Site icon Ostatnia Tawerna

Wielkie rozwiązanie – recenzja komiksu „Descender. Wojna maszyn”, t. 6

Zakończenie Descendera jest poruszające i zaskakujące. W zasadzie od pierwszych stron szóstego tomu cyklu okazuje się, że wiele rzeczy wygląda inaczej, niż mogliśmy się tego spodziewać. Całość zaś jest niewątpliwie satysfakcjonująca dla czytelnika.

Przeszłość i teraźniejszość

Otwarcie ostatniej odsłony cyklu może nieco zaskakiwać. Autorzy bowiem przenoszą nas w przeszłość. Nie jest to jednak kwestia roku, dekady czy nawet wieku. Cofamy się bowiem aż o cztery milenia. W zasadzie ta część mogłaby być całkowicie osobną opowieścią. Pojawiają się nowi bohaterowie, realia są odmienne, a fabuła kompletnie inna.

Całość jest zdecydowanie prostsza, niż to, do czego przywykliśmy. Nie ma się tu jednak czemu dziwić – twórcy traktują to tylko jako szybkie wyjaśnienie swoich pomysłów. Dostajemy jedynie tyle informacji, ile wydaje się konieczne, by zrozumieć główny trzon opowieści. Ta retrospektywa pozostawia nieco mieszane uczucia. Z jednej strony prezentuje się mniej interesująco niż Descender jako całość. Z drugiej jednak w telegraficznym skrócie przedstawia to, co musimy wiedzieć, by zrozumieć zamysł autorów. Niewielka objętość to zaleta – nie jesteśmy wybijani z głównego wątku, ale wiąże się to z ceną, jaką jest względnie słabsza fabuła.

Uczucia

Wojna Maszyn jest chyba najbardziej poruszającym tomem całego cyklu. Można by zarzucić twórcom, że w kilku miejscach zastosowali proste zagrania na ludzkich emocjach, ale czy to wada? Komiks miał za zadanie wzbudzić konkretne uczucia i to robi. Nie otrzymujemy tu tandetnych zagrań, a co najwyżej proste i sprawdzone, rozwiązania wywołujące takie, a nie inne reakcje.

Zaskakuje nieco, że chociaż roboty są tu o niebo bardziej ludzkie niż na początku serii, to rozważania etyczne na ich temat gdzieś zniknęły. Być może autorzy wyczerpali już ten pomysł i po prostu kontynuują historię, zakładając, że czytelnicy wyciągnęli własne wnioski.

Zapierająca dech grafika

W recenzjach poprzednich tomów nie raz już wspominałem o warstwie graficznej Descendera. Jednak nie jest to coś, co można pominąć. Prace Dustina Nguyena naprawdę zapierają dech w piersi. Oczywiście nie każdy rysunek jest idealny. Wiele z nich pozostawia sporo do życzenia. Jednak artysta doskonale wie, co robi. Tam, gdzie to istotne, tworzy niesamowite obrazy, które zapadają w pamięć. Gdzie indziej zaś rysunki stanowią jedynie tło – wizualne dopełnienie opowiadanej historii.

Szósty tom pełen jest kontrastów. Znajdziemy w nim niemalże białe kadry, w których lekko tylko zarysowano sceny, ale natrafimy też na dopracowane, bardzo wyraziste barwne ilustracje wypełniające nawet dwie pełne strony. Gdy jest taka potrzeba, możemy dostrzec liczne szczegóły, ale kiedy nie są one konieczne, to tło bywa całkiem pominięte.

Trzeba też wspomnieć, że część z rysunków jest niepokojąca. Ulotność i delikatność akwareli bardzo dobrze nadają się do budowania atmosfery. Dustin Nguyen sprawnie wykorzystuje ich zalety, by zaniepokoić odbiorcę.

Godne zamknięcie serii

Wojna Maszyn zdecydowanie świetnie domyka Descendera. Bohaterowie (dobrze zarysowani już wcześniej) zyskują dodatkową głębię. Fabuła stoi na wysokim poziomie, a graficznie tomik wspina się na wyżyny. Po zakończeniu lektury nie odczuwa się żadnego żalu za poświęconym czasem. Jedyne, co się pojawia, to smutek, że opowieść dobiegła końca, jednak nie jest aż tak źle…

…albowiem na ostatnich stronach otrzymujemy wprowadzenie do kontynuacji opowieści. Ascender, bo o nim mowa, zapowiada się ciekawie, acz spodziewać się należy zupełnie innej historii. Można jednak mieć nadzieję, że będzie ona równie frapująca.


Nasza ocena: 9/10

Zakończenie Descendera zadowala czytelnika. Autorzy pozostawiają nas z lekkim niedosytem i zapowiedzią kontynuacji. Kto chce, może odłożyć komiks na półkę i do niego nie wracać, ale czy znajdzie się ktoś, kto nie zechce sięgnąć po ciąg dalszy?



Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 9/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie: 9/10
Exit mobile version