Od kiedy padła pierwsza deklaracja ze strony Kevina Feige, że kontynuacja Doktora Strange’a będzie utrzymana w klimacie horroru, wydawało się, że idealnym kandydatem na reżysera tego projektu jest Sam Raimi (znany z kultowych filmów grozy, a zarazem „ojciec” sukcesu Spider-Mana z Tobeyem Maguire’em). Pozostawały jednak pytania, czy twórca przemyci swój styl do mocno szablonowego MCU i otrzyma dużą swobodę kreatywną oraz jak duże będzie cameo Bruce’a Campbella?
Filmy z taśmy produkcyjnej? Na pewno nie ten!
W kolejnej części przygód Doktora Strange’a, nasz bohater spotyka na swojej drodze niezwykłą nastolatkę obdarzoną wielką mocą, z którą wyrusza przez pełne niebezpieczeństw multiwersum. Stephen, z pomocą Wonga, musi uratować Americę Chavez przed swoją dawną sojuszniczką, a zarazem prawdopodobnie najpotężniejszą istotą w MCU.
Niewielu jest reżyserów pracujących w MCU, którym udało się przenieść swój charakterystyczny styl do filmów Marvela. Tak naprawdę, tylko James Gunn i Taika Waititi wywarli artystyczny wpływ na swoje obrazy, dzięki czemu wyróżniają się one na tle pozostałych produkcji z uniwersum. Jednak zdecydowaną większość komiksowych ekranizacji nakręcono w sztywnych ramach. Czasem odnosimy nawet wrażenie, że wyglądają, jakby zostały wypuszczone z jednej taśmy produkcyjnej (o czym wspomniała np. She-Hulk w swoim serialu). Sam Raimi otrzymał do dyspozycji prawdopodobnie jedną z najciekawszych postaci w MCU, która dotychczas nie doczekała się porządnego filmu solowego. Twórca już kiedyś udowodnił, że doskonale sprawdza się również w kinie superbohaterskim, jednak od czasów jego Spider-Manów minęło mnóstwo czasu i mogliśmy mieć wątpliwości, czy ponownie „dowiezie” solidną megaprodukcję.
Materiały prasowe filmu „Doktor Strange w multiwersum obłędu” od Galapagos Films
Martwe zło w Doktorze Strange’u?
W multiwersum obłędu to przede wszystkim idealny miks kina superbohaterskiego z horrorem. Na ekranie obserwujemy wartką akcję, niesamowite efekty specjalne i świetnie poprowadzone postacie. Scenariusz sprawnie ukazuje rozwój Strange’a i jego wewnętrzną przemianę po potyczce z Thanosem. Dalej jest zarozumiałym mistrzem sztuk magicznych, jednak istotna staje się dla niego jednostka, za którą może oddać życie. To dość ciekawy kierunek MCU, w którym Avengersi stają się mentorami młodszych bohaterów (podobnie jak Hawkeye, Thor czy Hulk), jednak ich następcom, póki co, brakuje odpowiedniej charyzmy. Uwagę widza kradnie Wong, który dzielnie wspomaga Stephena w walce, a zarazem rzuca całą masą zabawnych one-linerów. Nie jestem przekonany do konfliktu Strange’a z Wandą, gdyż nie ma on logicznego uzasadnienia. Gdyby faktycznie Scarlet Witch chciała ponownie zostać matką swoich synów, mogła przecież poprosić Americę, by przeniosła ją do uniwersum, gdzie dzieciaki zostały sierotami i pomóc jej w kontroli nad swoimi mocami.
Zaskakuje ciekawe, ale nic niewnoszące do fabuły, cameo Illuminatów, a zwłaszcza Xaviera i Pana Fantastycznego. Niestety, tak potężny mutant, jak Profesor X, nie powinien dać się uśmiercić Wandzie w tak prosty sposób. Podobnie było z Reedem Richardsem („największy mózg” na ziemi), który całkowicie bez sensu wyjawił moc Black Bolta, co doprowadziło bohaterów do zguby. Marvel po raz kolejny potwierdził, że kluczowy jest dla niego fanserwis (wykorzystując ponownie Patricka Stewarta czy lidera fancastingów Johna Krasickiego), jednak wydaje mi się, że można było grupę tych superbohaterów wykorzystać znacznie lepiej (tak jak trzech Spider-Manów).
Zdecydowanie najlepszym elementem filmu jest jego horrorowa stylistyka. Raimi doskonale bawi się konwencją, dzięki czemu Doktor Strange w multiwersum obłędu to najbardziej krwawy i najstraszniejszy obraz w MCU. Pełno w nim typowych dla kina grozy jump scare’ów, straszydeł, elementów gore, żywych trupów czy latających głów. Co ciekawe, reżyser zadbał o to, żeby w jego filmie znalazły się easter eggi do kultowego Martwego zła (w tym najważniejszy, czyli Bruce Campbell walczący z własną ręką).
Materiały prasowe filmu „Doktor Strange w multiwersum obłędu” od Galapagos Films
Wydanie pozbawione magii
Wydanie DVD Doktor Strange w multiwersum obłędu to kolejna solidna pozycja wypuszczona na rynek przez Galapagos. Okładka została ozdobiona plakatem z filmu, natomiast płytę zdobi wyłącznie tytuł obrazu. Po odpaleniu otrzymujemy ruchomą grafikę, będącą tłem dla prostego i intuicyjnego menu.
DVD zostało pozbawione dodatkowych scen, ale otrzymujemy możliwość wyboru kilku wersji językowych. Wydawnictwo, jak zawsze, zadbało o jakość wydania pod względem wizualnym i dźwiękowym, dzięki czemu Doktor Strange będzie świetnie wyglądał na ekranach naszych telewizorów i komputerów.
Sam Raimi wciąż w dobrej formie
Doktor Strange w multiwersum obłędu wyróżnia się na tle pozostałych produkcji spod znaku Marvela, dzięki niezłej fabule, elementom horroru, charakterystycznemu klimatowi filmów Raimiego, ciekawym postaciom i fenomenalnemu, charyzmatycznemu Benedictowi. To jedna z najciekawszych produkcji z MCU, a na pewno najlepszy dotychczas film 4 fazy. To zdecydowanie pozycja, która musi znaleźć się w Waszej kolekcji DVD filmów Marvela.