Site icon Ostatnia Tawerna

Walka w czasie i przestrzeni – recenzja komiksu „DC Comics: Pokolenia”

Pokolenia, które już się pojawiły

Całkiem niedawno miałem okazje zapoznać się z prologiem omawianej dzisiaj pozycji (Detective Comics 1027). Wtedy też napisałem, że według mnie jest to jeden z dwóch najsłabszych komiksów zamieszczonych w tym zbiorze. Mało tego, stwierdziłem, że ten wstęp nie jest zbyt interesujący. Dlaczego zatem zdecydowałem się zrecenzować pozycję, która nie zrobiła już na starcie na mnie dobrego wrażenia? Po prostu byłem ciekawy, czy moja opinia była słuszna. W końcu mogło być też tak, że zbyt pochopnie oceniłem Pokolenia. Chciałem się przekonać, czy będzie to kolejna sztampowa, chaotyczna i nudna lektura, czy może oryginalna opowieść!

Bohaterowie z różnych czasów i miejsc

DC Comics: Pokolenia, to szalona historia, choć nieco chaotyczna. Otóż jeden z bohaterów, niejaki Kamandi, na szybko zbiera ekipę, która ma ocalić wszystkie możliwe światy. Zagrożenie jest poważnie, bo oto Dominus manipuluje czasem i usuwa różne linie czasowe. Tym samym wymazuje miliardy istnień jak za… za pstryknięciem palcem. I tak poza Kamandim w skład tej superbohaterskiej grupy weszli: Superboy, Steel, Sinestro, Batman (z 1939 roku), Starfire, Booster Gold i Doctor Light. Przy stworzonej tak na szybko ekipie nie mogło się obejść oczywiście bez paru zgrzytów. Niemniej ostatecznie bohaterowie zgrali się ze sobą i stawili czoło Dominusowi i jego pomagierom, a w rezultacie zostali zesłani do różnych linii czasowych! I tak na przykład Steel i Superboy trafili do świata pełnego prehistorycznych gadów, a Batman zobaczył świat przyszłości, w którym „przyjaciółki” składa się niczym meble z Ikei! Muszę przyznać, że te krótkie wizyty w tych dwóch wspomnianych miejscach wypadły wyjątkowo ciekawie. Skład superbohaterów też jest bardzo nietypowy. Sinestro w końcu raczej kojarzony jest jako superzłoczyńca, a tutaj nadal przynależy do Korpusu Zielonych Latarni i pomaga innym herosom (choć warto nadmienić, że ciągnie go do nadużywania przemocy). Każdy z ośmiorga bohaterów wnosi coś istotnego dla fabuły. Wydaje się, że choć zostali zebrani zupełnie przypadkowo, to jednak Kamandi dobrze dobrał sobie towarzyszy. Gorzej wypada za to Dominus – to po prostu kolejny bezpłciowy antagonista. Nie przekonuje mnie też jego motywacja. W pewnym stopniu nawet przypomina mi on Króla Szronu z recenzowanej przeze mnie Wiecznej Zimy.

Piękno upływającego czasu

W przypadku oprawy graficznej możemy mówić o rzadkim projekcie. Albowiem za ten prawie dwustustronicowy komiks odpowiada aż dwudziestu czterech artystów. Najbardziej zaskoczyła mnie niebywała zgodność stylów. Czytając tę pozycję, jakoś nie miałem poczucia, iż obcuję z pracą tak wielu utalentowanych rysowników. Wydanie jest w pełni zadowalające, choć szkoda, że na końcu nie zamieszczono okładek czy innych dodatków. Poza tym w krótkim streszczeniu z tyłu okładki wymieniono tylko siedmiu z ośmiu bohaterów, którzy biorą udział w tej przygodzie. Nie rozumiem, dlaczego nie wspominano, że w skład tej drużyny wchodzi też Superboy.

Czy warto podążyć za Kamandim?

Ostatecznie moje pierwsze wrażenie nie było tak całkowicie mylne, albowiem Pokolenia to komiks przeciętny. Historia jest ciekawa i angażująca, aczkolwiek brakuje tu większych emocji i niespodziewanych zwrotów akcji, no i antagonista mógłby być zdecydowanie ciekawszy. Z drugiej strony jednak mamy tutaj niezwykły zespół superbohaterów rzucony w nietypowe i intrygujące miejsca. Dzięki temu poznałem kilka interesujących postaci jak choćby Steela czy Kamandiego, a także przekonałem się, że wizje przyszłości niektórych scenarzystów są niezwykle szalone. Ostatecznie nie żałuję, że zapoznałem się z tym komiksem, choć bardziej mi się spodobała wspominana wcześniej Wieczna zima.

Exit mobile version