Site icon Ostatnia Tawerna

Wyciągamy zdolnych z szuflady

Portal Ostatnia Tawerna to miejsce, zrzeszające fanów fantastyki. Naszym głównym celem jest zarażanie miłością do tego gatunku oraz promowanie wartościowych treści. W związku z tym dajemy szansę młodym i zdolnym autorom, którzy do tej pory nie publikowali swoich tekstów. Wyciągnijmy razem talenty z dolnych szuflad biurek!

Na świecie jest wielu artystów ale tylko jeden Ty. Jesteś jedyną osobą, która ma twój punkt widzenia. Jeśli zdecydujesz, że nie będziesz tworzył, pozbawisz świat rzeczy, które tylko Ty możesz wykreować.

Neil Gaiman

 

Fragment Wilczego Serca

 

Czułem jak mocno przyciąga mnie las. Wiem że nie mogę tam wejść, ale to uczucie jest zbyt silne. Ignoruję je od kilku godzin, ale staje się coraz silniejsze. W końcu uległem i ruszyłem w stronę wołającego mnie lasu. To nie było to samo uczucie które czułem kiedy nie przebywałem tam przez dłuższy czas. Tym razem las naprawdę mnie wołał. Miał mi coś do pokazania. W środku wszystko było dziwnie ciemne, nawet dla moich oczu. Gdyby nie to, że znam to miejsce na pamięć, prawdopodobnie przewróciłbym się o jakiś korzeń. Nawet drzewa były inne, jakby uschnięte. Im dalej wchodziłem, tym głośniej to słyszałem. To już nie było wołanie, a prośba o pomoc. Głośny lament, tym razem kobiety, dochodzący z wnętrza lasu. Mimo tego, jak lament brutalnie ranił moje uszy,  nie przyspieszałem kroku. W środku wiedziałem, że cokolwiek ja znalazło, zrobiło to na swoim terenie. To ona się tam zapuściła, nie w drugą stronę. Im głębiej byłem, tym ciemniej się robiło, aż w końcu sam nie widziałem zupełnie nic. Gdyby nie dotyk, przysiągłbym że nic wokół mnie nie ma. Co jakiś czas, płacz kobiety przerywało wilcze wycie, dochodzące z różnych stron, zupełnie jakby starały się ją otoczyć. Znałem to wycie, ale nie potrafiłem zobrazować sobie osoby, do której należało. Im bardziej zbliżałem się do źródła tragicznych emocji kobiety, tym głośniej wyły wilki. Po jakimś czasie, zacząłem rozumieć co dokładnie mówiły poprzez wycie. One wcale nie miały zamiaru jej zabijać. Pilnowały tylko żeby brnęła głębiej w las. Prowadziły ją jedynie do zguby, którą sama na siebie sprowadziła. Dopiero teraz zrozumiałem że ja też jestem w formie wilka, a jeden z głosów należy do mnie. To ja ich wszystkich prowadziłem. Sam chciałem, żeby kobieta się zgubiła i żeby jej życie dobiegło końca. Nie wiedziałem czemu tego pragnąłem, ale nic innego się dla mnie teraz nie liczyło. Jedyne o czym myślałem, to to co ją czekało, kiedy całkowicie się zgubi. Mimo że prowadziłem resztą wilków, był ktoś jeszcze. Ktoś, kto ciągle siedział w mojej głowie, ale był jedynie zamglonym obrazem wilka. Ale za to odczuwałem do niego duży szacunek. Nie z powodów hierarchi, ale ze strachu przed nim. Ta kobieta miała być moją przepustką do wolności od niego. A ja nie miałem zamiaru być jego marionetką przez ani chwilę dłużej. Dziewczyna która miała umrzeć z jego kłów, była dla mnie kimś ważnym, ale nie mogłem sobie przypomnieć kim dokładnie. Wiedziałem tylko że  to miał być również test. Wilk któremu ją prowadziłem, chciał się upewnić że nauczył mnie wystarczająco dużo. A zwieńczeniem mojej nauki miało być oddanie mu jej. Z czy bez jej zgody. Po dotarciu na miejsce dostrzegłem jej twarz, która jednak była rozmazana, tak jakby znajdywała się setki metrów ode mnie. Z krzaków przed nami wyszedł wilkołak o czerwonych ślepiach i kruczoczarnym futrze. To właśnie on był tym, którego się bałem.

– Więc jednak ci się udało – powiedział niskim, basowym głosem, który znałem bardzo dobrze, ale jednak nie mogłem go przypisać do żadnej osoby.

– Wątpiłeś we mnie? – odpowiedziałem bez zastanowienia, jakbym już dawno przygotował sobie te słowa – Nigdy bym cię nie zawiódł.

– Wszyscy wiemy, jakie konsekwencje by za tym szły – dodał, podchodząc do mnie zamiast do kobiety – Teraz jeszcze tylko jedna rzecz.

– Jaka? – zapytałem, nie używając żadnego określenia jego wyższości nade mną.

– Przeklnij ją – powiedział, spoglądając to na mnie, to na kobietę – Masz potrzebne ci do tego moce, zmień ją w jedną z nas.

Po usłyszeniu jego słów, poczułem nagłe przerażenie. Oddać ją mu i nie pytać co się stało to jedno, przeklnięcie było losem na który zasługiwał jedynie najgorszy wróg. Przeklinanie nie było tym co zwykła zamiana. Przed ugryzieniem, przeklinający wilk dodawał specjalną inkantacje, przez co przeklęta osoba nie miała żadnej kontroli nad przemianami, co czyniło z niej dzikie zwierzę w ciele człowieka. 

Wiedziałem że nie dam rady tego zrobić. Dopiero kiedy zmieniłem formę na wpół ludzką, spostrzegłem kim była dziewczyna. Michelle. Cały gniew jaki we mnie był, nadal się unosił. Nienawidziłem siebie, za wciągnięcie jej w to, tego wilka, za zmuszanie mnie do zrobienia tego. Ale dopiero teraz odkryłem, że ani część tego gniewu nie była skierowana w jej stronę.

Była tu tylko niewinną ofiarą walki między dwoma wilkami. Jeden z nas był Alfą, a drugi jedynie zwykłym wilkiem, który postanowił mu się przeciwstawić. I ona miała za to zapłacić. 

– Nie zrobię tego – odpowiedziałem, czując jak moje ludzkie emocje wracają.

– A jeszcze przed chwilą byłeś gotów zrobić wszystko co ci rozkażę Noah – powiedział, podchodząc do niej.

Kiedy skończył te słowa, oboje nagle spojrzeli prosto na mnie.

– Zawiodłeś nas – usłyszałem głosy wszystkich, łącznie z Michelle, powtarzające ten jeden zwrot. Złapałem sie za głowę, czując że ich głosy dosłownie ranią moje uszy. Zamknąłem oczy, ale mimo tego dalej widziałem przed nimi ten sam obraz. W wilkach obok dostrzegłem całe moje stado poza Andurilem. O dziwo, Alfy nadal nie mogłem poznać. A wszyscy stali nieruchomo i skandowali te same słowa. Zawiodłem ich wszystkich.

 

                                       *** 

 

Obudziłem się nagle, dosłownie zrywając się do pozycji siedzącej. Znowu miałem jakiś dziwny sen, ale tym razem był o wiele gorszy. Wszystko było tak realistyczne, każde odczucie było dokładnie takie jak na jawie. Na dodatek były w nim wszystkie osoby na których mi zależało. Pomijając Andurila, on z jakiegoś powodu był nieobecny. Ale za to był tam ten sam wilk, który mnie ugryzł. Choć tym razem zobaczyłem jego prawdziwą formę i mimo że mniej więcej wiedziałem jak będzie w niej wyglądał, nadal mnie to przerażało. Najbardziej bolesne było i tak to, że wypełniałem jego polecenia z nie małą przyjemnością. Dopiero pod sam koniec zrozumiałem że nie mogę jej przeklnąć, nawet z jego rozkazu. Muszę dowiedzieć się jak najwięcej o tych wilkach i o tym, co powoduje moje sny. Oczywiście to nie był pierwszy raz kiedy śniłem, ale moje sny nigdy nie były aż tak realne. No i zazwyczaj nie byłem w nich wilkiem. Jakaś część mnie nadal pragnęła być w pełni człowiekiem. Dopiero teraz poczułem pot, zalewający moje ciało. Czy za każdym snem musiałem się tak pocić?. Kolejnym minusem tego koszmaru, była godzina o której się obudziłem. Chwila po 5 rano. W niedzielę. A teraz już raczej nie usnę, więc będę musiał wstać. Od niechcenia zebrałem się do łazienki, musząc zmyć z siebie warstwę potu, a przy okazji umyć włosy. Ciepłe strumienie wody tym razem mnie nie uspokajały, a nawet wręcz przeciwnie, za każdym razem kiedy zamknąłem oczy żeby spłynęły na moją twarz, widziałem te same sceny ze snu. To była kolejna różnica, pamiętałem go co do sekundy, każdy szczegół, uczucie, mgłę która spowijała jego niektóre części i to jak dotykała mojego ciała, sprawiając wrażenie żywej istoty. Pamiętałem wszystko, w  przeciwieństwie do innych snów. Nie odczuwając żadnej przyjemności z prysznica, szybko załatwiłem wszystko co musiałem, wysuszyłem włosy i wyszedłem z łazienki. Została jeszcze jedna rzecz, oczywiście nie licząc przemian w wilka, która mogła mnie teraz uspokoić. Jazda motocyklem. W drodze do garażu, postanowiłem sprawdzić jak czuje się mój wilk. Początkowo jedynie zabłysnąłem oczami, ale nie odczuwając żadnego bólu, wysunąłem również pazury i kły, a bólu nadal nie było. Wygląda na to że jest zdrowy co nie było aż takie dziwne, wszystkie nasze moce są silniejsze, im bliżej pełni jesteśmy. A ta ma być już jutro. Przed wejściem do garażu, założyłem również moją skórzana kurtkę. Co prawda robiło się już zimno, ale nam aż tak bardzo to nie przeszkadzało. Przynajmniej jeszcze nie, w zimę nam też nie chciało się wychodzić z domów ze względu na temperaturę. Po założeniu kasku, wskoczyłem na swój motocykl i wyjechałem przez otwartą bramę garażu. Było jeszcze ciemno, co jedynie dodawało tej przejażdżce mrocznego klimatu. Zazwyczaj na niego nie narzekałem, ale po tym śnie wolałbym jednak, żeby słońce już wzeszło. Może zacznijmy od tego że zdecydowanie wolałbym teraz spać, ale z dwojga złego wolę przynajmniej móc się przejechać. Ruszyłem szosą, która prowadziła przez las. Jazda motocyklem była na tyle głośna, że żaden wilk o zdrowych zmysłach nie wybiegał z lasu na ulicę. To nie to, że baliśmy się tego co wydaje głośne dźwięki, nie byliśmy pełnymi zwierzętami. Najzwyczajniej w świecie mieliśmy coś takiego jak instynkt samozachowawczy, który zmuszał nas do oddalenia się od źródła nadmiernego hałasu, które zazwyczaj było powodowane przez ludzi, którzy mogli nas zobaczyć, co skutkowałoby w polowaniu w lesie, ze względu na wilki, zbliżające się do ludzkich osad. Dlatego też nie musiałem się bać, że ten Alfa mnie zaatakuje. Był na to zbyt mądry, a poza tym, gdyby tak naprawdę chciał mnie zabić, zrobiłby to ostatnim razem. Z jakiegoś powodu jednak nie zależało mu na uśmierceniu mnie. Moje rozmyślenia przerwał cień, przemykający szybko obok mnie. To nie był żaden wilk, może i byliśmy szybcy, ale aktualnie jechałem jakieś 90 km/h, a to coś było ode mnie dużo szybsze. Być może to tylko mój umysł, znowu platający mi figle. Kiedy ruch się powtórzył, tym razem w różnych kierunkach, zrozumiałem że to jednak nie mój mózg. Coś napewno tu przelatywało. Instynktownie szybko zawróciłem, ale zaraz po obrocie przed sobą zauważyłem postać mierząca nie więcej niż 1,8 metra, ubraną w czarny płaszcz zakrywający twarz.

– Lýkos – usłyszałem głos, odbijający się wewnątrz mojej głowy – Szukamy kogoś twojego gatunku.

Przez chwilę siedziałem zamurowany, nie wiedząc co odpowiedzieć. Przed chwilą miałem koszmar o Alfie, który mnie przerażał, a jednak mu ulegałem, a teraz spotykam się z Egzekutorem. Wręcz idealny początek dnia.

– Nie wiem kogo szukacie – odpowiedziałem, nie ruszając się jednak z miejsca. Przed nimi i tak nie dało się uciec. Musiałeś liczyć na to że to nie ciebie szukają.

Nie odpowiadając nic, stwór przysunął dłoń do boku mojej głowy, a ja poczułem w tym miejscu punktowy chłód i mrowienie.

– Masz coś z niego – powiedział Egzekutor, dalej trzymając dłoń przy mojej głowie – Ale to nie ciebie szukamy.

Nagle przed moimi oczami zaczęły pojawiać się wspomnienia wszystkich wydarzeń mojego życia. Na całe szczęście przemijały tak szybko, że nie zdążyłem skupić się na żadnym z nich. Poza tym jednym. Egzekutor zatrzymał się na moim śnie. 

– Tangere Anima – powiedział, zabierając rękę – Jesteście vinctum.

Kończąc swoją wypowiedź, rozpłynął się w powietrzu. Nie zrozumiałem nic z tego co powiedział, ale najwidoczniej było to jakoś powiązane z moim snem. No i kogo mogli szukać? Tego Alfy, który podróżuje w lesie? Czy to właśnie zrobił Anduril? Wezwał Egzekutorów? 

To nie jest teraz najważniejsze. Szybko ruszyłem do domu, nie myśląc dłużej. Muszę powiedzieć reszcie o tym, że mamy tu Egzekutora. I to dzień przed pełnią, którą na dodatek miałem spędzić z Michelle. To nie mogło wyjść dobrze.

 

 

O Wilczym Sercu

Wilcze Serce to potencjalna przyszła książka, zawierająca całe zamiłowanie do tematyki wilkołaków jakie się we mnie uzbierało przez moje wiosny. Opowiada o Noah, chłopaku który toczy życie w watasze wilków, ukrywającej się pośród zwykłych ludzi. Powieść pokazuje problemy podwójnego życia, które oznacza podwójną liczbę problemów z którymi trzeba się zmagać. Wyjaśnia jak wygląda życie codzienne wilkołaka, jego zmagania miłosne oraz nakreśla strukturę świata tak zwanych istot nadnaturalnych. Widoczne jest zmaganie zarówno z ludzkimi problemami, takimi jak wstawanie wczesnym rankiem ze względu na szkołę, oraz zagrożeniami związanymi z należeniem do magicznej części świata. 

Mateusz Ślusarczyk

Od dość wczesnych lat swojego życia szukałem czegoś w czym byłbym naprawdę dobry. Próbowałem wielu rzeczy, ale przez całą tą podróż towarzyszyła mi dwie, nieodłączne w moim przypadku czynności. Czytanie książek i amatorskie próby napisania własnej. Dopiero po paru latach zauważyłem, że to czego szukam już dawno mnie znalazło. Pisanie jest dla mnie czymś piękniejszym, niz jakakolwiek inna czynność, w której mógłbym być dobry. To że nie umiem tańczyć, nie oznacza że nie mogę stworzyć postaci która jest w tym mistrzem prawda? 

Jestem żywym przykładem tego, że informatycy jednak też mogą czytać lub pisać książki. Aktualnie jestem na 3 roku technikum informatycznego, a po nim planuje udać się na jakieś studia. Miło byłoby wiedzieć jakie, ale to już kwestia na potem. W mojej wymarzonej przyszłości jestem pisarzem, który większość swojego wolnego czasu spędza na książkach lub grach wyobraźni. Tak w wielkim skrócie należę do grupy, którą popkultura określa mianem nerdów. Tylko nie do końca wyglądam na jednego z nas. 


Tekst został opublikowany w wersji oryginalnej, nadesłanej przez autora.

Exit mobile version