Przygoda, walka, stawianie czoła niebezpieczeństwom, odkrywanie granic swoich możliwości – seria Spirit Animals z tomu na tom ujawniała przed czytelnikami nowe elementy układanki, jaką okazała się misja podjęta przez Conora, Abeke, Rollana i Meilin. Wszystkie części łączyły się w logiczną całość, mimo że za każdą z nich odpowiadał inny autor, zapewniały godziwą rozrywkę i zabierały odbiorców do świata pełnego zwierzoduchów. Motyw posiadania więzi z danym zwierzęciem przypomina ten odnoszący się do dajmonów i pojawiający się w trylogii Philipa Pullmana Mroczne materie. Wprawdzie w utworach brytyjskiego pisarza istoty towarzyszące ludziom to manifestacje ich dusz, a w serii Spirit Animals prawdziwe zwierzęta, jednak bardzo łatwo dostrzec sporo podobieństw pomiędzy oboma cyklami.
O ile przygoda z dajmonami dobiegła, przynajmniej na chwilę obecną, końca, o tyle ta ze zwierzoduchami nie. Twórcy eksperymentu literackiego, jakim okazała się seria Spirit Animals postanowili kontynuować przygodę z świecie Erdas, takim oto sposobem powstał nowy cykl – Upadek Bestii. Pierwszy tom, Nieśmiertelni strażnicy, okazał się bardzo dobrym wstępem do nowej historii, w której jednak pojawiają się znani nam bohaterowie. Wartka trzymająca w napięciu akcja, kolejne poważne zagrożenie, do tego dochodzi jeszcze odkrycie przed czytelnikami nowego świata – cywilizacji znajdującej się pod Erdas. W Nieśmiertelnych strażnikach nie ma ani jednego elementu, który został źle skomponowany, książka okazała się niezwykle ciekawa i interesująca. Czy jej kontynuacja także zabrała odbiorcę w niezapomnianą podróż po Erdas?
Conor, Meilin i Takoda zostai uwięzieni w korytarzach znajdujących się pod Wszechdrzewem. Ich misja polega na znalezieniu Wyrma i pokonaniu go, jeśli nie zdołają zlokalizować swojego nowego wroga, ich więź ze zwierzoduchami zniknie na zawsze. Już teraz odczuwają skutki umierania Wszechdrzewa. Jeżeli nie uratują rośliny i nie przeszkodzą wrogowi, Erdas stanie się siedzibą bezrozumnych istot. Tymczasem Abeke i Rollan także mają misję do wykonania – muszą odnaleźć osoby, które przywołały Wielkie Bestie. Ktoś bowiem poluje na te majestatyczne zwierzoduchy, by przejąć nad nimi kontrolę.
Pracę nad Spaloną ziemią powierzono Victorii Schwab, autorki cyklu Odcienie magii. Pisarka bardzo dobrze poradziła sobie ze wszelkiego rodzaju deskrypcjami pojawiającymi się w tej części, wygląd nowych miejsc, bohaterów, opis poszczególnych wydarzeń – cała ta otoczka wokół przedstawiania poszczególnych elementów powieści została precyzyjnie dopracowana. Widać, że pisarka spory nacisk kładzie na „wizualność”, a nie tylko na rozgrywające się wydarzenia.
Jeżeli chodzi o samą historię, nie jest ona tak ciekawa jak w poprzednim tomie. W Nieśmiertelnych strażnikach każda storna niosła ze sobą nowe odkrycia fabularne, trzymała w napięciu i zmuszała czytelnika do zastanawiania się nad konsekwencjami wyborów dokonanych przez protagonistów. Spalona ziemia zwolniła tempo, wydarzenia rozgrywające się pod powierzchnią ziemi nie są tak interesujące, zostały nijako zepchnięty na dalszy plan.
Autorka wolała skupić się na tym, co spotyka Rollana i Abeke niż Conora i Meilin. O ile misja pierwszej dwójki jest ważna, o tyle ta pozostałych bohaterów okazała się, przynajmniej w pierwszym tomie Upadku Bestii, o wiele ciekawsza, zabrała czytelników do nowego miejsca, przedstawiła także nowe zagrożenie. I to właśnie jej należałoby poświęcić więcej uwagi, a przynajmniej, tak jak zrobił to Eliot Schrefer, który zachował doskonałą równowagę pomiędzy zdarzeniami rozgrywającymi się na górze, a tymi na dole. Niestety Schwab wolała większość uwagi poświęcić misji odnajdywania Bestii, na historię związaną z przygodami Meilin i Conora zabrakło jej pomysłu.
A ta, zważywszy na powagę sytuacji, zasługuje na odpowiednią wzmiankę, nie tylko tą związaną z kroczeniem przez tunele. Jedynym momentem podziemnej podróży postaci wartym wspomnienia okazał się ten związany z wpleceniem do fabuły elementu zaczerpniętego z mitologii greckiej – związanego z Arachne, dokładniej z jej formą po ukaraniu bohaterki przez Atenę.
Jednak to nie ten motyw jest najciekawszym w książce. Laur pierwszeństwa otrzymuje wątek postaci w czerwonych płaszczach – niezwykle silnych, szybkich i zwinnych osób, kryjących się pod tajemniczymi imionami Cień, Skowyt, Mocny czy Król. Kim są te charaktery? Wiadomo tylko tyle, że zależy im, tak jak Zielonym Płaszczom, na tym, by Bestie nie dostały się w ręce Zerifa.
Wolniejsze tempo akcji, o wiele mniej wciągających scen – niestety Spalona ziemia nie okazał się tak dobra jak Nieśmiertelni strażnicy. Schwab nie do końca wiedziała jak ulepić ten tom. Miała parę interesujących pomysłów, jednak nie do końca wykorzystała drzemiący w nich potencjał. O wiele lepiej poradziła sobie natomiast w kwestii opisów.