Site icon Ostatnia Tawerna

W świecie zniszczonym przez wojnę najcenniejszym skarbem jest nadzieja – recenzja serialu „Fallout”

„Fallout”, długo wyczekiwany serial nawiązujący do realiów serii gier o tym samym tytule już na Amazon. Czy warto było na niego tyle czekać?

„[…] Crawl out through the fallout, baby
To my loving arms
Through the rain of Strontium 90
Think about your hero
When you’re at Ground Zero
And crawl out through the fallout back to me […]”
– Crawl Out Through The Fallout Sheldon Allman

 

Początek serialu zaczyna się sielankowo, spotkanie w gronie bliskich osób świętujących urodziny. Wszystko to jednak ulega zmianie, kiedy na miasto spada bomba atomowa. Reakcja bohaterów, którzy rozumieją, co się właśnie stało, została przedstawiona w bardzo realistyczny sposób. Sama czułam te emocje, kiedy w zwolnionym tempie unosił się powoli  atomowy grzyb, a przerażenie malowało się na oczach wszystkich. Jestem więcej niż pewna, że twórcy odrobili pracę domową z zachowań ludzkich w czasie zagrożenia życia.

Widziałam wiele filmów, w których zaimplementowano motyw wybuchu bomby atomowej np. Suma wszystkich strachów i mogę śmiało powiedzieć, że tutaj to mistrzostwo pierwsza klasa. Dopracowano detale w najmniejszym szczególe, włącznie z kolejnymi etapami, jakie po takim wybuchu następują. Zaś widok bombardowanego miasta mogę śmiało uznać za epicki, ale jednocześnie smutny. Graham Wagner i Geneva Robertson-Dworet wiedzieli jak poruszyć serce takiego widza jak ja, który czerpie z widowiska ile się tylko da. Nic zatem dziwnego, że otworzyłam usta ze zdziwienia. Muzyka jeszcze to wszystko podkręciła, nadając klimat całej tragedii, jaka dotknęła świat przedstawiony.

Następuje przeskok czasowy i poznajemy naszą główną bohaterkę Lucy (Ella Purnell), która zamieszkuje schron przeciwatomowy. Sam wstęp kolejnego etapu historii pokazuje nam jak utopijnym i wręcz idealnym miejscem jest jej dom. Życie według określonego schematu, dobieranie partnerów zgodnie z określonymi odgórnie wytycznymi. Dlatego, Lucy nie spodziewa się, że jej wręcz idealna egzystencja niebawem zostanie wywrócona do góry nogami. A w jaki sposób? O tym, musicie przekonać się sami.

Maximus (Aaron Moten) oraz Ghul (Walton Goggins) również wykazali się niesamowitym talentem aktorskim, nadając bohaterom unikalnego i wyjątkowego stylu. Każda z tych postaci posiada swój własny charakter, zasady, jakimi się kieruje. Jeden chce spełnić swoje postanowienia, drugi skrywa swoje sekrety w tajemnicy, powoli je odkrywając.

Wojna, wojna nigdy się nie zmienia

Świat przedstawiony w serialu Fallout to typowy, ale nie powiedziałabym, że klasyczny przykład zrujnowanego przez wojnę miejsca. Takiego, w który ciężko nawet o nadzieję. Owszem, jest ona tam gdzieś, tli się, ale jest o nią bardzo trudno. Zaufanie jest znikome. Każdy, kogo spotkasz na swej drodze, może wbić nóż w twoje plecy, bez wyjątków. To jedna z walut tego świata, na którą trzeba sobie zapracować. Podobnie jest z reputacją. Budujesz ją, dokonując bardziej lub mniej haniebnych czynów. Świat doprowadza do tego, że zdajesz sobie sprawę, że wszystkie te złote zasady tak naprawdę nie istnieją, a wielu z tych, którzy przeżyli, są gotowi oddać wszystko, aby przetrwać. Dosłownie wszystko, nawet swoje zęby, aby nabyć kapsle, będące nową walutą transakcyjną.

Każdy bohater ma swoje przeznaczenie

Każda z przedstawionych postaci ma swój własny, unikatowy charakter wynikający ze środowiska, w jakim przyszło jej żyć. Nawet Lucy, wychowana w dość sterylnym środowisku. Owszem, widać, że jest inna od wszystkich, wyróżnia się sposobem myślenia –  to jednak robi wszystko, aby dostosować się do nowej sytuacji. Zwłaszcza jeśli wcześniej dostała po tyłku i zrozumiała, że czas się pozbierać. Pokazała też, że mimo tego skalenia obrzydliwościami świata potrafi zachować człowieczeństwo, bycie uczciwym. Ta mała iskierka nadaje jasności w spowitym świecie mroku.

Drugoplanowi bohaterowie mają znaczenie. Nie jest tak, że pojawiają się i potem, w którymś momencie widz o nich zapomina. Nie. Tutaj wszystko jest ze sobą połączone, trzeba bacznie śledzić to, co się dzieje na ekranie. Słuchać co mówią, co pokazują. To jest naprawdę dobry pomysł, bo widać, że ten świat żyje własnym życiem. Tło jest ruchome, ma znaczenie. Każda postać, nawet taka, która pojawia się tylko na chwilę, chociażby taki pan znachor, wnosi coś nieoczekiwanego do historii. I to mnie urzekło, postacie drugoplanowe, czy tła zwyczajnie łączą głównych bohaterów w taki sposób, że wszystko tworzy wspólną całość. To jest bardzo dobra strategia ze strony twórców serialu. Ja, w którymś momencie zupełnie, nie raz i nie dwa zapomniałam, że to jest tylko fikcja, a nie rzeczywistość.

Muzyka i klimat serialu w pełni oddają to, co można spotkać w grach. Nie wiem nawet, czy nie bardziej.
Stroje oraz stworzone tło różnych lokacji są piękne. Rewelacyjne odwzorowanie tego, co wcześniej widzieliśmy w grach wideo, napawa zagorzałego fana serii szybszym biciem serca. W moim przypadku ekscytacja pojawiała się przy każdym drobnym szczególe znanym z gier. Nie zabrakło również nawiązania do słynnej Nuke Coli. Czerwone lodówki pojawiają się kilka razy w serii. Szkoda, że nie było widać czy faktycznie ona tam jest i jeśli tak, czy jej zdolności są takie same jak te w grze.

Podsumowując, Fallout dla mnie jest serialem zrobionym bardzo dobrze, wręcz wspaniale. Bawiłam się świetnie, z niecierpliwością przeskakując na kolejny odcinek. Niektóre motywy zostały tak skonstruowane, że aby poznać całość, trzeba obejrzeć następną część i następną, żeby dowiedzieć się co i jak, po co i gdzie. To jest stara, ale zawsze dobra metoda, aby przyciągnąć widza.

Wszystkie odcinki serialu Fallout dostępne są na platformie Amazon Prime Video.

Nasza ocena: 10/10

Postapokaliptyczny serial, który zaskakuje pełną zwrotów akcji historią. Produkcja wciąga od samego początku dzięki stonowanym przekazywaniem ważnych informacji fabularnych.

Fabuła: 10/10
Bohterowie: 10/10
Oprawa wizualna: 10/10
Oprawa dźwiękowa: 10/10
Exit mobile version