Site icon Ostatnia Tawerna

Wyprawa w głąb zony – Recenzja gry „Chernobylite”

Chernobylite to najambitniejszy i prawdopodobnie najlepszy do tej pory projekt gliwickiego Farm51. Co nie znaczy, że obyło się bez potknięć.

Mamy świetny okres dla fanów gier wpisujących się w szeroko pojęte postapo. Ledwie kilka miesięcy temu premierę miał wysoko oceniany NieR Replicant, w grudniu do sprzedaży trafi polskie Dying Light 2, a w 2022 roku w końcu ukaże się długo wyczekiwany S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chernobyl. Pewnie to właśnie wyczekujący na tę ostatnią pozycję zwrócili szczególną uwagę na najnowszy tytuł od Farm51. Choć to nadal mocno inne doświadczenie, to akcję osadzono w podobnych realiach, zaś dzięki wsparciu społeczności na Kickstarterze gra przeszła długą drogę od stosunkowo prostego w początkowych planach „symulatora chodzenia” do produkcji z elementami survivalu, RPGa i FPSa. Jak wyszło to połączenie?

Dawno temu w Czarnobylu

Bez wątpienia historia stanowi serce Chernobylite; podczas kampanii fabularnej przyjdzie nam pokierować losami Igora – naukowca i byłego pracownika elektrowni w Czarnobylu. 30 lat temu, podczas słynnej katastrofy, ukochana protagonisty zaginęła. Niespodziewanie jednak otrzymuje on przesyłkę ze zdjęciem kobiety, która to z kolei nawiedza go w tajemniczych snach. Targany wątpliwościami Igor wyrusza więc do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia z nadzieją na odnalezienie Tatiany. Punkt wyjścia opowieści wydaje się dość sztampowy, ale to tylko złudne wrażenie, usypiające czujność w pierwszych minutach. Szybko bowiem okazuje się, że dostać się do elektrowni nie będzie tak łatwo, a co więcej, prowadzone są w niej badania nad tajemniczym minerałem – czarnobylitem, zaś w strefie pojawiają się zmutowane potwory.

Dużą część gry poświęcono więc przygotowaniom do powtórnej próby wejścia do elektrowni. Wprawdzie opcja napadu zostaje odblokowana od razu po prologu, ale nie jest to zalecane, nie tylko ze względu na poziom trudności, ale i zawartość fabuły. Wykonując codziennie kolejne misje, Igor poznaje nowych towarzyszy gotowych go wesprzeć, którzy z kolei wnoszą własne wątki. Do tego protagonista prowadzi kilka śledztw odsłaniających kolejne sekrety czarnobylitu, Tatiany i działań prowadzonych przez wrogą prywatną armię, NAR. Trzeba przy tym twórcom oddać, że Chernobylite jest naprawdę bardzo dobrze napisaną grą. Historia od początku intryguje, zwłaszcza w kwestii zgłębiania lore interesującego świata. Dobre wrażenie sprawia również drużyna wypełniona wyrazistymi charakterami, co w połączeniu z talentem scenarzystów sprawia, że dialogów słucha się świetnie. Zwłaszcza przy włączeniu rosyjskiej ścieżki dźwiękowej, która dodatkowo potęguje atmosferę w zapuszczonych radzieckich terenach.

Tym bardziej cieszy, że tak dobra historia ma nieliniowy charakter. Jak na grę o mniejszej skali, w Chernobylite znajdziemy zaskakująco wiele niełatwych wyborów do podjęcia. Co więcej, często ich konsekwencje będą widoczne dopiero jakiś czas później i mogą wpłynąć na przebieg finałowej misji. Jednakże decyzje nie mają ostatecznie aż tak dużej wagi, przez pewną (na szczęście zupełnie opcjonalną) mechanikę, która budzi we mnie mieszane uczucia, lecz przez jej związanie z fabułą pominę szczegóły.

Przetrwaj w zonie

Jak wspomniałem, rdzeń Chernobylite stanowią przygotowania do głównego zadania w czarnobylskiej elektrowni i jest to mocno związane z rozgrywką. Ta podzielona jest na kolejne dni. Każdego ranka Igor przydziela sobie i innym postaciom dostępne zadania. Te służą nie tylko odkrywaniu opowieści, ale i pozyskiwaniu zasobów. W produkcji bowiem dość silnie są zaakcentowane elementy survivalu. Między misjami rozbudowujemy bazę, żeby móc ulepszać wyposażenie i zwiększać morale drużyny. Zasoby potrzebne są też do wytwarzania przedmiotów konsumpcyjnych czy amunicji i pułapek przydatnych w zonie. W praktyce jednak te mechaniki są niezbyt złożone i na średnim poziomie trudności właściwie nigdy nie miałem trudności z pozyskaniem elementów do wytwarzania lub racji żywnościowych, które dzielimy w zespole (wystarczy uważna eksploracja). Być może wynika to z tak mocnego nacisku na fabułę i chęci nieodstraszenia szerszej publiczności wysokim progiem wejścia.

Jeszcze bardziej szczątkowe są systemy pożyczone z gier RPG. Wprawdzie, jak już wspomniałem, system wyborów wypada zaskakująco dobrze i pozwala pokierować wątkami. Rozgrywka natomiast jak najbardziej jest liniowa, a co więcej, w grze znajdziemy bardzo mało dostępnego do wykorzystania wyposażenia. Ciekawy za to jest system rozwoju postaci. Zdobyte punkty doświadczenia można wymienić na konkretne umiejętności u różnych członków drużyny. Każdy z nich jest w stanie nauczyć Igora innego typu zdolności. Dla przykładu: były wojskowy, Oliver, naturalnie będzie specjalizował się w walce, zaś doświadczony stalker Michaił pokaże, jak efektywniej pozyskiwać zasoby. Co więcej, rozwoju nie sprowadzono do zwykłego wyboru pozycji z drzewka umiejętności, ale przygotowano krótkie scenki nauki, nierzadko połączone z prostymi tutorialami. Jak również można się domyślić, Igor nie raz natrafi na wrogo nastawione postaci. Dostępne jest kilka sztuk oręża z całkiem udanym systemem działania, ale twórcy ewidentnie promują oszczędzanie amunicji i skryte działanie. Szkoda tylko, że w takim razie mechanizmy skradankowe nie zostały bardziej dopracowane.

Największą wadą przy tym pozostaje powtarzalność. W grze znajdziemy raptem kilka niezbyt dużych map, na których w kolejnych misjach będziemy niejednokrotnie wracać do poznanych już lokacji.

Piękno skażenia

Dobrze, że przynajmniej miejsce akcji eksploruje się z wielką przyjemnością. Nie dziwi to o tyle, że produkcja zaczynała właśnie jako „symulator chodzenia”. Dlatego też sporo czasu spędzimy, powoli przemierzając Strefę Wykluczenia, zbierając zasoby i odkrywając historię. A wygląda ona ślicznie, w swym apokaliptycznym charakterze. Choć nie jest to może szczyt dzisiejszych możliwości graficznych (niedoróbki widoczne są zwłaszcza w wyglądzie i zachowaniu innych postaci), to dzięki wykorzystaniu technologii fotogrametrii udało się stworzyć pełne detali, przesączone gęstym postapokaliptycznym klimatem środowisko, co szczególnie rzuca się w oczy w budynkach, które możemy zwiedzić. Dodatkowej atmosfery dodaje realistyczne oświetlenie i zmienne efekty pogodowe. Nie pozostaje nic, tylko uruchomić narzędzie do zrzutów ekran i wygenerować kilka tapet, które pozwolą zanurzyć się w świecie gry na dłużej. Tym bardziej, że wędrówce towarzyszy bardzo klimatyczna, melancholijna ścieżka muzyczna.

Chernobylite to miejscami nierówna, ale naprawdę solidna pozycja. Nowa produkcja Farm51 ugina się pod ciężarem elementów różnych gatunków, które oddzielnie nie są wystarczająco rozbudowane, a powtarzalność miejscami męczy, lecz z nawiązką wynagradza to bardzo dobra opowieść z pogranicza postapo i horroru. Na szczęście większość z 16 godzin potrzebnych na ukończenie kampanii nie cierpi na brak zawartości, a ciekawe wybory fabularne zachęcają do ponownego przejścia. Zwłaszcza, że to kolejna okazja do zanurzenia się w starannie wykreowany świat czarnobylskiej zony. Mam nadzieję, że kolejny projekt gliwickiego studia zrobi na mnie jeszcze lepsze wrażenie.

Nasza ocena: 7,8/10

Porządna wyprawa do Czarnobyla, mimo drobnych problemów będąca ciekawą propozycją dla fanów gatunku.

Grafika: 8,5/10
Udźwiękowienie: 8/10
Fabuła: 8,5/10
Grywalność: 6,5/10
Exit mobile version