Site icon Ostatnia Tawerna

[WYWIAD] Sims Cosplay – pomysłowy i utalentowany duet

Czy seria gier The Sims oraz cosplay mogą iść w parze? Sims Cosplay udowadnia, że jest to jak najbardziej możliwe!

Niektórzy mają niesamowite pomysły, inni niebywały talent do ich realizacji, kolejni szczęśliwcy zaś łączą w sobie obie te cechy. A co się stanie, gdy spotkają się takie dwie osoby i rozpoczną współpracę? Dzięki ekipie Sims Cosplay możecie zobaczyć to na własne oczy! Chcecie wiedzieć coś więcej o tym zdolnym duecie? Zapraszam do lektury!

Hi tanulatanu? Sims Cosplay – sza bi tiba!

Ostatnia Tawerna: Wszystko ma swój początek. Co skłoniło Was do rozpoczęcia zabawy z cosplayem i jak się to zaczęło?

Don: Pierwszy raz poszłam ze znajomą na konwent w 2012 roku – był to Krakon. Wówczas zaproponowała mi zrobienie cosplayu z Hetalii. Jak na te czasy mój cosplay był bardzo amatorski, nie mówiąc o stroju czy makijażu – jednak ta zabawa spodobała mi się na tyle, że postanowiłam pokazać ją Dinie (którą poznałam jakieś 2-3 lata później). Odtąd wciągnęłam Dinę w to hobby. I muszę stwierdzić, że jest w tym znacznie lepsza ode mnie.

Dina: Jedno słowo, Don. Tak to Don mnie wciągnął w cosplay. Szczerze nie pamiętam, który to był rok, ale chyba 2014/2015? Pierwszym konwentem był Magnificon w Krakowie, na którym bawiłam się całkiem nieźle. Po pierwszym cosplayu zaczynasz myśleć „Kogo mogłabym jeszcze zrobić?” i tak to się zaczęło.

 

 

 

OT: Seria gier The Sims, która niedawno obchodziła swoje dwudzieste urodziny, raczej nie jest kojarzona z konkretnymi postaciami, a kreowaniem własnych rodzin. Skąd pomysł na tworzenie strojów w tym uniwersum?

Don: Wszystko zaczęło się od mojej wycieczki do lumpa, który wówczas był na Bagateli w Krakowie. Dostrzegłam tam sukienkę, idealnie pasującą do postaci Belli z pierwszej części Simsów. Zrobiłam wtedy zdjęcie i wysłałam Dinie – odpisała mi, że ma Simsy w planach. Słowo do słowa, doszłyśmy do wniosku, że warto wobec tego zrealizować jakiś cosplay z Simsów. Ulubioną postacią Diny jest Dina Caliente i taką postać też najpierw zrobiła – ja zaś, w ramach żartu, zrobiłam Dona Lotario, który swoją drogą jest moim ulubieńcem z dwójki. Zawsze miałam słabość do klasycznych latino loverów.

Dina: Tak jak napisał Don, przez wycieczkę do lumpeksu wszystko się zaczęło. Miałam w planach zrobić Dinę Caliente, ale to zdjęcie sukienki przyśpieszyło ten proces. Uwielbiam Dinę, dlatego przygodę z simsów rozpoczęłam robiąc jej próbny makijaż. Próbę uważam za sukcesywną, dlatego taki przydomek na stronie Sims Cosplay sobie przywłaszczyłam. Podobnie jak Don. Bardzo mi się to podoba, bo Don i Dina mają między sobą jakąś relację (no dobra, Don ma prawie z każdą simką hahahah), ale przynajmniej nasze postacie nie są wobec siebie obce i to jest ekstra!

 

OT: Simsy to seria gier licząca sobie kilka części i całą masę dodatków. Macie swoją ulubioną odsłonę?

Don: Osobiście bardzo lubię trójkę za grywalność (choć niestety nie za stabilność rozgrywki), natomiast największym sentymentem będę darzyć jedynkę i dwójkę. Szczególnie jedynka – była grą mojego dzieciństwa. Pamiętam ten moment, kiedy przyszedł do nas sąsiad z płytą – od tej chwili wsiąkłam kompletnie w świat Simów. Z dodatków z Jedynki najbardziej lubiłam Wakacje i Randkę, ale ogólnie zawsze najbardziej lubiłam dodatek Na Studiach, nieważne czy dotyczyło to dwójki, trójki czy nadchodzącej czwórki.

Dina: Ogromnym sentymentem darzę The Sims 2, ale moją ulubioną odsłoną jest The Sims 3. Początkowo nie mogłam się przerzucić z dwójki na trójkę, bo „ale oni mają świnkowate twarze, no nie umiem”, ale gdy brat skasował mi The sims 2 (zły on) to musiałam się przerzucić na The Sims 3, które mieliśmy zainstalowane i nie żałuję. Mimo sentymentu do Ts2, Ts3 oferuje znacznie więcej. Ogromnym plusem był dla mnie otwarty świat! W ten sposób będąc w domu mogłam w mieście szukać simów, których lubię i „przypadkowo” się tam znaleźć, hahaha. Obie odsłony mają to coś, w trójce brakuje mi fajnych historii jak w ts2, a w ts2 brakuje mi sporo opcji, które oferuje ts3. Są w pewny sposób uzupełnieniem. Jeśli chodzi o najnowsze Ts4 to mam mieszane odczucia. Jest w porządku, ale plastelinowe/komiksowe odsłony nie są dla mnie.

 

 

OT: Jakie są największe wyzwania z jakimi mierzycie się przy tworzeniu strojów kolejnych simów?

Don: Osobiście dla mnie największym wyzwaniem jest makijaż. Nie potrafię malować się na kobiety. Jeśli chodzi o stroje, największym wyzwaniem jest dla mnie znaleźć pasujące ubrania, gdyż strojów nie szyjemy – są na tyle uniwersalne i standardowe, że nie ma potrzeby tworzenia ich od podstaw, co najwyżej trzeba je lekko zmodyfikować, np. zaprojektować tatuaż czy nadruk.

Dina: Chyba szukanie odpowiedników stroju. Simy w głównej mierze mają normalne ubrania, dlatego szycie od podstaw jest bardzo zbędne. Niekiedy występują elementy, które musimy dorobić, ale to żaden problem. Zawsze sobie z tym radzimy! Zazwyczaj nie kupujemy nowych ubrań, chodzimy do lumpeksów i szukamy odpowiedników. Wychodzi dużo taniej, a efekt jest naprawdę dobry!

 

OT: Wiem, że Sims Cosplay to nie jedyny wasz projekt związany z cosplayem. Opowiecie coś o innych waszych pracach?

Don: W 2018 roku skupiłyśmy się głównie na serii Red Dead Redemption – właściwie był to pomysł Diny. Przyznam, że początkowo byłam sceptyczna co do tego pomysłu, dopóki nie zobaczyłam pierwszych gameplayów. Od tego momentu pokochałam postać Micaha Bella z gry – i na nim przede wszystkim obecnie się skupiam w cosplayu. Oprócz tego prowadziłyśmy również inne fanpejdże, m.in. ze Słodkiego Flirtu, jednak nasze zainteresowanie serią SF wypaliło się po ostatnich zmianach zarządzonych przez twórcę gry, Beemoov. Teraz przymierzamy się do czegoś nowego – mam nadzieję, że to wypali.

Dina: Tak jak napisał Don, skupiłyśmy się głównie na Red dead Redemption 2. Klimaty westernowe to coś, co bardzo nam odpowiada. Jeśli chodzi o mnie przerzuciłam się w zupełności na cosplaye z gier i niedługo znów będę miała okazje pokazać coś nowego.

 

 

OT: Cosplay to nie tylko stroje i występy, ale też sporo twórczej pracy i nieustanny rozwój. Czy cosplay nauczył was czegoś, co przydało się w codzienności lub wpłynęło na to jak ona wygląda?

Don: Na pewno nauczył mnie bardziej twórczego kombinowania. Tworząc koszulki z Simsów, nauczyłam się przenosić projekty do świata realnego. Dużo mi to pomogło przy nauce Illustratora, gdyż wówczas kształciłam się na grafika. Ponadto, jako że ubrania zwykle znajdujemy, nauczyłam się zasady ‘zero waste’.

Dina: Wbrew pozorom cosplay pozwala rozwinąć dużo umiejętności, poczynając od szycia, kreatywności (jak stworzyć jakieś elementy), pozowanie ciałem i mimiką, jak zrobić dobry cosplay z małym nakładem kosztów, a także współpraca z innymi cosplayerami. Umiejętność taka jak szycie przydaje się w codziennym życiu, często zrobi nam się jakaś dziura w bluzce, spodniach czy nawet skarpetce. Nie umiałam szyć, ale teraz mam jakieś minimalne wyobrażenie jak to zrobić, bo to, że umiem szyć to zbyt duże słowo.
Kreatywność też jest bardzo pomocna! Chociażby w zrobieniu fajnego prezentu, czy nawet udekorowania go.
I ludzie!! Przez wspólne sesje zdjęciowe można poznać wystrzałowych ludzi. Znajomości często zostają na dłużej, ale wymiana „umiejętnościami” też jest bardzo fajna. Ty pokażesz coś, co umiesz i ta osoba tego potrzebuje, a ona tobie coś innego także zawsze fajnie mieć znajomości.

 

OT: Co uważacie za największe wyzwanie w tworzeniu cosplayu?

Don: Dobre oddanie postaci! Jak wspomniałam, dla mnie największym wyzwaniem jest makijaż, zwłaszcza na kobiety. Zrobienie projektu graficznego to dla mnie betka – natomiast makijaż, wymagający umiejętności manualnych i umiejętności w tej dziedzinie, jest już znacznie trudniejszy.

Dina: Odpowiem krótko. Dla mnie zawsze największym wyzwaniem w cosplayu jest makijaż i mimika twarzy. Strojem nigdy się nie przejmuje, bo coś się wymyśli, ale mimiki trzeba się wyuczyć, by wyglądać jak postać. Każda postać ma swoje charakterystyczne spojrzenie, nie wiem, lekko uchylone usta, czy zadziorny uśmieszek. Takie elementy są dla mnie bardzo ważne i zarazem najtrudniejsze. Makijaż też jest trudny, niekiedy robisz próby kilkukrotnie i wciąż widzisz, że coś jest nie tak, więc i do tego trzeba mieć cierpliwość.

 

 

OT: Możecie nam zdradzić swoje najbliższe plany na kolejne stroje czy też projekty?

Don: Chciałabym, ale przy moim szczęściu, jeśli deklaruję, że coś/kogoś zrobię, to zwykle później mi nie wychodzi. Najwyraźniej sama sobie szczęście zapeszam.

Dina: Popieram Dona. Zazwyczaj wtedy plany nie wypalają, ale powiem jedno, jeśli chodzi o mnie. To projekty ze starszych gier. Mam ogromną nadzieję obfocić je w tym roku.

OT: Cosplay działa na wyobraźnie i zachęca do tworzenia kolejne pokolenia. Jakie rady macie dla tych, którzy chcą rozpocząć zabawę z wcielaniem się w ulubione postacie?

Don: Szczerze… miejcie dużo pieniędzy i bądźcie świadomi, że często przekroczycie własny budżet (chyba, że potraficie kombinować naprawdę bardzo kreatywnie w stylu używania skorupek do jajek, ale to już jest dopiero level pro jak dla mnie). Co istotne, to pamiętajcie o cierpliwości – w cosplayu nic nie przychodzi od razu i nic nie zrobi się samo. A co najważniejsze – pamiętajcie, że to zabawa, a nie sprawa życia i śmierci, którą należy brać osobiście i do siebie. Na start warto zaczynać od małych projektów, które nie pochłoną dużego budżetu i nie wymagają na start dużych umiejętności.

Dina: Przede wszystko bawcie się tym! Nie ładujcie na początku bardzo dużych pieniędzy w cosplay, bo to bez sensu. Zawsze można znaleźć jakiś fajny sposób by zrobić coś taniej i by wyglądało dobrze (odpowiedniki). To moja wieczna zasada i powiem wam, że jestem zadowolona, bo nie bankrutuję. Często bywa tak, że postać bardzo szybko się nudzi, a władowane pieniążki niestety przepadają, dlatego lepiej włożyć mniej, a bawić się równie dobrze.
Traktujcie to jako hobby!!! I bawcie się cosplayem. To jedyna zasada.

Exit mobile version