Site icon Ostatnia Tawerna

W objęciach nostalgii – recenzja gry „Castle of Heart”

Tą recenzję chciałem rozpocząć od słowa nostalgia. Tak, właśnie. Gdy myślę o grach platformowych od razu przez moją głowę przechodzi cały ciąg myśli związanych z sympatią do 8-bitowców. Jeśli pośród setek rzeczy obecnego świata rozpraszających naszą uwagę coś przywraca pozytywne wspomnienia to warto temu czemuś poświęcić trochę czasu, prawda?

Fortuna kamieniem się toczy

Jak jest tym razem? Odpowiedź na to pytanie nie jest niestety taka prosta. Brzmi w zasadzie i tak i nie. Gra ma potencjał, zwłaszcza stylistyka mi się podoba choć związana jest z prostotą to niewątpliwie sporo pracy związano z doprowadzeniem jej do obecnego stanu. Jesteśmy w stanie niszczyć otoczenie, obecne są w pewnym stopniu efekty pogodowe, a nasz bohater płonie żywym ogniem (swoją drogą czasy musiały być wtedy bardzo gorące by tak żarliwie płonąć chciały kamienie). Bardzo przyjemne jest także intro, przywodzące mi wspomnienia ze startów kampanii Medievala. Historia zaczyna się dosyć sztampowo. Jest sobie ten Potwór (tutaj w postaci czarnoksiężnika) i niczym antagonista z opowieści o Robin Hoodzie wyzyskuje okolicznych mieszkańców. Miejscowym Robinem zostaje Młodzieniec stający w obronie swojej sympatii, co kończy się dla niego w dość przykry sposób – zostaje zamieniony w kamień. Bazyliszek (mylnie nazywany czarnoksiężnikiem) nie docenia jednak potęgi prawdziwej miłości (choć jakaś odmianę miłości uznaje zabierając dziewoję ze sobą) i łza kobiety ożywia ciało niedoszłego (prawdopodobnie) kochanka. I tak też poprzez kolejne etapy zobaczymy (lub nie) czym kończy się lekceważenie pewnych odwiecznych praw.

Kamieniem się toczy fortuna

Rozgrywka w grze polega klasycznie na ciągłym podążaniu w prawo i eliminowaniu dziesiątek wrogów na każdym etapie. Nie zawsze jednak opłaca się to robić – moim zdaniem niekiedy warto tego czy owego ominąć z daleka, ale do sprawy przeciwników jeszcze wrócimy. W lewym górnym rogu ekranu znajduje się nasz, ciągle malejący zresztą, pasek życia. Sposoby na jego odnowienie są dwa: możemy albo zabijać przeciwników albo zbierać porozrzucane tu i ówdzie serduszka. W lewym dolnym rogu znajduję się za to pasek zmienianego ekwipunku. Dodatkowych broni jest tutaj całkiem sporo i niektóre sprawiają sporo frajdy. Z ekwipunku możemy korzystać jednak tylko wtedy gdy mamy odpowiednią ilość zdrowia, ponieważ gdy stracimy naszą kamienną rękę to z zabawek nici. Zabawę urozmaicają różne lokacje i etapy w których m.in. jesteśmy gonieni lub się ślizgamy. Te etapy mogłyby być całkiem miłą odmianą od reszty rozgrywki, ale…

Kamieni kupa

Nią nie jest. Przynajmniej na etapie bety. Mam wrażenie, ze te etapy są mniej dopracowane i wprost rażą bugami. Postać się klinuje, zahacza o jakieś niewidzialne ściany, po czym umiera. Sama gra wydaje się z założenia być dość trudna i nastawiona na powtarzanie poszczególnych sekwencji. Sa gry, w których przechodzenie kolejnych etapów (i umieranie na nich) sprawia sporą satysfakcje (vide remaster Crasha), ale dla mnie przeżycia z tą grą były głównie frustrujące. Zapożyczając sobie określenie z filmu pewnego znanego youtubera moja postać pojawia się na ekranie i ginie. Pojawia. I ginie. Rozumiem, że to arcade, ale we wszystkim są jakieś granice. Jak to bywa takich małych grach AI większości przeciwników jest na poziomie pudełka zapałek i swoje szansę multiplikują poprzez swoją znaczną liczbę. Frustrowała mnie też niekiedy fizyka, gdy niektóre postaci klinowały się w dziwnych miejscach lub wisiały w powietrzu. Za to muzyka jest dość nieinwazyjna, a głos lektorki przyjemny. Zupełnie inaczej ma się sprawa z wibracją (za każdym razem przy śmierci, czyli dla mnie bardzo często), której nie można regulować w żaden sposób z poziomu menu.

Przyznam się bez bicia, że gry nie zdołałem ukończyć, nie wystarczyło mi na to ani czasu ani motywacji. W obecnym bogactwie tytułów na NS, ta gra jest co najwyżej średnia, ale chętnie do niej wrócę by zobaczyć, co się zmieni gdy zostanie połatana. Moja ocena może być wszakże nieco stronnicza, bo zawsze uciekałem od etapów gdy stoper jest dla graczy „katem”- co jest głównym pomysłem na tą grę. Jednakże tytuł ma potencjał i apeluje o to by go nie skreślać na starcie, bo tu i ówdzie widać, że projektantom pomysłów nie brakuje, są tylko pewne problemy z ich realizacją. Czekam na więcej. Mocniej. I nieco wolniej. – Bartek Jaworski

Nasza ocena: 5/10

W obecnym bogactwie tytułów na NS, ta gra jest co najwyżej średnia, ale chętnie do niej wrócę by zobaczyć, co się zmieni gdy zostanie połatana. Jednakże tytuł ma potencjał i apeluje o to by go nie skreślać na starcie, bo tu i ówdzie widać, że projektantom pomysłów nie brakuje.

Grafika: 6/10
Udźwiękowienie: 6/10
Fabuła: 5/10
Grywalność: 3/10
Exit mobile version