Site icon Ostatnia Tawerna

W paszczy aligatora – recenzja filmu „Pełzająca śmierć”

Źródło: alphacoders.com

Długo musieliśmy czekać powrotu horrorów Alexandre’a Aja. Jego ostatni udany film to Rogi z 2013 roku, będący adaptacją powieści Joe Hilla. W tym czasie częściej zdolny reżyser występował w roli producenta. Kilka tygodni temu na ekrany kin trafił dreszczowiec Pełzająca śmierć. Czy jest to udany powrót twórcy do korzeni?

W potrzasku

Fabuła nowego horroru Alexandre’a Aja jest banalna. Przez Stany Zjednoczone ma przejść huragan piątej kategorii. Młoda dziewczyna o imieniu Haley (Kaya Scodelario), niegdyś utalentowana pływaczka, próbuje dostać się do wystawionego na sprzedaż, byłego rodzinnego domu, by sprawdzić, czy jej ojciec jest bezpieczny. Odnajduje go nieprzytomnego i rannego w piwnicy w towarzystwie wygłodniałych aligatorów. Niszczycielski żywioł zdziesiątkował ich farmę i dał im wolność. Sytuacja naszych bohaterów z minuty na minutę robi się coraz bardziej niebezpieczna. W budynku zaczyna gromadzić się woda, a córka wraz z ojcem zostają uwięzieni w środku.

Źródło: arc-anglerfish-arc2-prod-tbt.s3.amazonaws.com

Mistrz budowania napięcia

Alexandre Aja doskonale wie, jak budować narastające poczucie zagrożenia, dawkować umiejętnie napięcie, by na dłuższą chwilę zabsorbować uwagę widzów. Nie traci przy tym czasu na rozwodzenie się nad fabułą, ani charakterystyką bohaterów. W bardzo powierzchowny sposób zaprezentowane zostają te elementy, które ustępują miejsca budowaniu nieustannej aury grozy. Reżyser stroni od wylewności i gruntownej ekspozycji, zamiast tego stawia na to, do czego zdążył już nas przyzwyczaić swoimi produkcjami – fabularną prostotę i krwawy horror. W Pełzającej śmierci nie znajdziemy zbędnego moralizatorstwa, dostaniemy natomiast solidną dawkę napięcia i bezceremonialnych scen gore. Film zdecydowanie nie należy do ambitnych, ma jedynie za zadanie zapewnić odbiorcom dobrą półtoragodzinną rozrywkę i dostarczyć emocje.

Źródło: naekranie.pl

Nihil novi

Pełzająca śmierć, jak już wspomniałem, nie należy do kategorii tych ambitnych produkcji, które mają zrewolucjonizować gatunek czy wprowadzić nieco świeżości. Reżyser pełną garścią czerpie z uznanego rekwizytorium grozy. Nie jest w stanie w żaden sposób zaskoczyć widza i bynajmniej nie próbuje tego robić. Mimo sztampowości, która włącza film do grona horrorów klasy B, Aje udaje się utrzymać uwagę widza na tyle skutecznie, by ten półtorej godzinny seans upłynął lekko i całkiem przyjemnie. O satysfakcję odbiorców zadbać ma aktorski duet Barry Pepper i Kaya Scodelario, spisujący się na wielkim ekranie naprawdę bardzo dobrze. Tymczasem, o ile ich współpraca układa się przyzwoicie, o tyle przedstawiona w fabule relacja jest niewystarczająco rozbudowana, przez co traci na autentyczności. Jednak znając reżyserskie rzemiosło Alexandre Aja wiemy, że od fabularnego dopieszczenia wątków ważniejsze są dla niego estetyka kampu i soczysty rozlew krwi. Bez tych elementów, stanowiących esencję warsztatu zdolnego, aczkolwiek lekko wypalającego się już twórcy, o horrorze utrzymanym w charakterystycznej stylistyce, nie byłoby mowy. Film ten utwierdza nas tylko w przekonaniu, iż w kinie grozy na przestrzeni kilku lat niewiele się zmieniło, a część reżyserów pozostaje wierna swojej wizji rzeczywistości.

Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy sieci kin Cinema City.

Nasza ocena: 5,7/10

Po części udany powrót Alexandre Aja do korzeni. Reżyser kolejny raz przekonuje nas o tym, że najpewniej czuje się w tworzeniu campowych horrorów.



Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa wizualna: 6/10
Oprawa dźwiękowa: 5/10
Exit mobile version