Drugi tom przygód nowej koncepcji składu Strażników Galaktyki to istny rollercoaster różnych wydarzeń, bohaterów, a nawet rzeczywistości . Czy warto przeczytać kolejny tom tej nietuzinkowej historii z końca pierwszej dekady XXI wieku?
Naładowane testosteronem i akcją przygody
Od pierwszych stron widać, że bez znajomości przygód, które pojawiły się w pierwszym tomie, nie sposób zrozumieć o co chodzi w nowym. Co więcej, historia zaprezentowana jest swoistym tie-inem do komiksowego eventu o nazwie Wojna Królów. Konflikt między Imperium Kree i Imperium Shi’ar odbił się szerokim echem po galaktyce, co przyniosło wiele śmierci, różnego rodzaju zagrożenia, a nawet problemy temporalne i międzywymiarowe . Galaktyka po prostu stoi na skraju rozpadu…
Krótki run autorstwa Abnetta i Lanninga liczący zaledwie 25 numerów może wywoływać niedosyt u czytelników, jednakże chyba lepiej, że nie było tego więcej, bowiem Strażnicy Galaktyki mogli ewoluować w kolejne zwariowane wcielenie. Co najważniejsze, są to Strażnicy, których nie zmienił obraz kina, którzy pozostali poza wpływem mainstreamu Jamesa Gunna oraz następnych produkcji po roku 2014. Sama historia może i jest ciekawa i potrafi wciągnąć, jednak jej największą zaletą są naładowane akcją kadry, które zmuszają czytelnika do coraz to szybszego przerzucenia kadrów. Uważam, że komiks jest pozbawiony jakieś głębszej refleksji, jednakże nie oznacza to, że mamy do czynienia z czymś złym. Jest to dobry, eksplodujący od ciągłych popisów i starć, komiks superbohaterski osadzony w kosmicznych realiach.
W stronę innej galaktyki
Oprawę graficzną tego tomu zawdzięczamy głównie Wesowi Craigowi, który pozwolił czytelnikowi podziwiać wybitne kosmiczne plansze, w których czuć wszechobecny chłód, niezgłębioną ciemność, a przy tym jedną wielką jatkę ze strony naszych bohaterów, która rozgrzeje nawet najbardziej zmarzniętych podróżników.
O ile wielu recenzentów uważa, że rysunki z tomu drugiego są podobne do tych z pierwszego, to ja śmiem się z tym nie zgodzić. Wydaje się, że mimo braku obcowania z czymś wyjątkowym i wiekopomnym, artyści postarali się o jeszcze więcej detali, także otrzymujemy wrażenie oglądania historii na ekranie z rozdzielczością nie Full HD, a Ultra HD. Naprawdę dobra i solidna praca rysowników. Wybitni rzemieślnicy w swoim fachu!
Wszystko dobre, co się szybko kończy
Czy warto było wydawać run Abnetta i Lanninga przez Egmont? Sądzę, że tak. Po pierwsze, dostaliśmy może mało ciekawą historię, ale z mocno mrocznymi i patetycznymi obrazkami, na które moda zaczęła się właśnie w dwudziestym pierwszym wieku. Po drugie, fani Marvela w Polsce mogli zapoznać się z oryginalną drużyną kosmicznych Avengersów, którzy stanowią podporę MCU.
Istotne jest, że do znajomości wielu wątków nie musieliśmy sięgać po historię z Wojny Królów. W recenzowanym tomie (na co zwracam uwagę nie tylko ja, ale i większość recenzentów) brak też humoru typowego dla Strażników. Brak jakiejkolwiek formy przekomarzania. Widocznie sfera akcji przejęła wszystko i nie starczyło miejsca na żarty. Mogło też pojawić się więcej dodatków, a skoro wydawnictwo o to nie zadbało, to czemu nie wydano tego w okładce miękkiej, obniżając tym samym cenę komiksu? Reasumując, drugi tom Strażników Galaktyki z 2008 jest poprawny i naprawdę dobrze się go czyta, poznając dalsze losy bohaterów z pierwszego tomu. Jednak czy jest to coś więcej? Na to pytanie już sami musicie sobie odpowiedzieć.
Nasza ocena: 7,3/10
Jak by powiedział to pies Cosmo: Boże mój, ja chciałbym to przeczytać i przeżyć!Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 8/10
Wydanie: 6,5/10