podejścia, a do szukania nowych rozwiązań wokół siebie. Wiele osób zaczynając hobby mierzy się z różnymi barierami, chciałam zniszczyć jedną z nich.

OT: Wiem, że poza cosplayem masz inne artystyczne zainteresowania, opowiesz o nich coś więcej?
UC: Cosplay połączył wszystkie artystyczne dziedziny jakie mnie interesowały, jednak poza tym najbardziej lubię tworzenie maskotek. To bardzo wdzięczna praca, ponieważ mam świadomość, że ktoś się później z niej cieszy. Zdarza mi się również malować i fotografować koleżanki. Mimo małego doświadczenia lubię, gdy mogę zrobić coś dla innych.

OT: Co jest najprzyjemniejszym elementem tej pracy?
UC:
Takich rzeczy jest sporo, ale wyróżnię kontakt z ludźmi. Bardzo lubię za to swoje profile w mediach społecznościowych, szczególnie fanpage, gdzie zwykle staram się nawiązać jakąś (niekoniecznie cosplayową) dyskusję z odbiorcami. Większość z aktywnych już dobrze kojarzę, wiem czym się interesują, czym zajmują w życiu i mogę ich w tym wspierać. Lubię, kiedy ktoś dzieli się ze mną swoją pracą, zawsze staram się zostawić im jakiś feedback. Coraz więcej osób zwraca się do mnie o pomoc przy strojach lub proszą o rady jak zacząć cosplay. To jest dla mnie ogromne wyróżnienie i największa satysfakcja. Na żywo taki kontakt jest dla mnie równie ważny, dlatego tak bardzo lubię nosić swoje stroje. Czasem są niewygodne, mimo to staram się wytrzymywać w nich cały dzień, by każdy miał szansę zrobić zdjęcie, czy porozmawiać. Mam taką możliwość dzięki pomocy osoby towarzyszącej, która bardzo dba o moje bezpieczeństwo, stąd mogę czerpać radość z konwentów w stu procentach. Tworzenie jest świetną zabawą, jednak to dzielenie się jest najprzyjemniejsze. Od niedawna lubię również sesje zdjęciowe, w tej kwestii też powoli się uczę. To kolejny pretekst, by częściej zakładać stroje, tym razem wśród niewtajemniczonych osób. Jestem bardzo zaskoczona tym, że naprawdę niewiele osób zwraca na mnie uwagę. Byłam w supermarkecie w stroju Ahri, na popularnym obiekcie turystycznym jako Poison Ivy, w parku jako Alexstrasza. Na palcach mogę policzyć, ilu ludzi mnie zaczepiło. Chociaż to tereny wiejskie, nie spotkałam się z negatywnym nastawieniem.

Fot.: Iza Opala

OT: Masz jakiś artystyczny cel, do którego dążysz i czy jest on ściśle powiązany z cosplayem?
UC: Małym celem jest każdy kolejny strój. Staram się zdobywać doświadczenie, które pozwoliłoby mi w kompetentny sposób pomagać osobom zaczynającym przygodę z cosplayem. Warsztaty czy wykłady są tym, do czego chciałabym dążyć. Wszystkiego uczyłam się samodzielnie, odkrywałam jak kreatywnie wykorzystywać zwykłe przedmioty, stworzyłam wiele notatek dotyczących świadomego kupowania potrzebnych rzeczy czy zmniejszenia zużycia droższych komponentów. Chciałabym dzielić się swoim doświadczeniem tak, by inni mieli łatwiej i mogli świadomie tworzyć swoje kostiumy.

Bardzo dziękuję UniCat za rozmowę, a Wam za zapoznanie się z jej treścią. Nie ulega wątpliwości, że nasza bohaterka to osoba wyjątkowa – zdolna, kreatywna i konsekwentna w realizowaniu swoich marzeń. Mam nadzieję, że dacie się zainspirować tak samo jak ja! Jeżeli chcecie dowiedzieć się jeszcze więcej o działalności cosplayerki to zachęcam do odwiedzenia jej fanpage na Facebook’u.

Exit mobile version