Site icon Ostatnia Tawerna

Wszystko co dobre, w końcu się kończy. „Kamień na szczycie” – recenzja książki

Jak śpiewała Anna Jantar „Nic nie może przecież wiecznie trwać”, a więc i spokój na Jaszczurze musiał się w końcu skończyć. Młodzi magowie, którzy stworzyli Drugi Krąg, ponownie mierzą się z przeciwnościami losu i problemami. Ich spokojne (a może nudne?) życie, zostanie zakłócone, a my – czytelnicy znów będziemy mieli czym się zająć.

Powolne tempo

W trzecim tomie Kronik Drugiego Kręgu tempo akcji spada. Z jednej strony pozwala to bardziej nacieszyć się światem. Niestety czyni to też lekturę mniej fascynującą. Może i ilość wydarzeń opisanych przez autorkę nie jest szczególnie mała, ale sporo z nich to kwestie mocno poboczne. Po prawdzie nie powoduje to dłużenia się lektury, ale niestety nie czyta się książki z wypiekami na twarzy.

Gdyby nieco ograniczyć ilość scen, które nie posuwają akcji do przodu, można by było powieść dość znacząco odchudzić a uzyskany tym sposobem dynamizm na pewno uczyniłby ją lepszą. Podkreślam, że nie znaczy to, że Kamień na szczycie jest pozycją złą czy nudną. Po prostu pewne zmiany mogłyby zmienić go z przyjemnego czytadła w porywającą historię.

Więcej czasu dla bohaterów

Autorka pozwoliła sobie pogłębić nieco psychologię bohaterów swojego cyklu. Ponieważ akcja powieści nie pędzi do przodu, a raczej płynie jak rzeka po szerokiej równinie, różne dygresje i wątki poboczne pozwalają nam lepiej poznać część postaci. Najbardziej cenię fragmenty dotyczące Myszki i Promienia. Tego pierwszego mamy okazję poznać dokładniej niż w poprzednim tomie. To wciąż ta sama osoba, ale pisarka odkrywa przed nami nowe informacje, które pozwalają go lepiej zrozumieć.

Z kolei Promień mocno się zmienił. Początek tej transformacji mogliśmy poznać w Drugim Kręgu, jednak dopiero czas jaki bohaterowie spędzili pomiędzy tomami pozwolił się w pełni uformować młodemu iskrze. W Kamieniu na szczycie możemy więc ponownie poznać Promienia takim jakim się stał. Jednocześnie Ewa Białołęcka odkrywa przed nami wydarzenia z jego dzieciństwa. Dzięki temu jego charakter z poprzedniego tomu jak i przemiana, która w nim nastąpiła stają się zrozumiałe.

Okruchy świata

Chociaż autorka dużo czasu poświęca innym aspektom, niż posuwanie akcji do przodu, to jednak zaskakująco mało dowiadujemy się o świecie przedstawionym. Co prawda kilka informacji jest szalenie istotnych i kluczowych dla zrozumienia uniwersum Kronik… ale pomimo to po lekturze zostaje w nas pewien niedosyt. Dotyczy on zwłaszcza społeczności Hajgów. Dowiadujemy się o nich nieco więcej niż w poprzednich tomach, ale powoduje to tylko, że stają się oni ciekawsi i chciałoby się dowiedzieć o nich sporo więcej. Być może czwarty tom pozwoli nam ich poznać lepiej.

Powieść potrafi bawić, ale i zniesmaczać

Cykl Kronik… nie był pomyślany jako komediowy, jednak autorka nie boi się umieszczać w swoich tekstach drobnych żartów. Część z wydarzeń, postaci czy wypowiedzi potrafi rozbawić. Ważne, że jest to robione na tyle naturalnie, że nie wybija z rytmu lektury a jedynie powoduje drobny uśmiech pod nosem.

Niestety książka potrafi też nieco zniesmaczyć czy nawet odrzucić. Mowa tu o sytuacjach, kiedy Myszka wciąż opisywany jako osoba o bardzo dziecięcym wyglądzie, jest traktowany w sposób seksualny przez inne – dorosłe postaci. Szczęśliwie takie sytuacje nie zdarzają się często ale jednak pewien niesmak i tak zostaje.

Nasza ocena: 7/10

Czy warto sięgać po Kamień na szczycie? Jeśli chcemy poznać dalsze przygody bohaterów to na pewno tak. Książkę czyta się przyjemnie i chociaż nie porywa to jednak pozwala miło spędzić czas. Niestety jest słabsza niż Tkacz iluzji. Tytuł ten nie wniósł także wiele do mojego życia – było to ot kolejne przyjemne spotkanie z uniwersum wykreowanym przez Ewę Białołęcką. Chętnie sięgnę po kolejny tom – Piołun i miód, ale jednak obniżyłem już trochę swoje oczekiwania względem tych, jakie miałem po lekturze pierwszej części cyklu.

Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 8/10
Styl: 7/10
Wydanie i korekta: 7/10
Exit mobile version