Site icon Ostatnia Tawerna

W twoich żyłach płynie… krew? „Więzień Labiryntu: Lek na śmierć” – recenzja filmu

Z ekranizacjami czy adaptacjami młodzieżowych dystopii bywa różnie – niektóre, jak chociażby Igrzyska śmierci, zyskują dzięki przeniesieniu historii na duże ekrany, inne, za przykład może tu posłużyć cykl Niezgodna, który nie doczekał się jeszcze stworzenia ostatniej części, z obrazu na obraz gromadzą w kinach coraz mniejsze ilości widzów. Także Piąta Fala, oparta na książce o tym samym tytule, zaginęła gdzieś w morzu historii skierowanych do nastoletnich odbiorców.

Na szczęście Więźnia labiryntu spotkał inny los – nie podzielił doli Niezgodnej czy wspomnianej wyżej ekranizacji pozycji Ricka Yanceya. Gdzie w takim razie leży recepta na sukces? Dlaczego jedne ekranizacje czy adaptacje potrafią dotrzeć do widzów, urzec ich i wciągnąć, a inne stają się kością niezgody czy wręcz solą w oku? Tak naprawdę wiele zależy od obsady, scenariusza i odpowiedniego budowania napięcia.

Poprzednie części Więźnia Labiryntu mają w sobie wszystko to, co powinna zawierać dobra dystopijna opowieść. Nic więc dziwnego, że zgromadziły tak dużą publikę, a widzowie nie mogli się doczekać premiery najnowszej, ostatniej odsłony filmowego cyklu. A na tę przyszło nam trochę czekać. Czy warto było odliczać dni do wypuszczenia Leku na śmierć?

Kadr z filmu „Więzień Labiryntu: Lek na śmierć”

Tak to się robi… w świecie po apokalipsie

Ach, ten cliffhanger na końcu Prób ognia… Nieprzespane noce, szybsze bicie serca, koszmary – niektórzy nie wiedzą, co czynią miłośnikom danej historii. Zwłaszcza wtedy, gdy na rozwiązanie wątku każą czekać ponad dwa lata. Jak zapewne pamiętacie, Próby ognia zakończyły się zdradą Teresy, przez którą DRESZCZ dostał w swoje łapska całkiem pokaźną liczbę dzieciaków, na których może sobie poeksperymentować. Jednym porwanych okazał się Minho.

Mijają miesiące – Thomas i reszta nie poddają się, przygotowują plan odbicia przyjaciół. Szalony, niebezpieczny, wymagający zgrania i niesłychanej precyzji, jednak bohaterów nic nie powstrzyma przed odnalezieniem kompana. Znają dokładne miejsce i czas przewiezienia zakładników z jednej bazy do drugiej, teraz wystarczy tylko uderzyć i modlić się o powodzenie.

Kadr z filmu „Więzień Labiryntu: Lek na śmierć”

Cała akcja idzie w miarę gładko, podkreślam wagę słów „w miarę”, w końcu zakładnicy zostają odbici. Można świętować! Przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Niestety wprawdzie plan zdołał zostać zrealizowany i rzeczywiście odbito więźniów, ale nie wszystkich – Minho nadal znajduje się w niewoli. Został przewieziony do jedynego ocalałego miasta, istnej fortecy otoczonej murem (widać nie tylko Veronica Roth lubi odgradzać od świata metropolie w swoich książkach). Dla Newta i reszty nie ma jednak rzeczy niemożliwych, o czym mogliśmy się już przekonać kilka razy, dlatego nawet ta informacja nie spędza im snu w powiek. Protagoniści postanawiają odnaleźć Minho, choćby mieli po niego zejść do samego piekła.

UWAŻAJ! NIEBEZPIECZEŃSTWO!

Lek na śmierć nie oszczędza nikogo. I nie mam tutaj na myśli kwestii przeżycia bohaterów, tylko zdrowia widza. Jeżeli denerwowaliście się na Więźniu Labiryntu czy Próbach ognia, wiedzcie jedno – to nic w porównaniu z tym, co Ball przyszykował dla odbiorców w tej części. Chwila wytchnienia? Moment na zaczerpnięcie powietrza? Sekunda by ukoić skołatane nerwy? Nie liczcie na żadną taryfę ulgową, w tym filmie emocje sięgają zenitu już od pierwszych sekund. Pościgi, mnóstwo dobrze wyreżyserowanych i poprowadzonych scen walk, kaskaderskie wyczyny… I zombie. Aż widz zapomina, że ogląda młodzieżową dystopię.

Wielu twórców „poważniejszych” produkcji akcji powinno się uczyć od Wesa. Reżyser potrafił połączyć niesamowite, czyli widowiskowość, z przemyślaną fabułą, bo przecież nie samymi efektami specjalnymi człowiek żyje, i doskonałą obsadą.

Kadr z filmu „Więzień Labiryntu: Lek na śmierć”

To właśnie ten ostatni element, aktorzy, sprawił, że filmowa seria Więzień Labiryntu okazała się takim sukcesem. Odbiorca kibicuje bohaterom, chce, żeby wreszcie zaznali choć chwili spokoju, by DRESZCZ został pokonany, a eksperymenty na dzieciakach zakończone. Waleczny Thomas, opanowany Newt czy serdeczny Minho – to niezwykle dobrze zarysowane i odegrane postaci. Odbiorcę interesują ich losy, obawia się o ich przyszłość. Jedynie Teresa budzi pewne wątpliwości – jest nijaka, jej wewnętrzna walka nie wypadła przekonująco, a dziewczyny nie da się polubić.

Kwestia ratowania świata kosztem niewinnych budzi spore kontrowersje. Czy rzeczywiście można decydować o losach jednostek? Więzić je, poddawać eksperymentom – a wszystko to w imię wyższego dobra? Ta kwestia nie jest tylko wyssanym z palca pomysłem na fabułę, ma mocne podwaliny w otaczającej nas rzeczywistości, gdzie silniejsi decydują o życiu słabszych.

Lek na śmierć nie rozczarowuje. Wprawdzie nie do końca spełnia moje fanowskie oczekiwania, mam na myśli zakończenie starcia z DRESZCZ-em, jednak pomijając kwestię fangirlizmu, to porządna, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i sporej dawki emocji produkcja, którą powinno się obejrzeć.

Nasza ocena: 8,3/10

Więzień Labiryntu: Lek na śmierć trzyma w napięciu od początku do samego końca. To jeden z najlepszych dystopijnych filmów młodzieżowych. Oby powstało więcej tak dobrych filmów.



Fabuła: 7,5/10
Bohaterowie: 9,5/10
Oprawa wizualna: 8,5/10
Oprawa dźwiękowa: 8/10
Exit mobile version