Site icon Ostatnia Tawerna

W lasach stanu Maine stał sobie budynek – recenzja „Instytutu” Stephena Kinga

Z twórczością króla horroru, Stephena Kinga, nigdy mi nie było po drodze, ale ostatnio zacząłem się do niej coraz bardziej przekonywać. Po Uniesieniu postanowiłem położyć swoje ręce na najnowszej pozycji od tego znanego pisarza. Instytut to książka ciekawa i dziwna, a dlaczego? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.

Nazywam się Luke Ellis i jestem geniuszem…

Wyobraźcie sobie, że macie dwanaście lat, jesteście ponadprzeciętnym geniuszem, który poza niezwykle szybkim przyswajaniem wiedzy, zachowuje się jak normalny dorastający nastolatek. Macie przyjaciół, kochającą rodzinę i widoki na naprawdę prestiżowe studia. Pewnego dnia budzicie się w swoim pokoju, tylko, że nie do końca. Otóż wszystko wskazuje, że jest on wasz, tylko nie ma w nim okna, laptop jest o parę generacji starszy, a buty nie do końca na was pasują. Coś musi być bardzo nie w porządku, prawda? Macie rację, zostaliście porwani, a wasi bliscy prawdopodobnie nie żyją. Miejsce, którym się znajdujecie to tak zwany Instytut, a przynajmniej jego Przednia Połowa. Spotykacie tam podobnych sobie. Dzieci przemocą wyrwane rodzinom tylko dlatego, że czasami potrafią coś przesunąć siłą myśli. Obecni w Instytucie dorośli codziennie zabierają was na „testy”, a raz na jakiś czas jedno z was jest trafia na stałe do Tylnej Połowy. Nie wesoło, co? Taki właśnie los spotkał Luke’a Ellisa. Pod wpływem przeżyć w Instytucie, zdecydował się na ucieczkę, by sprowadzić pomoc. Czy mu się to uda? I co w tej sprawie będzie miał do powiedzenia Tim Jamieson, były policjant z Florydy? O tym opowie wam niniejsza książka.

King królem sugestywnej prozy jest

Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Napisana została naprawdę sugestywnym językiem. Każda scena jest tak do bólu realistyczna, że głowa mała. King pokazał, że jest królem pióra i sugestywnych opisów. Widać, że pisał tą książkę, bo miał wenę, a nie, że musiał. Dodatkowo czapki z głów za kreacje postaci. Są one naprawdę drobiazgowo przemyślane, a co najważniejsze, żaden z bohaterów nie wydaje się sztuczny, tylko prawdziwy z krwi i kości. King doskonale też oddał psychikę dziecka, oraz jej zmiany pod wpływem traumatycznych przeżyć. Szczególnie wrażenie na mnie zrobił moment, w którym okazuje się, że część dzieci mieszkających w Instytucie popadła w nałogi jak papierosy, czy alkohol. To naprawdę przeraża, i każe zapytać, jakim su***synem trzeba być, by coś takiego zrobić. Poza tym o gęsią skórkę przyprawiają opisy „testów”. Sadyzm bijący z tych scen, czysta, nieskrępowana radość oprawców i autentyczny strach dzieci, to wszystko sprawia, że trzeba się zastanawiać, czy coś takiego nie dzieje się w naszym świecie, a King po prostu to odkrył i opisał. Niby wiadomo, że to fikcja, ale gdzieś tam na skraju umysłu prześwituje pytanie, a co by było, gdyby to była prawda?

Wydanie na szóstkę

 Ogólnie do wizualnej strony książki nie można się przyczepić. Okładka z dość intrygującą grafiką, mającą bardzo mocne powiązanie z jedną ze scen z połowy książki, dobrej jakości papier i praktyczny brak literówek, a także kapitalne tłumaczenie nie przypominające korzystania z Google Tłumacz czy innych translatorów. Za to wszystko należy się najwyższa nota.

Podsumowując, Instytut to książka fenomenalna. Intrygująca i wciągająca, ma wszystko co można oczekiwać po autorze, który wydał takie perełki jak Zielona Mila czy Bastion. Polecam. Naprawdę warto się z nią zapoznać.

Nasza ocena: 10/10

Arcydzieło pióra, jedna z lepszych pozycji, jakie czytałem. Polecam gorąco.

Bohaterowie: 10/10
Styl: 10/10
Wydanie i korekta: 10/10
Exit mobile version