Site icon Ostatnia Tawerna

Wakanda no more – recenzja wydania Blu-ray filmu „Czarna Pantera”

Domowe seanse znacznie różnią się od tych kinowych. Przyjemny, kameralny nastrój, brak odgłosów chrupania nad uchem, gwarancja najlepszych miejsc oraz – tak jak w tym przypadku – ogromny głód na film wychwalany pod niebiosa przez całą rzeszę ludzi, podczas gdy większość już go widziała.

Liczą się tylko silne osobowości

Superbohaterskie produkcje ostatnich lat jasno pokazują, że twórcy skłaniają się w kierunku kreowania bardzo wyrazistych postaci. Protagoniści mierzą się nie tylko z tabunem złoczyńców. Muszą również wychodzić naprzeciw własnym demonom. Na przykład Logan to smutny finał historii jednego z najbardziej niepokornych X-menów, który zatracił swoje ideały i wpadł w depresję. Na skutek nieprzewidzianych okoliczności musiał zweryfikować zdanie o otaczającym go świecie i odnalazł nowy cel. Ostatecznie w bohaterski sposób nadstawił karku i poniósł najwyższą, możliwą cenę za swój heroiczny czyn. Thor także toczy wewnętrzną walkę. Jego rodzinne relacje z filmu na film ulegają jeszcze większym komplikacjom, a życie uczuciowe toczy się raczej w rytmie Marszu Żałobnego niż radosnej Polki.

Odniosłam wrażenie, że T’Challa nieco wymyka się temu trendowi na wielowymiarowe kreacje. Jego relacje z bliskimi są poprawne, w chwilach zwątpienia kieruje się czymś w rodzaju zwyczajowego kodeksu honorowego. Nawet z byłą dziewczyną dogaduje się doskonale. Być może taki charakter jest efektem chęci twórców do zasygnalizowania odbiorcy, że ten bohater tradycję ceni bardzo wysoko i potrafi wznieść się ponad emocje, wykazując posłuszeństwo dla rytuałów i wierzeń. Miałoby to sens. Sam reżyser, Ryan Coogler, we wstępie przez projekcją sporo mówi o poszanowaniu afrykańskiej kultury i zwyczajów plemiennych. W konsekwencji otrzymujemy płaskiego bohatera, który przejąwszy schedę po zamordowanym ojcu dzieli i rządzi w sposób zerojedynkowy, jest krystalicznie czysty oraz bardzo przejęty ciążącą na nim odpowiedzialnością.

Postaci drugoplanowe zgarniają według mnie całą uwagę. Okoy, czyli pani generał, która jednym ciosem powaliłaby największego twardziela, z kolei Shuri to naukowiec o niezwykłej wyobraźni i wiedzy. To nie koniec silnych kobiet, mamy jeszcze matkę rodu Ramondę i Nakia’ę enigmatyczną, byłą partnerkę głównego bohatera.

Skojarzenia z Królem Lwem

Dar posiadania niezwykłych zdolności i przyjęcie postaci Czarnej Pantery jest ściśle powiązane z tradycją elekcyjną rodziny królewskiej z Wakandy. Dzięki skomplikowanemu rytuałowi przyszły król odbywa podróż do alternatywnej rzeczywistości, w której ma okazję porozmawiania ze swoim przodkiem.

Kiedy główny bohater po raz pierwszy staje przed swoim ojcem na tle malowniczej sawanny, od razu pomyślałam o bajce Disneya. Tak jak Mufasa z Simbą, tak T’Chaka z T’Challa’ą rozprawiają o istocie władzy i najlepszym sposobie jej sprawowania. Chwila ta jest bardzo natchniona oraz przepełniona majestatyczną powagą.

 

Magiczne panaceum na bolączki Afroamerykanów

Wakanda słynie z wielkich złóż wybranium. Jest to niezwykle potężny materiał, z którego można wytwarzać praktycznie wszystko – od broni, przez pojazdy do sprzętu medycznego pozwalającego na uratowanie od śmierci pacjenta nawet w stanie krytycznym.

Są też tacy, którzy chcieliby wykorzystać potęgę złoża do niecnych celów. Erik Killmonger, który wychował się w amerykańskim getcie i doświadczył wielu niesprawiedliwości ze strony ludzi ze względu na swój kolor skóry, postanawia przyłączyć się do odwiecznego wroga Wakandy. Jego zdaniem należałoby umożliwić czarnym korzystanie z wybranium do skonstruowania broni, która sprawiłaby, że nie byliby już bezbronni.

Jestem widzem dociekliwym i nie lubię tego typu skrótów myślowych; niewyczerpane źródło super kruszca, na których wszyscy chcą położyć swoje lepkie ręce i tylko ich właściciele potrafią oprzeć się pokusie wykorzystywania potencjału sytuacji w sposób inny, niż ten dyktowany tradycją. Potem zjawia się antagonista, który ma szlachetne pobudki, ale daje się zaślepić pragnieniom i wpada w pułapkę własnej pychy.

Bezpieczna nuda i Hobbit

Pomimo wielu, zapierających dech efektów specjalnych oraz powalających scen walki, produkcja ta w dużej mierze opiera się na schematach znanych z innych blockbuster’ów. Nie pomaga fakt, że widz może doświadczyć osobliwego deja vu – rozmowy Bilbo Bagginsa ze Smigolem. Martin Freeman oraz Andy Serkis są aktorami tak charakterystycznymi, że w pewnym momencie można poczuć pewną powtarzalność, a wręcz wtórność.

Dodatki reżyserskie

Bardzo lubię wydania filmów na Blu Ray czy DVD ponieważ zawierają dużą dawkę dodatkowych atrakcji. W tym wypadku możemy obejrzeć krótką wypowiedź reżysera, który krótko przedstawia swoją wizję filmu i jego przesłanie oraz kilka scen wyciętych z filmu – spora gratka dla fanów. Płyta zawiera zwięzłe i czytelne menu, widz może swobodnie się po nim poruszać bez strachu, że straci jakieś ustawienia. Warto wspomnieć też o kilku opcjach udźwiękowienia, to ważne, by istniała możliwość dopasowania ich do posiadanego sprzętu – zdecydowanie uprzyjemnia to odbiór.

Wersje językowe filmu: angielska, hiszpańska, włoska, czeska, polska dubbing
Dźwięk wersji oryginalnej filmu: 7.1 DTS-HDMA angielski; 5.1 Dolby Digital polski, czeski; 7.1 Dolby Digital Plus włoski; 5.1 DTS Digital Surround hiszpański
Napisy: polskie, czeskie, greckie, hiszpańskie, włoskie
Wersja dla niesłyszących: angielskie
Licencja: film do sprzedaży detalicznej bez licencji do wypożyczania
Dodatki: 

Podsumowanie

Jako zagorzała fanka produkcji inspirowanych komiksami ze stajni Marvela, niejednokrotnie przymykałam oko na drobne niedociągnięcia scenariusza albo niezgodności w fabule. Wybaczałam rozmaite potknięcia, a jeśli w filmie występował Thor – to nawet ich nie zauważałam. Tym razem żaden trykociarz nie byłby w stanie zrekompensować mi seansu.

Nasza ocena: 6,1/10

Nie nastawiajcie się na wielkie kino, to tylko kolejna historia o walce dobra ze złem.

Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 5/10
Obraz i dźwięk: 7,5/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version