Brzdęk! Nie drażnij smoka łączy mechanikę deck-buildingu i press your luck, a ponadto dopuszcza eliminację graczy. Czy z tego miszmaszu można stworzyć dobrą grę?
Niełatwo jest ubić smoka, nic dziwnego zatem iż złodziejaszki, które postanowiły ukraść złoto i artefakty spod nosa tego gada, natknęły się na całą masę porzuconego sprzętu. I choć plan, by zakraść się po cichu do leża smoka, zabrać co lepsze łupy i uciec, wydawał się perfekcyjny, to nasi bohaterowie nie przewidzieli jednego. W lochu jest straszliwie ciemno, więc co rusz, któryś się potyka… Niestety smok ma bardzo dobry słuch… oto Brzdęk! Nie drażnij smoka.
Towarzysze, klejnoty, okazje i potwory
Brzdęk! Nie drażnij smoka to przede wszystkim 183 karty oraz dwustronna plansza. Do tego dochodzi stos żetonów, kosteczki i pionki w kolorach graczy, figurka smoka oraz worek. Wypraska umieszczona w grze spełnia swoje zadanie, doskonale segreguje karty na trzy stosy (talia graczy, talia lochów i talia rezerwy), które można bez problemu zakoszulkować. Jedynie woreczek nie ma dedykowanego miejsca i trzeba go lekko wcisnąć do jednej przegródki. Pudełko mogłoby być nieznacznie mniejsze. Nie widzę sensu w dawaniu większej wypraski niż rozmiar planszy.
Poczuj oddech smoka na plecach…
Rozgrywka w Brzdęk! nie należy do skomplikowanych. To typowe budowanie talii. W swojej turze zagrywamy pięć kart z ręki. Dzięki nim możemy zyskać jeden z trzech zasobów, tj. buty (umożliwiają przemieszczanie się po planszy), miecze (służą do walki z potworami) oraz punkty sprawności (potrzebne do kupowania nowych kart). Oczywiście czasem trafią się także nietypowe zdolności, jak: teleportacja, generowanie brzdęku, pozyskanie złota. Cała filozofia opiera się na tworzeniu combosów między kartami a planszą i na znalezieniu optymalnej ścieżki (niektóre korytarze wymagają klucza, inne dodatkowego buta, a w innych rezydują potwory, które zadadzą nam obrażenie, jeśli nie zużyjemy miecza).
Jak wskazuje nazwa gry, ważną rolę odgrywają brzdęki. Jest to po prostu hałas, jaki generujemy, potykając się czy korzystając z nietypowych przedmiotów (np. Śpiewający Miecz). Brzdęki to kosteczki w naszym kolorze, które musimy umieścić w obszarze brzdęk! w momencie dociągnięcia karty z symbolem smoczego ataku te sześciany trafiają do woreczka. Następnie losujemy ich tyle, ile wskazuje znacznik smoka na torze furii. Jeśli trafi się czarna kostka, nic się nie dzieje, ale jeśli będzie ona w naszym kolorze, to otrzymujemy obrażenie (dziesięć kosteczek na torze życia = zgon).
Aby zwyciężyć, musimy zejść do podziemi, zgarnąć artefakt (od pięciu do trzydziestu punktów zwycięstwa) i uciec na powierzchnię. Wygrywa ten z graczy, który przeżyje i zdobędzie najwięcej punktów zwycięstwa z artefaktów, kart i sekretów. Tak w skrócie wygląda rozgrywka w Brzdęk! Nie drażnij smoka.
W drodze po artefakt
Rozgrywka daje masę satysfakcji. Podoba mi się budowanie talii. Część kart ma ciekawe efekty, jak teleportacja, wymuszanie na innych dołożenia jednego brzdęku czy odrzucenie kart, aby zdobyć miecze lub pieniądze albo odzyskać jeden punkt zdrowia. Wszystko to powoduje, że po pierwszej turze nasza talia za każdym razem będzie odmienna, czasem większy nacisk zostanie położony na eliminowanie brzdęków lub wprost przeciwnie. Zatem Brzdęk! oferuje wiele różnych możliwych rozwiązań taktycznych, oczywiście nie da się ukryć, że duży wpływ ma też losowość w doborze kart z własnej talii, jak i talii lochu. Niemniej rozwijanie swojego decku i planowanie ruchów po mapie jest satysfakcjonujące.
Podoba mi się, że podzielono karty na typy: towarzysze, klejnoty, okazje, potwory. Szczególnie wyróżniają się te dwie ostatnie. Fioletowe karty (okazje) oferują od razu jakiś efekt i są odrzucane, dzięki czemu możemy szybciej przemieścić się w turze czy odzyskać zdrowie. Potwory natomiast to zmyślne wykorzystywanie mieczy, aby zdobywać głównie złoto. Oczywiście tytułowe brzdęki wprowadzają element niepewności. Lepiej być chciwym czy może wziąć pierwszy lepszy artefakt i uciekać na powierzchnię? Press your luck dobrze się tutaj sprawdza. Nie tylko obmyślamy taktykę na najbliższą rundę, ale również szacujemy ryzyko.
Dwustronna plansza zdecydowanie zwiększa regrywalność.
Ponadto podoba mi się zbieranie pieniędzy i kupowanie przedmiotów. Klucz ułatwia poruszanie, korona to dodatkowe punkty zwycięstwa, a plecak pozwala zabrać jeszcze jeden artefakt. Szkoda tylko, że nie ma więcej ekwipunku. Sekrety, tj. zakryte żetony, które znajdują się w różnych pomieszczeniach, to dodatkowe punkty zwycięstwa, eliksiry (zdrowie, miecze, buty), pieniądze i smocze jaja. Fajna sprawa. Losowe rozmieszczenie tych żetonów zachęca do eksploracji. Warto wspomnieć, że niektóre sekrety (np. figurka małpiego bożka), przedmioty (np. korona) wpływają pozytywnie na karty, zatem można tworzyć różne combosy i pozyskiwać punkty zwycięstwa na wiele sposobów.
Eliminacja graczy dodaje smaczku tej grze, a osoba, która zakończy rozgrywkę, na szczęście nie będzie długo czekała, bo kiedy umrze albo wyjdzie z podziemi, zacznie się końcowe odliczanie.
Uciekajcie głupcy!
Moi współgracze słusznie zwrócili uwagę na to, że brzdęki powinny być oznaczone symbolem na karcie, a nie tylko tekstem, który to przydaje się do wyjaśnienia rzadszych i bardziej skomplikowanych efektów. Gracz wyeliminowany, choć nadal bierze bierny udział w grze, inaczej niż np. w Potworach w Tokio, może się nudzić, zwłaszcza gdy pozostali gracze będą długo rozmyślać. Mimo wszystko częste granie może znudzić, dwie mapy to niewiele (na pomoc przychodzą oczywiście dodatki), zwłaszcza że nasza trasa zdeterminowana jest przede wszystkim przez przedmiot, który chcemy zdobyć, a artefakty zawsze rozmieszczone są w tych samych miejscach. Mimo wszystko te detale to raczej łyżka dziegciu w beczce miodu, bo Brzdęk! dostarcza dużo frajdy.
Lochokrążca, Czyhacz, Rzygołak Rzygmunt…
Na koniec wspomnę o dwóch istotnych rzeczach. Po pierwsze chcę pochwalić tłumaczy (Łukasz Gralak, Tomasz Międzik, Marian Dudek) za wykonanie dobrej roboty. Podobają mi się opisy na kartach (np. Ogr: Ignorancja rodzi agresję, a on naprawdę jest ignorantem, ang. It crushes what it doesn’t understand. Which is a lot) i polskie odpowiedniki, jak Paserka (Gem Collector), Twardogłowy (Orc Grunt), Przewodnik wycieczki (Tunnel Guide), Królowa Kier (The Queen of Hearts), Cichobiegi (Boots of Swiftness). Po drugie Brzdęk! zyskuje na regrywalności dzięki aplikacji. Umożliwia ona rozgrywkę solo, a do gry wieloosobowej dodaje mechanikę Porucznika. Opiera się ona na trzech wydarzenia (np. weź 3 monety w czasie swojej tury), które mogą, ale nie muszą, wywołać jakiś efekt (np. wszyscy gracze +2 brzdęki). Aplikacja kładzie przez to jeszcze większy nacisk na press your luck. Już nie tylko musimy uważać na brzdęki, ale także na gniew meduzy (Porucznika). Zatem można opcjonalnie wzbogacić rozgrywkę. Jedyną wadą aplikacji jest brak języka polskiego, ale wystarczy znajomość angielskiego na poziomie podstawowym, aby poradzić sobie i z tym problemem.
Czy warto drażnić smoka?
Zdecydowanie tak. Ta gra to świetny miks różnych mechanik, dzięki czemu można sporo pokombinować, a co najważniejsze oferuje także mnóstwo emocji. Brzdęk! nie rozczarował mnie, a wprost przeciwnie – on mnie oczarował.
Dziękujemy wydawnictwu Lucrum Games za przekazanie gry do recenzji.
Nasza ocena: 7,8/10
Nasza ocena: Brzdęk! Nie drażnij smoka to genialny deck-building z planszą, a także mechaniką press your luck. Dostarcza niezapomnianych emocji.Grywalność: 8,5/10
Jakość wydania: 8/10
Regrywalność: 7/10