Site icon Ostatnia Tawerna

[WYWIAD] Daniel Komorowski – autor serii „Furia wikingów”

Materiały partnerskie

Saga Furia wikingów właśnie zmierza ku finałowi. Nie tak dawno premierę miał jej siódmy tom Żądza krwi (pod naszym patronatem), a teraz z niecierpliwością czekamy na kolejny, a zarazem ostatni. W oczekiwaniu rozmawiamy z autorem – Danielem Komorowskim, m.in. o tym, jak powstawała cała seria oraz o dalszych planach rozbudowy tego świata.

Ostatnia Tawerna: Palili, gwałcili, rabowali – taki jest powszechny obraz wikingów. Gdzie i kiedy zrodziła się pańska pasja do nich?

Daniel Komorowski: Nie będę tutaj oryginalny. Pasja narodziła się przy oglądaniu serialu Wikingowie. Od zawsze lubiłem historie, a zwłaszcza okres średniowiecza i gdy trafiłem na wspomniany serial, to po prostu przepadłem. Oglądałem odcinek za odcinkiem, sezon za sezonem i tak kiełkowało moje zainteresowanie, aż urosło do rozmiarów, które wpłynęło na decyzję o napisaniu książki.

OT: Kiedy i dlaczego to zainteresowanie przerodziło się w pomysł napisania powieści?

DK: Bardzo zafascynował mnie świat wikingów. Ich wierzenia, waleczność i cała reszta. Czytałem i oglądałem wszystko, co z nimi związane i w pewnym momencie w mojej głowie po prostu pojawiło się pytanie: „A co gdyby o nich napisać?”. Prace nad ósmym tomem serii są zakończone, a obecnie finalizuję również te nad pierwszym otwierającym podserię z wydarzeń sprzed pierwszego tomu, także myślę, że decyzja o wstąpieniu na ścieżkę pisarską była bardzo dobra.

Materiały partnerskie

OT: Saga Furia wikingów właśnie zmierza ku finałowi – ukazał się już siódmy, przedostatni tom Żądza krwi. Czy od początku miała to być tak rozbudowana, ośmiotomowa seria?

DK: Z początku zakładałem powstanie czterech tomów, lecz to było, zanim został wydany pierwszy tom. Mój materiał po wysłaniu do wydawnictwa okazał się na tyle objętościowy (ponad 900 stron książkowych), że woleli rozdzielić go na dwie części, gdyż taka „cegła” w debiucie może trochę odstraszać potencjalnego czytelnika. Wtedy jakoś nie miałem orientacji ile arkuszy, czy stron maszynopisu, to ile stron książkowych itd. Tak się jednak szczęśliwe złożyło, że mniej więcej w połowie książki miałem idealny moment na wspomniany podział, więc nie było z tym jakichś wielkich problemów. Tym sposobem z planowanych czterech tomów, powstało osiem.

OT: Przed sięgnięciem po pióro miał Pan obmyślony zarys całości i wiedział, jak to się skończy? Czy może pomysły rodziły się ad hoc, w trakcie pracy?

DK: W momencie rozpoczęcia pisania miałem ogólny zarys. Wiedziałem, co będę chciał osiągnąć, jakie drogi przypisać którym postaciom, jakie rozegrać wielkie bitwy, lecz to był tylko główny szkic. Dla każdego tomu miałem przypisane główne wątki, główne wydarzenia, a przed przystąpieniem do prac nad każdym kolejnym tomem, był on skrupulatnie opracowywany, a szkic dopieszczany. Jako ciekawostkę mogę zdradzić, że od samego początku wiedziałem, jak zakończę serię, a nawet, jakie pojawią się słowa w finale.

OT: Co sprawiało największy kłopot podczas pisania sagi?

DK: Szczerze mówiąc, nie było takich rzeczy. Pisanie sprawiało mi od samego początku ogromną frajdę. To niesamowicie przyjemne i satysfakcjonujące uczucie móc na kartach powieści budować świat, tchnąć życie w postaci, kierować nimi. Bardzo lubię opracowywać książki, planować to wszystko. W Furii wikingów, o czym bardzo dobrze czytelnicy zdają sobie sprawę, dzieje się naprawdę bardzo dużo. Jeśli miałbym za wszelką cenę znaleźć jakiś kłopot, to może… ograniczenie ilości wątków? Tak, coś w tym może być. Jak wspomniałem, dzieje się dużo, a chciałem zmieścić jeszcze więcej, lecz obawiałem się „przedobrzenia”, a także wydłużenia serii w nieskończoność. Bardzo chciałem między innymi pokazać szereg ziem, na które przybyli wikingowie, a o których dotąd nie wspominałem, lecz koniec końców zrezygnowałem z tego, gdyż byłoby to dodatkowe kilka tomów. Lecz kiedyś kto wie, czy nie wrócę do odrzuconych pomysłów?

OT: Jaką metodę pisania Pan preferuje? Systematycznie, codziennie, narzucając sobie dyscyplinę i konkretną liczbę znaków dziennie, czy raczej spontanicznie np. siadając do komputera w weekend albo w czasie wolnym?

DK: Piszę systematycznie, a gdy nie piszę, czuję głód pisania. Można więc powiedzieć, że staram się pisać jak najwięcej. Tak, tak, jestem od tego uzależniony.

OT: Czy pojawiały się momenty zwątpienia, utraty weny? Ile czasu?

DK: Powiem szczerze, że ani razu nie musiałem zmagać się z tym problemem. Wiele razy się tego obawiałem, słysząc, że zdarza się to u pisarzy, lecz mam to szczęście, że mnie ów kryzys nigdy nie spotkał. Mam nadzieję, że nigdy się to nie zmieni i pisanie dalej będzie szło mi tak sprawnie, jak do tej pory.

OT: Ile w Pana książkach jest fikcji, a ile faktów historycznych?

DK: Ciężko to określić. Moje książki bazują na podstawie wydarzeń i postaci historycznych, ale nie są ich dokładnym przedstawieniem. Trudno dokładnie powiedzieć, jaka część książki jest fikcją, a jaka nie.

OT: Z jakich źródeł Pan korzystał, wspierając się wiedzą historyczną? Które opracowania były pomocne i którego z badaczy zajmujących się wikingami ceni Pan najbardziej?

DK: Korzystałem z naprawdę wielu źródeł. Książki, artykuły w Internecie. Po prostu wszystko, na co tylko trafiłem, nie ograniczałem się w tej gestii. Czy któregoś badacza cenię najbardziej? Doceniam wszystkich jednakowo. Każdy włożył spory wysiłek w swoją pracę, dzięki czemu możemy dowiedzieć się czegoś o wikingach, poznać ich lepiej. Z szacunku przed każdym chylę czoła.

OT: Czy i jaki wpływ na Pana twórczość wywarł serial Wikingowie? Czy czytelnik Pana sagi odnajdzie w niej nawiązania do tej serii?

DK: Jak wspomniałem na początku, serial Wikingowie miał na mnie bardzo duży wpływ. To głównie dzięki niemu narodziła się moja pasja do tematu. Odnośnie nawiązań, zarówno w książce, jak i serialu pojawiają się niektóre te same postaci historyczne, jak i bitwy, więc siłą rzeczy czasami można dostrzec pewne podobieństwa, lecz trudno o inny wniosek. Obydwa dzieła opowiadają o tych samych czasach czy między innymi o Ragnarze, więc ciężko o brak skojarzeń. Historie same w sobie jednak diametralnie się różnią.

OT: Ostatnio wiele się mówi o wpływach wikińskich u początków naszej państwowości. Czy Polacy mają coś wspólnego z wikingami? Czy coś nas łączy z tymi „chuliganami” z Północy?

DK: Tutaj zdania są podzielone. Co jakiś czas dowiadujemy się o odnalezionych nowych szczątkach, prowadzonych badaniach. Co mogę jednak powiedzieć, to że byłoby to według mnie dosyć nierealne, gdybyśmy nie mieli z nimi nic wspólnego. Wikingowie podróżowali po całym świecie, czasem się tam osiedlając. Nasze tereny leżały bardzo blisko ich pierwotnych siedzib, więc wydaje mi się to być więcej niż pewnym, że byli również u nas, a co za tym zostawili swój ślad chociażby w naszych genach. Uważam, że nie pominęliby tak bliskich ziem, gdyż byłoby to po prostu nielogiczne, a rozumu wikingom nie brakowało.

OT: W dobie mundialu clou rozrywki stanowi piłka nożna, wciąż popularne są skoki narciarskie… A jakimi rozrywkami umilali sobie czas wikingowie, kiedy akurat nie podbijali innych krajów? Uprawiali jakieś sporty w dzisiejszym rozumieniu?

DK: Wikingowie mierzyli się we wszystkim, w czym tylko się dało. Na każdym kroku starali się udowodnić swoją wyższość, a przy tym zdobyć sławę. Zmagania głównie dotyczyły umiejętności wykorzystywanych również w walce jak szermierka, rzut włócznią, czy strzelanie z łuku. Do tego jazda konto, różnego rodzaju wyścigi.
Swoje słyszałem również o zmaganiach nieco mniej, że tak powiem „przyziemnych”, jak chociażby przeskakiwanie po wiosłach wystawionych z łodzi, gdzie wygrywał wiking, który pokonał ich więcej, a zadanie jak może się wydawać, musiało należeć do nie lada wyzwań.
Z zadań mniej opierających się na tężyźnie fizycznej, lubowali się również w grze wykorzystującej z kolei w większym stopniu tę drugą tężyznę – umysłową – o nazwie hnefatafl, która jest brana przez niektórych za przodka naszych obecnych szachów.

Materiały partnerskie

OT: Ostatnim tomem cyklu Furia wikingów będzie Wojna bogów. Rodzi się zatem pytanie: co dalej?

DK: Dużo dobrego. Po Wojnie bogów ruszamy z podserią, której akcja będzie osadzona przed wydarzeniami Furii wikingów. Dla fanów wikingów będzie to czysta gratka. Do tego mam plany na inne serie. W marcu ruszam między innymi z powieścią o Mieszku I, więc że tak powiem, będzie coś z naszego rodzimego podwórka. Myślę, że jest na co czekać.

OT: Dziękuję za rozmowę.

Exit mobile version