Site icon Ostatnia Tawerna

Wychodzenie poza komiksowy kadr

Łamanie umownej „czwartej ściany”, czyli zwracanie się bohatera wprost do odbiorcy, to zjawisko znane w teatrze, filmie, a także komiksie od dawna. Świadomość bycia postacią fikcyjną oraz znajomość praw rządzących medium, w jakim się istnieje jest już mniej powszechna. Ponadto oba motywy pojawiają się zwykle w danym dziele sporadycznie, stanowiąc przerywnik, który ma bawić lub wprawiać w konsternację. Rzadko kiedy zdarza się, by samoświadomość i bezpośrednio skierowane do czytelnika czy widza komentarze stanowiły cechę charakterystyczną protagonisty. Można pokusić się o stwierdzenie, że właśnie to wyróżniło Deadpoola spośród masy podobnych jemu najemników-zabijaków i przysporzyło mu takiej popularności. Niemniej jednak Wade Wilson nie jest jedyną postacią komiksową funkcjonującą na metatekstowym poziomie. Poniżej znajdziecie jedne z najciekawszych, naszym zdaniem, przykładów bohaterów, którzy nie ustępują Deadpoolowi pod tym względem.

Gwenpool

Postać ta jest wyjątkowa między ze względu na nietypowe okoliczności debiutu. Jej geneza sięga tematycznego miesiąca poświęconego Spider-Gwen, podczas którego na specjalnych edycjach  różnych serii pojawiły się okładki przedstawiające Gwen-wersje superbohaterów. Ubrana w różowo-biały kostium żeńska wersja Deadpoola spodobała się na tyle, że postanowiono zrobić o niej komiks. Pomysł chwycił i Gwenpool doczekała się własnej serii.

Każdy miłośnik komiksów o nadludziach marzył pewnie kiedyś o tym, by przenieść się do ich świata, przywdziać maskę i ratować świat. Gwen Poole jest dziewczyną z naszego świata, której się to przydarzyło… mniej więcej. W niewyjaśnionych okolicznościach trafiła na marvelowską Ziemię-616, czyli do głównej rzeczywistości multiwersum Domu Pomysłów. Jako fanka komiksów o superherosach doskonale zdaje sobie sprawę z prawideł rządzących gatunkiem. Wie między innymi, że superbohaterowie o nawet najbardziej ryzykanckim i nieprzemyślanym modus operandi mają w mieście nękanym przez potwory, kosmitów i wszelkiej maści złoczyńców dalece większe szanse przeżycia niż szeregowi „statyści”. Staje się to dla niej motywacją do rozpoczęcia kariery supernajemniczki. Jak się okazuje, w jej nowym fachu geekowska wiedza – na przykład znajomość sekretnych tożsamości i słabych punktów przeciwników – staje się nie do przecenienia. Z drugiej strony fakt, że oficjalnie nie istnieje, a wszyscy wokół mają ją za wariatkę mówiącą do siebie nie ułatwia sprawy. – Nox

Lobo

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji – WRÓĆ – sukcesu, jaki Czernianin (wyglądający niczym członek zespołu Kiss) odniósł w latach dziewięćdziesiątych. Kim właściwie jest Lobo (oczywiście poza tym, że każdy, kto ma z nim do czynienia najchętniej nazwałby go potworem lub wrzodem na…)? Najemnikiem? Motocyklistą? Renegatem? A może łowcą głów? Według oryginalnego zamysłu antybohater był parodią jednego z czołowych superbohaterów Marvela (kto zgadnie którego?).

Ten nieśmiertelny kosmita o niewyparzonej gębie nie boi się nikogo i niczego (zresztą jak mógłby odczuwać strach, skoro wyrzucili go nawet z piekła). Jeśli ktoś go wynajmie, by cię zlikwidował, masz przechlapane! Lobo w razie konieczności będzie ścigał swoją ofiarę po całej galaktyce. O jego okrucieństwie świadczy fakt, że wymordował wszystkich mieszkańców swojej planety z niezwykle trywialnego powodu. Chciał być jedyny i niepowtarzalny. A jeśli nadal nie odczuwasz przed nim respektu, to pamiętaj, że w ramach projektu Elseworlds Lobo wpada w szał zabijania i w brutalny sposób pomaga odejść z tego świata między innymi Batmanowi i Supermanowi. – Wiktoria Mierzwińska

Kaczor Howard

Z niebanalnego poczucia humoru słynie też kultowy, choć nie aż tak popularny Kaczor Howard. Stworzony jako żart ze strony Marvela, okazał się hitem zdobywając sobie serca czytelników. Przez wielu często był uznawany za kopię Kaczora Donalda (przez co spór z Disney’em sprawił, że Howardowi wciągnięto spodnie na kuper). Jednak to właśnie ta postać była alternatywą dla tych wszystkich wymuskanych superbohaterów, którzy się  już opatrzyli. Wyobraźcie sobie, że chcecie stworzyć coś niebanalnego i wyrazistego, więc dlaczego nie miałby to być kosmiczny antropomorficzny kaczor? Cyniczny, irytujący, palący cygara i słynący z niewyparzonego języka. Do tego przełamujący „czwartą ścianę”  i nie raz zwracający się bezpośrednio do czytelnika. Surrealistyczny balans historii dający idealny efekt. – Anna Wiśniewska

Bat-Mite

Jeśli Bóg byłby nerdem, byłby jak Bat-Mite, który dla Batman jest kimś w rodzaju Pana Mxyzptlk. Boski duszek, który może robić cokolwiek, ale męczy się, aby zostać superbohaterem. Bat-Mite po raz pierwszy pojawił się w Detective Comics #267 w 1959 roku. Pomysłodawcami byli Bill Finger i Sheldon Moldoff. Bohater zszedł ze sceny komiksowej już w 1985 w Crisis on Infinite Earths. Na życzenie widzów powrócił jednak, kiedy kryzys się zakończył.

Ubrany w prymitywny kostium Batmana, Bat-Mite idealizuje swojego idola. Ponadto wykorzystuje on swoje moce i organizuje zabawne sytuacje dla superbohatera. Bat-Mite jest nietypową postacią. Świadomy swojej przynależności do świata komiksu, w jednej historii odwiedził on nawet siedzibę wydawnictwa DC Comics, żeby zdobyć tekst o sobie. W czterech odcinkach Batman: Brave and Bold, odniósł się do informacji w nim zawartych i śmiał się z konwencji komiksowej tego okresu. Bat-Mite jest swoim największym fanem. – Ines Załęska

She-Hulk

She-Hulk po raz pierwszy pojawiła się w Savage She-Hulk # 1  w 1980 roku. Gdy Jennifer Walters została poważnie zraniona, jej kuzyn Bruce Banner poddał się transfuzji krwi w celu jej ocalenia. Rezultatem otrzymywania napromieniowanej promieniami gamma krwi było to, że i ona stała się zielonym potworem. Od 1989 roku, kiedy John Byrne zaczął swój solowy tytuł The Sensational She-Hulk, w którym zaczęła łamać czwartą ścianę, domagając się, aby ludzie czytali jej książkę. – Bartosz Stuła

Exit mobile version