Site icon Ostatnia Tawerna

Wsiąść do pociągu byle jakiego – recenzja gry karcianej „Metro 2033: Przełom”

Swego czasu twórczość Dimitra Glukhovskiego mocno mnie zafascynowała i nadal chętnie do niej wracam – w szczególności do trylogii Metra. Wymyślony na jej potrzeby świat zainspirował wielu pisarzy do podjęcia współpracy przy wspólnym uniwersum oraz szybko wykroczył poza książkowe progi.

Tym sposobem powstały choćby dwie bardzo udane gry wideo (trzecia w drodze!), których akcja mniej więcej trzyma się fabuły Metra 2033 i 2034. Sukces adaptacji przyczynił się do jeszcze większego rozgłosu wokół serii i jej autora. Taka popularność poskutkowała wydaniem między innymi gry planszowej Metro 2033. I ten produkt spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem, a w jego polskim wydaniu Ogry Games uwzględniło nawet kilka sugestii fanów.

Czy to już było?

Tym razem postanowiono, że mechanika Gry Planszowej Metro 2033 zostanie „przetłumaczona” na język karcianek. Gracze po raz kolejny stają na czele jednej z pięciu frakcji, ścierających się ze sobą w walce o dominację nad moskiewskim podziemiem. Przy czym lepszym określeniem mógłby tutaj być „wyścig” o władzę, gdyż wygrywa zawsze ten, kto szybciej zrealizuje postawione przed nim cele.

Zmiana charakteru gry na typową karciankę nie była wcale bardzo trudna. Pozbyto się zatem planszy i żetonów – wszystko wyciągane jest teraz ze sporej wielkości talii. Cel i droga do zwycięstwa pozostają takie same – gracze muszą wykonywać misje, za które otrzymują punkty. Kto uzbiera ich dziesięć – wygrywa.

Jak grać?

Każdy władca danej frakcji otrzymuje na początku gry pięć znaczników zwycięstwa oraz tyle samo kart. Wśród nich znajdują się pożądane zasoby, misje, stacje, bohaterowie, karawany lub potwory. W ciągu swojej tury możemy zagrać lub odrzucić jedną kartę. Walutą są tutaj wspomniane znaczniki. Jeśli chcemy na przykład przejąć kontrolę nad stacją, musimy opłacić jej koszt, a w następnej rundzie pozbyć się jakiejś karty, aby odnowić nasze zasoby.

To takie proste?

Kiedy się o tym opowiada po rozegraniu kilku rund, wydaje się, że nie ma nic łatwiejszego. To tylko częściowo prawda. Ogólne założenia karcianego Metra 2033 są rzeczywiście bardzo proste i zrozumie je nawet Insektoid z chorobą popromienną. Diabeł tkwi jednak w szczegółach!

Samo przebrnięcie przez instrukcje trwa dość długo i generalnie więcej komplikuje niż wyjaśnia. Wszystko przez duże nagromadzenie dodatkowych mechanizmów i licznych wariantów korzystania z kart. Dopiero w czasie „próby generalnej”, kiedy gramy ze wsparciem poradnika, okazuje się, że całość jest logiczna i czytelna.

Wystarczy dosłownie jedna rundka, żeby w miarę sprawnie ogarnąć niuanse wykonywania misji czy korzystania z karawan. W czasie drugiej rozgrywki każdy już powinien łapać, o co chodzi z potworami i bohaterami. To chyba największa siła produkcji – bogata mechanika została tutaj zamknięta w przystępnej formie.

Dwa naboje się należą

Metro 2033: Przełom nabiera prawdziwych rumieńców, kiedy gramy w 4-5 osób. Ponieważ kolejne rundy mijają dość szybko, nie zdarza się często sytuacja umierania z nudów w oczekiwaniu na ruch rywala. Niewiele jest też kart czyniących szkodę przeciwnikom – o ile więc zagranie potwora w dobrym momencie może nieco zamieszać na stole, to klucz do dominacji nad metrem stanowi sprawne wykonywanie misji.

Sama rozgrywka – oprócz trzymania dobrego tempa – dość szybko się kończy. Jeśli więc przegramy, niedługo dostajemy kolejną okazję, aby pokazać, kto tu rządzi. W ciągu godziny da się rozegrać ze spokojem około trzech rund. Mierząc się tylko z jednym rywalem, możemy wykonać wszystkie misje nawet w kwadrans!

Ładnie w tym metrze

Gra wydana została przez Ogry Games w eleganckim pudełku, ze specjalnymi plastikowymi przegródkami na karty i punkty zwycięstwa. Wygląda to wszystko bardzo ładnie, cierpi jedynie mobilność produkcji. Opakowanie nie jest jakieś wielkie, ale gdybyśmy chcieli zagrać w Metro poza domem, warto rozważyć zabranie kart w czymś bardziej poręcznym.

Grafiki na kartach zasobów są nieco surowe, dzięki czemu idealnie wpisują się w klimat „rosyjski” – jest prosto i czytelnie, ale nie stwierdziłbym, że ubogo. Stacje, bohaterowie czy potwory są upiększeni ładnymi rysunkami, które wyraźnie odcinają się od pozostałych grafik. Wyciągając taką kartę z talii, dosłownie odnosimy uczucie wylosowania czegoś ciekawego i wartościowego.

Podsumowanie

Metro 2033: Przełom to propozycja warta polecenia nie tylko fanom twórczości rosyjskiego pisarza czy szeroko pojętych klimatów postapokaliptycznych. Proste zasady przy jednoczesnym bogactwie mechaniki czynią z niej naprawdę ciekawą karciankę. Żeby było jeszcze lepiej, tytuł kosztuje mniej niż połowę tego co Gra Planszowa Metro 2033, oferując w zasadzie takie same doświadczenia.

 

Nasza ocena: 8,5/10

Pozycja obowiązkowa dla fanów Metra i klimatów postapo. Przyjemna karcianka z łatwymi do zrozumienia zasadami.

Oprawa: 8/10
Grywalność: 9/10
Regrywalność: 9/10
Exit mobile version