Z okazji miesiąca postapo przygotowaliśmy zestawienie filmów, których nie powinniście przegapić, jeśli tematyka ta jest wam bliska. Znajdziecie tu produkcje zarówno nowe, jak i starsze. Strach, samotność, walka o przetrwanie, trudne pytania, śmiertelne wirusy oraz refleksje na temat miłości, przyjaźni i rodziny, a także przyszłości ludzkości – za to właśnie kochamy takie kino!
12 Małp
Jednym z najlepszych filmów opowiadających o postapokaliptycznym świecie jest dystopijne science fiction z 1995 roku w reżyserii Terry’ego Gilliama. Akcja historii dzieje się w 2035 roku, gdy ludzkość została zdziesiątkowana przez epidemię pewnego wirusa. Garstka ukrywających się pod ziemią ocalałych ludzi podejmuje próbę powrotu do normalnego świata. W tym celu wysyłają w przeszłość więźnia, który za cenę odzyskania wolności ma zebrać informacje o pochodzeniu choroby, aby zapobiec przyszłej tragedii. Przez przypadek trafia on jednak w zły czas i ląduje w szpitalu psychiatrycznym, co znacznie utrudnia jego misję.
Film, chociaż ma swoje lata i nie grzeszy zachwycającymi efektami specjalnymi, nadal broni się klimatem, fabułą i grą aktorską (świetnie w swoich rolach wypadli między innymi Bruce Willis, Brad Pitt i David Morse). Historia zaś okazała się na tyle nośna, że doczekała się trzy lata temu serialowej adaptacji. – Ewa Zielińska
Wyrmwood: Droga do żywych trupów
Mad Max spotyka Świt żywych trupów – z drastycznie mniejszym budżetem, ale nie przeszkadza to w odbiorze produkcji, która zdaje się być umiłowanym dzieciątkiem pewnego australijskiego filmowca. Widać jak mocno Kiah Roache-Turner zaangażował się w pracę nad nią.
Jeden z bohaterów Wyrmwood nie jest typowym małomównym twardzielem z shotgunem na plecach, ale zwykłym mechanikiem, który już na początku zmuszony jest pożegnać się z żoną i córką. Na domiar złego musi je zabić, bo padły one ofiarą wirusa i za jego sprawą zmieniły się w żywe trupy! Tak, z jednej strony pojawia się dramat takich decyzji (i niejedyny tego typu wątek), a z drugiej strony sesja zdjęciowa z sexy zombie girl, która staje się prawdziwą nieumarłą i atakuje główną bohaterkę. Do tego znajdziemy tutaj eksperymenty rządowe, grupy skurczybyków, którzy korzystają z kryzysu, by zdobyć władzę nad innymi, a także… kontrolowanie zombie za pomocą umysłu.
To szalona jazda, mieszanka stylów i inspiracji. Przez Wyrmwood przebija pasja ekipy pracującej nad tym filmem. Ponadto na końcu pojawia się jeszcze ciekawy twist! – Karolina Małas
Jestem legendą
Zawsze uważałam ten film za świetną produkcję postapo. Ostrzegam jednak, że jestem mocno nieobiektywna, gra w nim bowiem jeden z moich ulubionych aktorów. Tak, Will Smith się do nich zalicza. Pomijając jednak kwestię obsady, Jestem legendą poruszał we mnie te wrażliwe struny, które kazały mi siedzieć z dłońmi zaciśniętymi w pięść i kibicować głównemu bohaterowi… nawet wtedy, gdy wiedziałam, jakie zakończenie go czeka. Nie mogłam nie sprzyjać komuś, kto starał się wynaleźć antidotum na wirusa, który zainfekował większość ludzi na świecie, zamieniając ich w krwiożercze bestie. Zwłaszcza, że jego jedynym towarzyszem był pies, zatem doskwierała mu samotność w ogromnym, ale opustoszałym mieście. – Martyna Halbiniak
Wodny świat
Wodny świat jest moim zdaniem jednym z ciekawszych filmów postapokaliptycznych. Nie dość, że pokazuje możliwą przyszłość, to prezentuje mutacje, jakim może ulec ludzkość. Brawurowa kreacja Kevina Costnera i nieziemska scenografia wyrąbały temu utworowi drogę do mojego serca. Warto się zapoznać z Wodnym światem. – Mikołaj Mielczarek
Seria Resident Evil
Oczywiście na tej liście nie mogło zabraknąć kultowej już serii Resident Evil z Millą Jovovich w roli głównej. Produkcje powstały na podstawie gier o tym samym tytule. Zawierają one wiele elementów fantastyki, ale w rzeczywistości są horrorami, w których niemal przez cały czas panuje napięcie, strach czy niepokój. Reżyser Paul. E. S. Anderson zadbał o każdy szczegół, próbując uniknąć podstawowych błędów (w dużej części nawet mu się to udało). Na duże brawa zasługuje oczywiście strona techniczna, gra aktorska oraz oprawa audiowizualna, która momentami wywoływała ciarki na całym ciele.
Zwykle filmy na podstawie gier są oceniane bardzo nisko, a przykładów nie trzeba daleko szukać: najnowszy Tomb Raider czy Assassin’s Creed. Jednak serii Resident Evil udało się w pewien sposób uniknąć „klątwy adaptacji gier wideo”, chociaż z każdą kolejną częścią wydawała się ona nieco tracić na uroku. Niemniej jednak warto obejrzeć, chociażby dla Milly Javovich, która rolę Alice zagrała po prostu po mistrzowsku. – Agnieszka Michalska
Seksmisja
Bardzo nie lubię nazywania filmów mianem kultowych, bo mam wrażenie, że jest to jedno z najbardziej nadużywanych określeń. Ale o Seksmisji nie da się powiedzieć inaczej niż „kultowa polska komedia” i to na dodatek postapo! Dwaj główni bohaterowie – Maks Paradys i Albert Starski zostają eksperymentalnie zahibernowani w 1991 roku i mają zostać wybudzeni trzy lata później. Jednak w międzyczasie wybucha wojna nuklearna, wszyscy mężczyźni na planecie giną, a kobiety zaczynają żyć w podziemnych państwach. Maks i Albercik budzą się w 2044 roku i przeżywają szok, a na dodatek muszą za wszelką cenę ratować własną męskość…
Seksmisja ukazuje totalitarny świat, w którym społeczeństwo jest okłamywane i zmuszane do przyjmowania specjalnych leków (na przykład hamujących popęd seksualny), a kłamstwa są wpajane ludziom w procesie edukacji. Film nieco się zestarzał, część żartów współcześnie brzmi dość seksistowsko, ale mam do niego duży sentyment, bo Juliuszowi Machulskiemu udało się pokazać poważne tematy w taki sposób, że śmialiśmy się z rzeczy, które raczej powinny przerażać. A do tego dochodzą cudowne role Jerzego Stuhra i Olgierda Łukaszewicza. Gdyby tylko współczesne polskie komedie choć w części osiągały taki poziom… – Ewelina Wójcikowska-Jakubiec
Mad Max: Na drodze gniewu
Mad Max: Na drodze gniewu jest oszczędny w treści, aktorsko doskonały i audiowizualnie epicki. Każdy element jest tutaj świetnie przemyślany, twórcy potrafili nadać sens nawet facetowi z buchającą ogniem elektryczną gitarą czy pędzącej przez środek postapokaliptycznej pustyni kolumnie głośników. Dla mnie obraz George’a Millera rozruszał paradoksalnie skostniały gatunek filmów akcji, w zasadzie go redefiniując.
Niesamowita wizja świata po jego końcu oddziałuje na wyobraźnię w każdym aspekcie, a mimo pozornie prostej historii, produkcji przypisuje się różne przesłania, na przykład feministyczne. Smaku całości dodają liczne zakulisowe konflikty, które osoby związane z filmem doprowadzały na skraj szaleństwa. Tom Hardy i Charlize Theron okazywali sobie jawną wrogość na planie, a reszta ekipy filmowej dokładała swoje trzy grosze, otwarcie wyrażając niezadowolenie z konieczności ogolenia sobie głów na łyso (co zresztą było pomysłem właśnie aktorki grającej Furiosę). To wszystko sprawia, że najnowszy Mad Max stanowi dla widza autentyczne przeżycie i nikogo nie pozostawia obojętnym. Dla mnie najlepszy film postapo i jeden z najlepszych filmów w ogóle. – Michał Ostiak
Terminator
Przyznaję się bez bicia, pod koniec filmu płakałam rzewnymi łzami. Nie szkodzi, że jest to produkcja o tym, jak robot-morderca zostaje wysłany z przyszłości, by namieszać nieco w losach świata i zabić kobietę, która miała urodzić przyszłego przywódcę rebelii. Jego śladem podążał zaś ktoś, kto miał ją ochronić. Trudno jednoznacznie nazwać Terminatora postapokaliptycznym, skoro rządy androidów nad nieświadomą ludzkością mają dopiero nadejść, jest to jednak jeden z tych filmów, które mocno poruszają wątek zagłady gatunku. Przyznaję jednak, że o wiele bardziej fascynowała mnie przewrotność historii i tego jak decyzje podjęte w przyszłości wpłynęły na przeszłość. Tak, dokładnie to chciałam napisać: przyszłość wpłynęła na kształt przeszłości. To był główny powód moich łez. – Martyna Halbiniak
To już ostatnie dni
To już ostatnie dni przedstawia nam postapokaliptyczną Barcelonę. Dziwna epidemia sprawiła, że ludzie nie mogą wyjść na zewnątrz. Otwarta przestrzeń, słońce, niebo – jednym słowem wszystko, co znajduje się na dworze – okazuje się zabójcze, nie wiedzieć czemu. Ocalałym pozostało ukryć się głęboko pod ziemią i wykorzystać kanały lub linie metra do poruszania się. Jednym z mieszkańców hiszpańskiej metropolii jest Marc (Quim Gutiérrez) – młody człowiek, który w tym całym chaosie pragnie tylko dołączyć do swojej ukochanej Julii (Marta Etura). Podczas szukania rozwiązania, jakie doprowadzi go do kobiety jego życia, a jednocześnie nie narazi na śmierć, odkrywa, że również i jego szef Enrique (Jose Coronado) kogoś szuka – swojego ojca. W ten sposób rozpoczyna się podróż w nowym, pełnym nieodkrytych zagrożeń świecie.
Najbardziej zaskakującą kwestią tej produkcji jest jakość scenografii. Przy budżecie sięgającym zaledwie pięciu milionów euro reżyserzy kreują jeden z najbardziej ciekawych obrazów w postapokaliptycznym kinie europejskim. Gęstą atmosferę, od której jest aż duszno, tworzą opustoszałe pomieszczenia, dominujące kolory bieli i czerni oraz aura wiecznego niepokoju wywołanego walką o byt. Widać, że twórcy wzorowali się na znanych hollywoodzkich tytułach, jak choćby Jestem legendą, lecz mimo to udaje się im stworzyć wyjątkową, klimatyczną historię. – Bartosz Stuła
Wysłannik przyszłości
Kolejny utwór, gdzie główną rolę gra Kevin Costner, jest piękna balladą o złamanym człowieku, który nagle zaczyna nieść nadzieję innym. Akcja produkcji osadzona została w przyszłości, w zniszczonych Stanach Zjednoczonych i pokazuje jak można sobie radzić w świecie zdewastowanym przez gigantyczny konflikt. Ten zakończony optymistycznym epilogiem film znajduje się wysoko w kategorii moich ulubionych. Polecam. – Mikołaj Mielczarek
Hidden
Hidden braci Duffer to zdecydowanie kino minimalistyczne. Budowane stopniowo napięcie pozwala na głębokie przeżywanie wydarzeń wraz z bohaterami. Jest to kawał dobrego psychologicznego widowiska. Film pozostawia widza na długo w konsternacji oraz poruszeniu, dzięki dość nietuzinkowemu podejściu do mocno wyeksploatowanego nurtu postapo, rzetelnie prowadzonej narracji oraz autentycznej postawie protagonistów. Klaustrofobiczna przestrzeń, atrofia obowiązujących dotąd wartości oraz reguł organizujących życie społeczne, rezygnacja z dziecięcych marzeń i wreszcie gra na emocjach wzbogacone finezyjnymi ujęciami – to wszystko sprawia, iż obraz epatuje wdziękiem i pomysłowością. Aż szkoda, że tak dobry film nie został dostatecznie doceniony przez odbiorców i krytyków filmowych. Można rzec, iż jest to perełka wśród tego rodzaju produkcji. – Marcin Panuś
Anihilacja
To kolejne niezwykłe dzieło w dorobku Alexa Garlanda. Po filmie Ex Machina reżyser naprawdę wysoko postawił sobie poprzeczkę i niemal udało mu się ją przeskoczyć. Niemal. Bo obraz zachwyca pod względem audiowizualnym, ale fabularnie wypada dosyć kiepsko. Na pewno zabrakło mu ciekawej konkluzji, która na długo zapadłaby nam w pamięć (tak jak przy okazji wspomnianej Ex Machiny). Niemniej jednak jest to produkcja na miarę XXI wieku, która stanowi doskonały przykład na to, jak ważne są w filmie praca reżysera i jego wizja. Garland zinterpretował świat ukazany w powieści na swój własny sposób i wyszło mu to fenomenalnie, przez co widz ma ochotę pozostać w nim nieco dłużej. Anihilacja z pewnością spodoba się wielbicielom Obcego czy Nowego początku, gdzie wyprawa przenosi się w nieznane, pełne tajemnic miejsca. – Agnieszka Michalska
Droga
To opowieść o wędrówce przez świat, który zgasł na dobre. Ziemia umarła, cywilizacja upadła, a my możemy przyjrzeć się ostatnim chwilom istnienia jakiegokolwiek życia. To nie jest gawęda o heroizmie człowieka i przetrwaniu w czasie klęski żywiołowej. Ekranizacja powieści Cormac’a McCarthy’ego to ilustracja zagłady ludzkości w najsmutniejszym i najprostszym wydaniu. Twórcy filmu nie rozliczają nikogo, nie oskarżają mieszkańców planety o jej dewastację. Prowadzą nas przez drogi i bezdroża, a my, mając za towarzyszy wyczerpanego ojca i jego synka, obserwujemy rozkład znanej nam rzeczywistości. Jest już za późno na refleksję, narracja nie pozostawia złudzeń. Nawet chwilowa poprawa zdaje się być ostatnim uśmiechem losu na drodze do śmierci. Chociaż każdy drobny gest, okruch dobroci i miłosierdzia w stosunku do innych ludzi wart jest zapamiętania, na próżno tu szukać nadziei. – Aleksandra Woźniak