Seriale animowane kochamy za niebanalną fabułę, niezwykłych bohaterów czy dobry humor. Tym, co często najbardziej zapada nam w pamięć jest jednak intro. Chwytliwy utwór rozpoczynający każdy odcinek wpada nam w ucho i towarzyszy przez lata. Przedstawiamy ulubione openingi redaktorów Ostatniej Tawerny.
Batman: The Animated Series
Seria ta wielokrotnie gości w zestawieniach najlepszych ekranowych wersji przygód Batmana i nie bez powodu. To nadzwyczaj udana produkcja, której zawdzięczamy między innymi kultowe już kreacje Kevina Conroya i Marka Hamilla jako Batmana i Jokera (do tego stopnia, że obaj aktorzy powrócili w swych rolach w serii gier Batman: Arkham). Świetny jest także sam opening serialu.
W niecałą minutę twórcom udało się zaprezentować ogólną atmosferę animacji. Od pierwszych sekund w oczy rzuca się sugestywna wizja Gotham City zainspirowana wyraźnie świeżą wówczas wersją Tima Burtona (ach, te sterowce!), ale z wyraźną domieszką estetyki noir. Wtem pojawia się cudnie groteskowy batmobil, jadący na miejsce przestępstwa, a a chwilę później główny bohater. Batman przedstawiony jest jako nocny łowca, skąpany w cieniach, niczym upiór, którego dwójka zakapiorów nie jest nawet w stanie dotknąć, a chwilę po ich pokonaniu ulatnia się jak duch. Brzmi jak idealna esencja postaci i tak faktycznie jest. – Krzysztof Olszamowski
Rycerze Zodiaku
Singiel japońskiego zespołu metalowego MAKE – UP z 1986r. Piosenka towarzyszyła całej pierwszej serii popularnego anime. Wielokrotnie była coverowana przez kapele power metalowe na całym świecie. Jeden z najważniejszych utworów w spopularyzowaniu tzw. „animetalu”.
Intro stało się wizytówką kultowego serialu animowanego „Saint Seiya”. Seria szczyt swojej popularności w Polsce osiągnęła w drugiej połowie lat ’90 ubiegłego wieku dzięki emisji bloku japońskich kreskówek w stacji RTL7.
Serial opowiada historię sierot wyszkolonych na „Rycerzy Zodiaku” mogących przywdziewać legendarne zbroje dające nadludzką moc. Ich zadaniem jest chronić swą przywódczynię – wcielenie bogini Ateny. Bohaterami pierwszej serii są: Seiya Rycerz Pegaza, Shiryu Rycerz Smoka, Hyouga Rycerz Łabędzia, Shun Rycerz Andromedy i Ikki Rycerz Feniksa.
Pomimo upływu lat seria o walecznych rycerzach nie traci na popularności czego dowodem są kontynuacje mangi, filmu i gier a sam utwór „Pegasus Fantasy” wszedł do kanonu najbardziej rozpoznawalnych utworów seriali animowanych. – Kamil Sawicki
Wojownicze Żółwie Ninja i Motomyszy z Marsa
Moje ulubione intra z kreskówek to zdecydowanie wstępy do Wojowniczych Żółwii Ninja i Motomyszy z Marsa. Oba są bardzo energiczne i mają w sobie to, co lubię najbardziej: rock’n’roll, rozwałkę, dobrą zabawę i motyw ratowania świata w grupie zgranego zespołu najlepszych przyjaciół. Do tego jeszcze pokazują majestatyczne wielkie miasta i zawierają elementy SF. Czego chcieć więcej? Dla mnie mają także znaczenie sentymentalne. Oglądałam je jeszcze w dzieciństwie, gdy grane były w telewizji. Żółwie ninja były wtedy bardzo popularne, nawet miałam action figures z nimi. Oczywiście nie są to typowe seriale dla kilkuletniej dziewczynki. Myślę, że spory wpływ na mój gust miała wówczas zabawa ze starszym bratem i jego kolegami. – Aga Bot
Yattaman
Kto w latach 90. posiadał dostęp do Polonii 1, ten z pewnością zna Yattamana. Serial opowiada o przygodach dwójki zamaskowanych bohaterów, którzy za pomocą robotów walczą ze zła Bandą Drombo. Oprócz licznych gagów i spektakularnych walk, w pamięć zapadła nam także piosenka rozpoczynająca i kończąca każdy odcinek. W Polsce jednak niezbyt znana jest oryginalne intro. A to dlatego, że do naszego kraju dotarła wersja z włoskim dubbingiem i openingiem śpiewanym przez zespół I Cavalieri del Re. Co ciekawe śpiewali oni także do Tygrysiej Maski czy Królestwa kalendarza, a na swoich koncertach do dziś wykonują te utwory. Co do naszego Yattamana, to chyba każdy kojarzy też polskie i nieco dziwne tłumaczenie, w którym to padają słynne słowa „bywa tu, bywa tam, bywa też gdzie indziej”. W dzieciństwie jednak nikt się tym nie przejmował. Chwytliwa muzyka wpadała łatwo w ucho, i choć nie znaliśmy włoskiego, to i tak każdy nucił „Yattaman, Yattaman, al gran filone d’oro” lub przynajmniej coś co brzmiało podobnie. – Piotr Markiewicz
Notatnik Śmierci
Bez wątpienia wiele animacji może się pochwalić charakterystycznymi, lub po prostu ciekawymi openingami. Mi jednak zdecydowanie najbardziej zapadł w pamięć drugi opening anime Death Note – ten ze specyficzną, ciężką muzyką zespołu Maximum The Hormone.
Spisuje się on w swojej roli naprawdę dobrze – doskonale przyciąga i utrzymuje uwagę, na przemian ciskając w widza dynamicznymi, szybko zmieniającymi się obrazami mieniącymi się feerią barw, oraz pokazując mu bardziej uporządkowane, „sterylne”, niemal całkiem statyczne kadry. A wszystko to pod dyktando celowo przytłaczającej ścieżki dźwiękowej, czyli fragmentu utworu What’s up, people? Piosenka z pewnością stanowi tu dość odważny wybór, ja jednak zawsze doceniam twórców nie obawiających się szukać kawałków do soundtracku poza głównym nurtem oraz „bezpiecznym” obszarem muzyki typowo filmowej.
W dodatku gorączkowy klimat tego openingu doskonale wpisuje się w fabułę anime, które na tym etapie staje się bardziej mroczne i chaotyczne, w pełni ukazując przemianę protagonisty w prawdziwy czarny charakter. Jest on więc nie tylko krótkim, ale satysfakcjonującym klipem muzycznym, na który przyjemnie się patrzy, lecz również pozostaje w bliskim związku z opowiadaną historią. – Krzysztof Dzieniszewski
Pinky i Mózg
„Móżdżku, co będziemy robić dziś w nocy? Dokładnie to, co robimy każdej nocy! Opanowywać świat! To Pinky jest i Mózg…” . Właśnie tak rozpoczynało się klimatyczne intro jednej z najciekawszych animacji lat 90-tych., radośnie podśpiewywane przez rzesze fanów. Prześmiewcza czołówka fenomenalnie prezentowała szalenie specyficznych głównych bohaterów, którzy codziennie nieudolnie próbowali zdobyć władzę nad światem. Serial stanowił przy tym fantastyczną karykaturę, komercjalizacji, globalizacji czy ostrą krytykę amerykańskich koncernów oraz wytwórni telewizyjnych. Polecam ! – Mateusz Michałek
Archer
Ta czołówka nie pozostawia złudzeń – oto wkraczasz do świata espionażu: toksycznej męskości, niebezpiecznych kobiet i widowiskowych misji. Ale też… biurokracji. Całej sterty pozwoleń, raportów i innych, równie upierdliwych papierów.
Animowana sekwencja, inspirowana przełomowymi pracami grafika i reżysera Saula Bassa, bezbłędnie wprowadza widza w klimat animacji: śledzimy kropkę (być może laserowy celownik?), który błądzi pomiędzy kadrami, przedstawiając przy tym głównych bohaterów za pomocą ich cieni. Motyw przewodni jawnie nawiązuje do klasyki gatunku – wczesnych filmów szpiegowskich pokroju ekranizacji przygód Jamesa Bonda czy słynnego „Północ, północny zachód” Alfreda Hitchcocka.
Na uwagę zasługuje też fragment utworu „The Killer” autorstwa Mela Younga towarzyszący napisom końcowym. Jazzowa nutka potrafi wryć się w korę mózgową niczym robaczek – obiecuję, będziecie ją nucić jeszcze długo po tym, jak zakończycie przygodę ze Sterlingiem Malory Archerem. – Joanna Biernacik
Dragon Ball Z
Intro z serii Dragon Ball Z – „Cha-La Head Cha-La”. Singiel artysty otwierający serię Z, wydany w 1989 roku. Energiczny kawałek z gatunku elektronicznego rocka.
Dragon Ball od samego początku zyskał sporą grupę fanów. Opowiada historię Son Goku, który poznaje Bulmę i razem poszukują smoczych kul. Główny bohater głównie skupia się na swoim treningu. W drugiej serii poznaje też swoje prawdziwe pochodzenie. – Małgorzata Konopa
Kacze Opowieści
Kaczki. I jeszcze raz – Kaczki. I wszyscy razem – uuuuuuuu, dzioby w górę, zgodnym chórem. Chyba wszyscy pamiętają to pamiętne intro z serialu Disneya opowiadającego o przygodach McKwacza i trójki niesfornych siostrzeńców. Było to jedne z najbardziej pamiętnych intro do dobranocki, którego wykonawcą był sam Mieciu Szcześniak – gwiazd lat 80 i 90 XX wieku. Rytmiczna muzyka, chwytliwe słowa, sprawiały, że chcieliśmy wszyscy rzucić się w wir przygody. – Bartosz Stuła
Adventure Time
To się nazywa czołówka! W kilkanaście sekund podróżujemy przez całą krainę Ooo, poznając jej najciekawsze zakamarki i bohaterów (chociaż trzeba uważnie się przyglądać), i zakańczamy ten wstęp epickim “żółwikiem” Finna i Jake’a. Utwór otwierający produkcję Pendeltona Warda jest przyjemny dla ucha i łatwy do podśpiewywania (nawet gdy nie ma się talentu wokalnego, jak ja) gdy czekamy na kolejny epizod. Interesującym zabiegiem, który dodatkowo stosowano były zmiany, gdy historia danego odcinka dotyczyła kogoś innego, niż główny, kopiący tyłki duet. Moją ulubioną alternatywną wersją była ta otwierająca mini-serię o wampirach i Marceline. Uhmm… czuję, że zbliża się rewatch. – Karolina Małas
Gdzie się podziała Carmen Sandiego?
Nim jeszcze Netflix zaczął swoją przygodę z Carmen Sandiego, ta słynna złodziejka zdążyła już sporo namieszać. Jej przygody śledzić mogliśmy w latach 90. Była niczym połączenie Jamesa Bonda, Indiany Jonesa i Arsena Lupina. A do serialu wprowadza nas fantastyczne intro. Jego muzyka oparta jest na utworze stworzonym przez samego Mozarta Singt dem großen Bassa Lieder, a oprócz dwóch przewodnich głosów, w tle usłyszeć możemy cały chór. Przy okazji widzimy jak główna bohaterka zwinnie porusza się po kolejnych miastach i ucieka przed śledzącymi ja Zackiem i Ivy. Od razu widzimy, że mamy do czynienia z profesjonalistką, której warto kibicować i prześledzić jej losy. – Piotr Markiewicz