Site icon Ostatnia Tawerna

Wskrzeszamy typowych amerykańskich wojskowych – recenzja komiksu „Duke”

Zabawki Hasbro jako oddzielny świat były dla mnie ciekawe tylko dzięki Transformerom. Cóż, dzięki wznowieniu ich uniwersum w komiksie (choć oczywiście w filmie też już poczyniono takie starania), mogłem odświeżyć sobie i zbliżyć się do G.I. Joe. To doświadczenie wyszło lepiej z Cobra Commander, ale przy czytaniu „Duke’a” nie wypadło wcale tak źle, jak na amerykańską propagandową maszynkę o mięśniakach z ludzką twarzą i problemami.

Ciekawa koncepcja i budowanie fabuły jak w kinie

Po lekturze Transformers nagrodzonych nagrodą Eisnera za naprawdę ciekawy koncept graficzny, stylizowanej starej kreski komiksowej, z rysunkami dla dzieci i bardzo dynamicznej akcji, sięgnąłem dalej po Voida. Tytuł ten okazał się naprawdę niezły, jak na nowy instalment w świecie Energon Universe. Z tego względu zdecydowałem się na dalszą podroż i chciałem zrecenzować coś z G.I. Joe, a już zwłaszcza coś o Cobra Commander, który moje zainteresowanie wzbudził niczym Skaza z Króla Lwa.

Tytuły dodatkowe, które nie miały pełnić kluczowej roli, lub szybko się skończyć, albo przerodzić w coś innego, wzbudzały moje obawy. Co z tego, że są z od Skybound Kirkmana – jednego z guru komiksowych. Na szczęście moje obawy się nie sprawdziły.

Mimo, że wcześniej sięgałem po kilka wcześniejszych serii G.I. Joe, w tym tych z Marvela, nigdy nie udało mi się wciągnąć na dobre. Były zbyt zanurzone w tle fabularnym, a liczba poprzednich wydań do nadrobienia była przytłaczająca. Ale Energon Universe oferowało nowe otwarcie dla G.I. Joe’s – takie, które miał napisać doświadczony autor DC, Joshua Williamson. Miałem mieszane uczucia, słysząc, że Williamson przejmie stery nad pierwszymi dwiema historiami o Joe w formie mini-serii o Duke i Cobra Commanderze, które są, bez wątpienia, dwoma najważniejszymi postaciami po stronach G.I. Joe i Cobra. Byłem wystarczająco zaznajomiony z pracą Williamsona w DC, ponieważ stał się on jednym z najczęściej wykorzystywanych pisarzy w tym wydawnictwie, pracując nad The Flash, Supermanem i dużymi crossoverami, takimi jak Dark Crisis. Raz lepszymi, raz gorszymi.

Choć nie mogę powiedzieć, że kochałem którąkolwiek z książek Williamsona wydanych przez DC, uważam, że należy sprawiedliwie przyznać, iż te, które przeczytałem w ciągu ostatnich kilku lat, były całkiem niezłe. Jego obecna seria o Supermanie to jedna z nielicznych książek DC, które nadal śledzę. A stylistyka fabularna,ale też ta graficzna za którą odpowiadają Reilly oraz Bellaire są podobne do DC. Wszystko czyta się przejrzyście i nie mamy żadnych cukierkowych zabaweczek dla dzieci, tylko ciekawą, męską historię.

Żołnierzu odkryj prawdę, wejdź głębiej w sekret i dołącz do konfliktu!

Recenzowanie tego komiksu naprawdę nie jest łatwe. Otóż jako całość powiązana z Energon Universe, w którym oczywiście dominującą rolę mają głównie Transformery – bo są bardziej znane – to wychodzi całkiem nieźle. Nie sądziłem, że małe wydarzenie z tomu o konflikcie Autobotów i Decepticonów zostanie wykorzystane i tak świetne poprowadzone. Nawet częściej wojownicy z Cybertronu się pojawiają niż w Void (ale tylko w retrospekcjach). Miejscami zwroty akcji są naprawdę zaskakujące, a bitewny chaos, jest na tyle przejrzysty, że wiemy kto jest z kim. Pojawią się też klasyczne postacie jak Baronessa oraz czarne charaktery, które wydają się być bardziej przekonujące niż kiedykolwiek wcześniej.

Miejscami jest moment też na dowcip. W zasadzie, gdyby nie fakt, że to Energon Universe, historia o Duke’u jako komiks szpiegowski też się broni. Po prostu opowiada o tym jak Conrad Hauser próbuje odkryć co jest wielkim złem w świecie, a tak naprawdę tropi Transformery wojujące u nas na Ziemi. Ciekawa jest też końcówka tomu, która zarysowuje super plot twist oraz stanowi zabieg swoistej sceny po napisach lub nawet bardziej epilogu z cliffhangerem.

To wszystko nie robi wielkiego wow, ale jest to więcej niż możemy się spodziewać i świetnie dopełnia choć słabiej, całe nowe EU. Największy mankament tego tomu to tusz – miejscami większe napisy odnośnie miejsca czy wskazań czasu są po prostu niewidoczne. No ale wszystkiego mieć nie można.

Nasza ocena: 7/10

Komiks o mięśniaku, typowym Jankesie, który szuka prawdy… Niby nic, a wciąga!



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 6,5/10
Oprawa graficzna: 7/10
Wydanie: 7,5/10
Exit mobile version