Site icon Ostatnia Tawerna

Uniwersalne historie z lat 40. – recenzja komiksu „Kaczogród. Stworki z Bagien”, t. 18

Po krótkiej przerwie, w końcówce lat 50., Egmont ponownie zabiera nas w połowę lat 40. XX wieku. Uważam osobiście, że to jedna z najlepszych dekad dla Carla Barksa, niemniej jednak i tutaj znajdziemy kilka wpadek oraz coś, co chyba wszystkich zdziwi – „uszaty” komiks.

To samo, ale nie tak samo

Początek wydania raczy nas ciekawym porównaniem. Otóż we wstępie wydawca stara się przybliżyć czytelnikowi sekret, o który byśmy nie podejrzewali Barksa – autoplagiat. Jednak, czy rzeczywiście tak jest? Na szczęście nie, aczkolwiek faktycznie Carl Barks wykorzystał ponownie pewne motywy, które sprawdziły się ponad dekadę od ukazania się pierwowzorów. Jest to jeden z walorów tego tomu, ponieważ możemy przekonać się, jak wykorzystywać sprawdzone zabiegi, by bawić publikę przez wieki.

Tytułowy komiks nie zrobił na mnie zbyt dużego wrażenia, ale może dlatego, że najpierw zapoznałem się z W Krainie Wielkich Jezior, która bazowała na Stworkach z Bagien. Z kolei warta uwagi jest na pewno historia Kaczor z guzem na głowie. Jedna z najśmieszniejszych opowieści z Donaldem w całej historii. Dość, że kaczorki narysowane są w mocno „dziecinnym stylu”, gdzie widzimy ich słodkie, duże oczka i małe dzióbki, co oczywiście ulegnie zmianie z biegiem lat, to sam fakt zobaczenia Donalda jako superinteligentnej kaczki, której eksperymenty obracają się przeciwko niej, jest wart każdej minuty spędzonej z poszczególnymi kadrami.

„Myszy po raz pierwszy i ostatni”

Co może mile zaskoczyć (lub nie, jeśli nie lubimy Myszki Miki), to fakt, że w tym tomie znajdziemy pierwszy i ostatni komiks, jaki Barks stworzył z gryzoniem i jego wesołą ferajną. Jak przystało na tradycję komiksów Disneya, otrzymaliśmy historię kryminalną, w której nie zabrakło wielu gagów. Dziewczyna w czerwonym kapeluszu przedstawia Mikiego takiego, jakiego znamy z animacji, a jednocześnie z charakterystycznymi prostymi oczami i różnorodną mimiką, jaką Barks wtłaczał kaczorkom przez całe lata. Największe wrażenie zrobił na mnie jednak Goofy, który nie jest miejscami, aż tak naiwny, jak zdążyliśmy się przyzwyczaić, choć potrafi rozśmieszyć nas swoimi gagami.

Czegoś więcej, czegoś mniej

W zasadzie nie mam żadnych zastrzeżeń do nowego tomu. Od początku cała kolekcja trzyma swój poziom, chociaż czasem znajdą się pewne wpadki lub ma się apetyt na więcej. W przypadku najnowszego numeru mam tylko dwie drobne uwagi. Pierwsza, że temat powtórek w komiksach Barksa mógłby być bardziej rozbudowany, bowiem dodatek o politykach ze świata kaczek jest najzwyczajniej w świecie nudny i niepotrzebny. Również w jednej z historii, zatytułowanej Buszując w Lodówce, kolory budy, komody i trawy miejscami mają mocniejsze odcienie, co źle komponuje się z resztą. Niestety to rzuca się mocno w oczy i albo jest błędem drukarskim, albo wydawnictwa. Poza tym, jak zwykle,miło było wrócić do świata disnejowskich kaczek.



Nasza ocena: 9/10

Według mnie publikacja ukazująca szczyt możliwości mistrza Barksa – polecam!

Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 9,5/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 8,5/10
Exit mobile version