Site icon Ostatnia Tawerna

Wojna i miłość — recenzja komiksu „Mroczne sekrety Olimpu”

Przez grecką mitologię przewija się przekonanie, że Ares i Afrodyta to najpotężniejszy duet władający losami śmiertelnych, a może i bogów. W końcu panują nad największymi namiętnościami — pożądaniem i nienawiścią. Lugio i Dearmas biorą ten motyw na warsztat, żeby opisać Antyk jako jeden wielki spisek tej dwójki kochanków.

Olimp patrzy na herosów

Na wstępie do Mrocznych sekretów Olimpu znajdziecie galerię postaci, bogów, władców i wojowników, których historie przeplatają się w wielkim splocie wojny i miłości. Od razu zobaczycie tu znane zestawienia: Atena naprzeciw Aresa, Hera przeciwko Afrodycie. Pamiętamy to z Parandowskiego i późniejszych opracowań. I choć punkt wyjścia może się wydać oklepany, rozwój opowieści może was nieco skonfundować.

Boskie spory i pojedynki swoją epickością dorównują tym z Record of Ragnarok. Wspominam o mandze, bo podobnie jak retellingi z Dalekiego Wschodu ten z Ameryki Łacińskiej należy potraktować jako swobodny i w ostatecznym rozliczeniu nieklasyczny. Autorzy trzymają się powszechnie dostępnej wiedzy o poszczególnych bohaterach, ale rozwiną ją niekoniecznie tak, jak spodziewamy się w Europie po wiekach tłuczenia tych samych konfiguracji. Japończycy podeszliby do tematu z jeszcze bardziej ułańską fantazją, tu najbardziej kozackie jest potraktowanie poważnie motywu ulubieńca bogów, (kolejnego) wybrańca, bojowego kogucika wykorzystywanego przez bóstwo, żeby namieszać w następnej generacji ludzi, którzy jako masa są dla bogów (podobno) zupełnie nieciekawi.

Przez cały ten heroiczny bajzel snuje się Edyp Wieczny Tułacz, brnący mozolnie przez wieki. Jest świadkiem katastrof, jakimi kończą się losy wybrańców bogów, upadków cywilizacji i ich wzrostu. Komentuje je z głębokim pesymizmem i ironią, która jako jedyna nieco odciąża dość wzniosły ton komiksu.

Kłębiące się namiętności

Rysunki Dearmasa kłębią się jak burzowe chmury, i to porównanie obejmuje zarówno pełną szczegółów kreskę, jak i monochromatyczne kolory godne pisakowej zawieruchy. Olimpijczycy i śmiertelnicy toczą szalonym wzrokiem spod rozwianych fryzur, ich szaty porywa wiatr historii, odsłaniając posągowe, godne antycznych rzeźb, choć wyraźnie organiczne kształty. Kontury wiją się i mieszają, czasem ciężko powiedzieć, gdzie jedna postać się kończy, a zaczyna kolejna. Czasami udanie gra to z dialogiem, mającym podstępem i kłamstwami skłonić boga lub herosa do działania. Kiedy indziej nadaje historii takiego ciężaru, że czytelnik z trudem przebija się przez ten tuman.

Autorom nie można odmówić jednego — dymki konsekwentnie wskazują kierunek dialogu, który może iść w dół lub górę, ale jednak zawsze z grubsza z lewa na prawo. Czytając, zdajcie się na dynamikę tych linii, nie zdradzą was i nie sprowadzą na chaotyczne manowce. Kadry będą wam się czasem wydawać niezrozumiałe i zbyt ciężkie, ale wypowiedzi naprawdę pozwolą wam przejść przez nie i zrozumieć akcję.

Dwie siły?

Afrodyta i Ares kształtują losy świata, sterując herosami jak marionetkami, oddanymi idei wojny i wielkich czynów. Bogini wydaje się być prowodyrką wielu historycznych zamieszań, ale jeśli chodzi o siły rządzące ludzkością, widzimy przede wszystkim nienawiść. Jedynie Eneasz wykazuje się umiejętnościami (chaotycznego złego) kochanka, kolejni wodzowie koncentrują się na podbojach. Sam Aleksander wydaje się wręcz gardzić pożądaniem, choć przecież nie jest ono obce jego żołnierzom. Ukochanie ojczyzny, wołacie? Możemy umówić się, że powoduje ona na przykład Hannibalem.

W pewnym momencie do czytelnika przychodzi refleksja, że cały ten panteon to bóstwa wojny, i tyle. Zwłaszcza wojenki podjazdowej w rodzinie, knucia, sprzymierzania się przeciwko pozostałym i ogólnego kombinowania. To jeszcze nie jest oryginalne podejście do mitologii greckiej, w końcu nawet Parandowski pozostawia nas z wrażeniem, że nieśmiertelni nie darzyli się sympatią. I dopiero samiutki koniec komiksu może was zaskoczyć. Wtedy zorientujecie się, że Lugio i Dearmas opowiadają mity na nowo, patrzą nieco głębiej i naprawdę biorą pod uwagę całą historię Olimpijczyków.

Mroczne sekrety Olimpu to momentami przyciężki, zbyt patetyczny komiks, a czytelnikowi bywa trudno rozeznać się w chmurzastych kłębach scen. Opowiada przy tym historię starą jak świat, nawet jeśli na sam koniec serwuje oryginalne zrozumienie jej źródeł. Klasycznie czy nie, autorzy stawiają na fatum: żaden heros nie władca nie uciekną od jego wyroków. Interpretacja mitologii jest mroczna i wydaje się być czytelną metaforą polityki…



Nasza ocena: 7,5/10

Retelling greckiej mitologii pokazujący ludzkie wojny jako grę nieśmiertelnych, a herosów i historycznych dowódców wojskowych jako figury minimalnie ciekawsze od pionków.

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Warstwa wizualna: 7/10
Wydanie i korekta: 9/10
Exit mobile version