O mały włos, a ponad trzy lata temu cały wysiłek ekipy filmowej pracującej w pocie czoła nad projektem Kochanki Szamoty poszedłby na marne. Podczas prac nad dziełem twórcom zabrakło funduszy. Jednak dzięki kampanii społecznej zorganizowanej za pośrednictwem, bodajże największej w naszym kraju platformy crowdfundingowej: „Polakpotrafi.pl” udało się zebrać grubo ponad dziewiętnaście tysięcy złotych!
Podczas tej akcji zaobserwować można było spore zaangażowanie rodaków, zwłaszcza fanów polskiej grozy, którym należy się za to szczególne uznanie. Trzeba przyznać, że Polak naprawdę potrafi!
Niespełna trzy lata czekaliśmy na moment, w którym znów będziemy mogli nacieszyć wzrok produkcją grozy naszego kraju. Ostatni film Demon (2015) w reżyserii Marcina Wrony zebrał co prawda dość pochlebne opinie, wygraną w konkursie na festiwalu Żydowskie Motywy oraz kilkanaście nominacji, jednak nie odbił się szerszym echem pośród polskich fanów gatunku. Kochanka Szamoty na nowo miała rozbudzić nasze nadzieję na renesans rodzimej twórczości i jestem głęboko przekonany o tym, że ten cel został zrealizowany z nawiązką. Horror zdobył wyróżnienie dla najlepszego filmu średniometrażowego na tegorocznej edycji Five Continents International Film Festival oraz nagrodę dla najlepszego filmu fabularnego miesiąca. A to dopiero początek, gdyż po drodze jest jeszcze wiele innych eventów. Takie pochlebstwa napawają dumą i optymizmem oraz zaostrzają nieco apetyty na kolejne sukcesy. Obecnie odbywają się projekcje dzieła na terenie całego kraju. Całkiem niedawno odbył się pokaz we Wrocławiu w ramach Dni Fantastyki.
Ścieżkami wyobraźni polskiego Edgara Allana Poe
Kochanka Szamoty powstała na kanwie jednej z bardziej znanych (po za Demonem Ruchu) nowel Stefana Grabińskiego o tym samym tytule. Oryginał posłużył jedynie za inspirację dla twórców, gdyż zaledwie czterdziestopięciominutowy projekt niezależnej ekipy filmowej zawiera sporo odstępstw od pierwotnej fabuły. Wspomniany już przeze mnie pisarz dwudziestolecia międzywojennego, nazywany przez wielu „Polskim Poe”, wydał na świat kilkadziesiąt opowiadań, które w późniejszym okresie zostały zebrane i wydane w postaci antologii. Obecnie dzięki uprzejmości wydawnictwu Vesper mamy okazję je nabyć i zapoznać się z poetyką mistrza. Szkoda tylko, że twórczość naszego rodaka stała się mocno popularna dopiero po jego śmierci. Autor, podobnie jak jego mentor, w swojej prozie często obnaża pierwotne instynkty, będące motorem napędowym ludzkich działań oraz ukazuje demoniczną naturę bohaterów. Przyrównanie więc przedstawiciela polskiej powieści grozy do uznanego, wciąż żywego wśród współczesnej myśli pisarskiej Edgara Allana Poe jest w pełni uzasadnione. Film Adama Uryniaka jest więc swoistym hołdem nie tylko dla dorobku literata, lecz także ukłonem w stronę klasycznego horroru.
Kochana Szamoty jako horror erotyczny?
Do folwarku Różowola przyjeżdża młody notariusz Józef Szamota, który na zlecenie kancelarii prawnej ma za zadanie oszacować wartość nadszarpniętej zębem czasu posiadłości. Jej prawowity właściciel zamierza sprzedać majątek. Na miejscu poznaje byłego kamerdynera Teofila. Od niego i miejscowego stangreta Ignacego dowiaduje się o dramatycznej wręcz historii członków rodu Kelergis. Do dyspozycji ma też dziennik ostatniego hrabiego, który popełnił samobójstwo. To właśnie głównie dzięki zapiskom stopniowo odkrywa mroczne dzieje rodziny. Twórcy z Adamem Uryniakiem na czele zadbali o najmniejsze szczegóły. Scenografia żywcem wyjęta z klasycznych opowieści gotyckich, stare mury krezusowego pałacu, a w ich czeluściach tańczące ze sobą na przemian w konwulsyjnym tango motywy szaleństwa, erotyzmu i onirycznych fantazji, nadają ponurego, balansującego na granicy fantasmagorii klimatu oraz są podłożem dla ukazywanych wątków romantycznych. Nie straszy tu jednak bezpośrednio sama fabuła, lecz niepokojąca i sugestywna aura, obdarta jednak nieco z tajemniczości. Reżyser dzięki zastosowanej symbolice dość szybko wykłada wszystkie karty na stół, robi to jednak na tyle precyzyjnie i rzetelnie, iż nie można odmówić mu dobrze i zgrabnie poprowadzonej narracji. Zabrakło może tylko efektu zaskoczenia, przez co obraz do pewnego stopnia jest wtórny. Oczywiście pewne niedociągnięcia fabularne czy uproszczenia uwarunkowane są długością metrażu, co też wymusza niejako rezygnację z stopniowego wtajemniczenia widza w ukazywane wydarzenia.
Mimo tych uwag, film jest dziełem wysublimowanym i świetnym, zwłaszcza od strony wizualnej. Doskonale wykorzystany zostaje potencjał scenerii. Podczas seansu dostrzegamy ducha minionej epoki, podążamy korytarzami gotyckiej posiadłości, tętniącej dawniej życiem. Jesteśmy także świadkami dosłownie i w przenośni duchowej więzi między młodym prawnikiem a bratanicą hrabiego Jadwigą, których relacja, granicząca z halucynacjami i upojeniem alkoholowym, prowadzi stopniowo głównego bohatera do obłędu. Wszystko to tworzy nam solidny retroseans, stanowiący doskonałą okazję do odświeżenia klasycznej konwencji filmu grozy, wyłamującą się z radykalnej filozofii horroru ekstremalnego, często będącego obecnie znamienną cechą gatunku w kinie postmodernistycznym.
Kochanka Szamoty to naprawdę solidny polski produkt. Wielkie uznania należą się całej ekipie filmowej, która od początku do samego końca w pocie czoła, z dużym wsparciem finansowym ze strony społeczeństwa, zrealizowała produkcję, której nie możemy się wstydzić. Świetne, klimatyczne zdjęcia Pawła Labe oraz archetypowa wręcz scenografia Ewy Mroczkowskiej oddaje ducha minionych czasów. Cieszę się, że doczekałem się horroru polskiej produkcji, który nie tylko jest swoistym hołdem dla Stefana Grabińskiego i jego twórczości, ale także skrzętnie wykorzystuje potencjał krajobrazowy i architektoniczny naszego kraju.
Nasza ocena: 7,7/10
Kochanka Szamoty udowadnia, że dzięki ciężkiej pracy i fascynacji klasyczną konwencją horroru, można stworzyć solidny film grozy, z którego możemy być naprawdę dumni. Brawo!Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa wizualna: 9/10
Oprawa dźwiękowa: 7/10