Site icon Ostatnia Tawerna

Wielka flota w wielkim kosmosie – recenzja książki „Przestrzeń zewnętrzna: Dreadnaught”

Długa i rozbudowana seria książek Campbella, Zaginiona flota, to militarne science fiction, skupione wokół jednego bohatera – żywej legendy wojny, toczącej się w kosmosie od ponad wieku. To trochę bitew i pościgów, dużo polityki oraz mnóstwo szczegółów dotyczących uzbrojenia i taktyki.

Co zamiast wojny?

Fabryka Słów wydała właśnie ostatni tom kontynuacji Zaginionej floty, więc jest okazja, żeby siąść do tej serii i nie stresować się oczekiwaniem na finał. Książki z cyklu Przestrzeń zewnętrzna opowiadają o tym, co stało się po zakończeniu wojny z kosmiczną flotą Sojuszu dowodzoną przez Johna Geary’ego nazywanego Black Jackiem. Jak możecie się domyślać, w czasie pokoju armia świetnie wyszkolonych wojskowych, którym ludzkość sporo zawdzięcza, to dla rządu… ogromny wrzód na najważniejszej dla polityków części ciała. Zamiast zaoferować marynarzom działki w jakiejś odległej części galaktyki, postanowiono uporać się z problemem na szybko i posłać ich gdzieś daleko – niech szukają Obcych.

Na szczęście cała akcja ma pozory strategii, bo w tym uniwersum kilka tomów temu okazało się, że ufoludki istnieją. Są bardzo tajemniczą i skrytą rasą, więc dostały kryptonim bojowy „Enigmowie”. To dzięki nim ludzkość odkryła wrota pozwalające na przeskakiwanie w nadprzestrzeni (nazywanej tu hipernetem) pomiędzy bardzo odległymi od siebie gwiazdami. Technologia ta jest nie tylko oknem na kosmos, ale także potężną bronią, która może niszczyć całe układy planetarne. Trzeba wobec tego dokładnie ją poznać. Najlepiej pozbawiając przy tym Obcych kontroli nad nią.

Akcja Przestrzeń zewnętrzna: Dreadnaught rozwija się dość wolno. Pierwsze rozdziały to wątki osobiste, bo wielki Geary wrócił na swój okręt flagowy z żoną, która pechowo jest jego kapitanką. Przeczytacie też o politycznych przepychankach w rządzie Sojuszu i admiralicji, które starają się  wypchnąć flotę jak najdalej od domu, zachowując przy tym jak najwięcej władzy. Działa to oczywiście w dwie strony, marynarze wolą sami podejmować decyzje, bo lepiej znają swoje statki, a czytelnik powoli dostrzega szerszy kontekst i nadrabia informacje z poprzednich tomów Zaginionej floty. Armada, zanim dotrze poza granice strefy kontrolowanej przez ludzi, obejrzy sobie kilka planet z terytorium niedawnych wrogów, Syndyków. Dopiero pod koniec tomu nastąpi spotkanie z inną rasą. Ta długa lista oznacza, że jeśli liczycie przede wszystkim na widowiskowe bitwy, to początek serii będzie dla was niezbyt interesujący.

Militarne science fiction

Jack Campbell jest wierny gatunkowi, więc doczekacie się potyczek i planowania starć z mało rozpoznanym wrogiem już w pierwszym tomie kontynuacji Zaginionej Floty. Tom Dreadnaught oferuje tych rozrywek mało, za to kolejny – Niezwyciężony – jest ich pełen. Przez małe doświadczenie z fantastyką tego typu, książka przywodzi mi na myśl głównie Legend of the Galactic Heroes i troszeczkę Battlestar Galactica. Załoga Geary’ego nie ma szans na rychły powrót do domu, więc całe jej życie toczy się w kabinach lub na korytarzach wysłużonych okrętów wojennych. Właściwie wszystko trzeba tam stopniowo naprawiać i wymieniać na nowe. Większość marynarzy uwielbia swojego admirała i ufa mu, ale w podróż na tereny Obcych załapały się też grupki VIPów, które zaczną kombinować, żeby pokazać, kto tak naprawdę powinien rządzić. Tu jednak skojarzenia z komandorem Adamą i spółką się kończą, gdyż Campbell nie skupia się na wątkach psychologicznych czy socjologicznych.

Gdybym nie zaczęła czytać drugiego tomu Przestrzeni Zewnętrznej, moja ocena początku serii byłaby niższa. Wolny rozwój akcji trochę mnie zmęczył, ale głównie dlatego, że nie jestem fanką czytania o politycznych wojenkach. Zaczęłam się dobrze bawić przy Dreadnaught dopiero, kiedy  flota opuściła Sojusz i zaczęła obserwować efekty wprowadzania pokoju wśród pokonanych. A sama końcówka… To coś z zupełnie innej beczki. Campbell nie zaczyna od trzęsienia ziemi, jednak o nim pamiętał.

Jeśli nie czytaliście poprzednich sześciu tomów całego cyklu Zaginionej floty, nie martwcie się – bez problemu da się wejść w to uniwersum od Przestrzeni zewnętrznej. Możliwe, że nie zrozumiecie od razu, jak konkretnie wygląda wszechświat tej epoki, ale autor stopniowo Wam to wytłumaczy. Wszystkie tomy pisane są tak, żeby zawierały elementy powtórki czy streszczenia. Campbell wplótł je w akcje lub rozważania bohaterów tak sprawnie, że nie ma się wrażenia żadnej nienaturalności tych elementów.

Przestrzeń Zewnętrzna to coś dla fanów science fiction pełnego akcji, a jednocześnie dość wiarygodnie przedstawiającego pierwszy kontakt i kolejne spotkania z Obcymi. Nie liczcie tu na klimaty ze Star Treka, chyba że Geary skojarzy Wam się czasem z nerwowym, ale zawsze kompetentnym Picardem. Lepiej co prawda mieć tolerancję na politykę, jednak nie trzeba znać poprzednich części cyklu Zaginionej floty – możecie zostawić je sobie na później, jako historyczne uzupełnienie wydarzeń z Dreadnaught.

Exit mobile version