Site icon Ostatnia Tawerna

Ukłon w stronę klasyki. „RedWood” – recenzja filmu

Jako ogromna fanka gatunku, zawsze mam otwarte serce na wszelkiego rodzaju dreszczowce. Lubię się bać i doceniam grozę w prawie każdym wydaniu. Na RedWood szłam zaintrygowana, zdjęcia były realizowane w Polsce, a twórcy bardzo entuzjazmowali się pięknem przyrody i możliwościami, które z tego płynęły. Skusiła mnie zatem wizja połączenia estetyki ze strachem. A jak to finalnie wyszło?

Klasyczny motyw

Twórcy RedWood czerpią garściami z zasobów gatunku. Schemat, z którego korzystają jest dobrze znany fanom filmów grozy. Na szczęście widzowie lubią tę konstrukcję.

Dwoje zakochanych postanawia zakosztować odrobiny przygody i oczyścić umysły w związku z pewnymi wydarzeniami, które muszą przemyśleć. Wybór pada na miejsce polecane przez menadżera chłopaka. Szlak wydaje się dość forsowny jak na tak nieopierzone towarzystwo, nie mają oni najmniejszego doświadczenia w pieszych wędrówkach górskich, mimo to bohaterowie decydują się podjąć kilkudniowy marsz. Na początku podróży spotykają strażnika, który ostrzega ich przed szarą strefą, mrocznym i niebezpiecznym miejscem. Młodzi oczywiście deklarują, że będą trzymać się szlaku, ale tak naprawdę nie biorą przestrogi zbyt poważnie. Po drodze wpadają na kolejnego przedstawiciela służby leśnej. Tym razem jego pouczenia robią na parze większe wrażenie. Jednak, jak to w klasycznych horrorach bywa, zapada decyzja o zboczeniu z głównej drogi.

Kadr z filmu „RedWood”

Jak Kasia i Tomek

Skojarzenie z TVN-owskim serialem uczepiło się mnie po kilku pierwszych kadrach i nie opuściło do końca. Wynikało z postawy protagonistów względem siebie. Ich sposób komunikowania się polega głównie na nawiązywaniu krótkich i emocjonalnych interakcji. Jest to bardzo czytelne dla widza, ale zupełnie nie buduje postaci. Jedyne, co wiemy, to to, że bohaterowie zmagają się trudnym problemem życiowym. Pomimo że ze sobą rozmawiają i mówią o swoich emocjach, to nie poznajemy ich lepiej.

Ponadto twórcy zdecydowali się na wprowadzenie elementu komediowego, który objawia się w gagowości dialogów. W wypowiadanych kwestiach mają chyba wybrzmiewać ironia i błyskotliwość. Kilka razy odniosłam wrażenie, że znam daną odzywkę z dowcipu.

Historia, jaką opowiada się przy ognisku

W pierwszym odruchu pomyślałam, że to mocna strona RedWood. Przecież opowiadanie sobie strasznych historii na kolonii, w blasku płomieni, smażąc kiełbaski, to najczęściej pierwsze zetknięcie się ze strachem. Często sposób, w jaki odbierzemy takie historyjki, definiuje nas jako późniejszych obiorców prawdziwego kina grozy.

Kadr z filmu „RedWood”

Jednak po dłuższym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że film nie może być jednym, dużym skrótem myślowym. Mam niedosyt.

Polski akcent

Twórcy skusili się na realizację swojego dzieła w Polsce ze względu na logistykę, trudno było znaleźć tak wiele odpowiednich lokalizacji położonych blisko siebie. Poza tym rzadko uczęszczane szlaki i brak zabudowań w promieniu wielu kilometrów to ogromne zalety Dolnego Śląska. Przynosi to także dobre efekty, ujęcia z dronów wyglądają bardzo efektownie i dodają produkcji klimatu.

Podsumowanie

Film trwał osiemdziesiąt  minut. Dzięki względnie krótkiemu czasowi otrzymujemy skondensowaną historię, co służy obrazowi opierającemu się na motywie pościgu i ucieczki.

Nasza ocena: 6,2/10

Film jest wart obejrzenia, chociażby dla pięknych widoków. RedWood nie wywoła w nas dużego strachu, ale być może przypomni nam pierwsze doświadczenia z horrorami.



Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa wizualna: 8/10
Oprawa dźwiękowa: 7/10
Exit mobile version