Site icon Ostatnia Tawerna

Uważaj, bo dostaniesz „Dożywocie” – recenzja książki

Pewnie każdy zna to uczucie, kiedy na dworze pochmurno, pada deszcz, a człowiekowi nie chce się zupełnie nic. Najlepiej wtedy zrobić sobie herbatkę, otulić się kocem i odpalić kolejny serial na Netflixie. Albo przeczytać lekturę, która przerwie tę melancholijność i wyrwie nas z otępienia. Najlepiej, żeby była to lekka powieść, skrząca się humorem, a do tego przewrotna. Idąc za tą radą, sięgnęłam po dobrze ocenianą przez internatów książkę Dożywocie. Czy jednak zasłużyła ona na tak wysokie noty?

Dożywocie – najwyższa kara

Konrad Romańczuk to trzydziestodwuletni pisarz, który niespodziewanie odziedziczył spadek z dożywociem. Na przekór swej niedoszłej narzeczonej, przyjął tę spuściznę i tutaj sprawa zaczyna się komplikować. W przybytku zwanym Lichotką mieszkają nietypowi lokatorzy. Tak więc Konrad w gratisie dostał – zakatarzonego anioła stróża w bamboszkach, nieszczęśliwie zakochane widmo panicza Szczęsnego, złośliwego kota i Krakersa – kucharza z piekła rodem (dosłownie!). Jednak z pomocą nieustannie przychodzi mu przesympatyczny sąsiad. W pewnym momencie do mieszkańców Lichotki dołącza Rudolf Valentino, złośliwy różowy królik, który zaczyna utrudniać Konradowi życie – jakby to nie było już wystarczająco skomplikowane. A siła wyższa i pech, nieodłączni towarzysze biednego mężczyzny, dobrze się bawią.

Bądź moją zmorą!

Najmocniejszą stroną książki są niewątpliwie jej bohaterowie. Biedne, zakichane Licho (Alleluja!), mające alergie na własne pierze; Panicz Szczęsny, cierpiący męki straszne z powodu nieodwzajemnionej miłości; Krakers, utalentowany kucharz o ośmiu mackach; cztery utopce z zamiłowaniem do łazienki z wanną; różowy Rudolf Valentiono; Zmora z ostrymi pazurkami… I oczywiście biedny Konrad. Pan na włościach. Niejednokrotnie doprowadzony do stanu przedzawałowego. Marta Kisiel zdecydowanie potrafi kreować nietuzinkowych bohaterów, których próżno szukać w jakichkolwiek innych książkach.

Zabawa na sto dwa

Co jeszcze odróżnia Dożywocie od innych powieści? Cała książka przesiąknięta jest niezwykłym humorem, miejscami ostrym i ciętym, ironicznym i absurdalnym, czyli takim, jaki lubię najbardziej. Opisy i wszelkie dialogi wywoływały u mnie niepohamowane napady śmiechu. Naprawdę, nie pamiętam już, kiedy ostatnio tak dobrze bawiłam się przy lekturze. A wszystko dzięki postaciom, które zapamiętam na długo. Niestety, z początku trudno przyzwyczaić się do języka, jakim operuje autorka. Jest on bogaty w niespotykane na co dzień wyrażenia, nie są to jednak niezrozumiałe zwroty. Na pochwałę zasługuje również upersonifikowanie pecha i siły wyższej, które stają się niejako jednymi z bohaterów.

Alleluja i do przodu!

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Marty Kisiel i zapewne nie ostatnie. Autorka napisała świetną książkę fantasy, będącą jednocześnie wspaniałą komedią. I na dodatek w nowym wydaniu możecie znaleźć opowiadanie Szaławiła, które jest tak naprawdę wisienką na przepysznym torcie. Zdecydowanie polecam tę książkę każdemu. Jednak lojalnie ostrzegam – brzuch może was rozboleć od śmiechu!

– Anioł. A – nioł. A – n – i – o – ł. Dwustuletni. Skrzydła, aureolka, moc nadprzyrodzona…

– … i bomba bamboszki – dokończył Turu.

Polecam! Alleluja!

Nasza ocena: 7,2/10

Umarłam ze śmiechu. Oczywiście w przenośni, w przeciwnym wypadku powyższy tekst nie miałby okazji powstać, niemniej jednak do prawdziwej śmierci było mi naprawdę blisko. Od razu sięgnę po kontynuację!

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Korekta i wydanie: 7,5/10
Exit mobile version