Site icon Ostatnia Tawerna

To nie jest kraj dla bohaterów – recenzja serialu „Watchmen”

Źródło: fortressofsolitude.co.za

Serial Watchmen od pierwszych zapowiedzi malował się jako niezwykle tajemnicza produkcja. Poszczególne wzmianki nie mówiły zbyt wiele, co nie zmieniało faktu, że wiele osób ostrzyło sobie zęby na ten tytuł. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę tak wyjątkowy rodowód.

Wszystkie początki są niezręczne

Na wstępie zaznaczę, że należałem do tego grona osób, którym słowo Watchmen kojarzyło się przede wszystkim z filmem z 2009 roku i niestety okazało się, że będzie to dla mnie kulą u nogi. Jak się okazało, wizja Zacka Snydera jest trochę zniekształcona względem komiksowego pierwowzoru, autorstwa Alana Moore’a i wprowadza odrobinę zamętu w odbiorze. Trzeba bowiem pamiętać, że producenci serialu nie kryją się z tym, że czerpią z samych źródeł i jak dla mnie, czyli kompletnego laika, okazało się momentami dosyć… problematyczne. Niby serial można oglądać bez znajomości komiksu, co zresztą potwierdzają różne źródła, to jednak po czasie stwierdzam, że warto zapoznać się z pewnymi, chociażby elementarnymi informacjami. Ty niemniej, nawet kiedy mamy jakieś rozeznanie w komiksie Alana Moore’a, to i tak wcale nie możemy być pewnie czy aby przypadkiem nie zgubimy wątku gdzieś pośrodku sezonu. Od razu sprostuję, że nie jest to zarzut, a raczej spostrzeżenie. Linia fabularna została ułożona w sposób spójny i co do tego nie można mieć najmniejszych nawet zastrzeżeń. W końcu pieczę nad nią sprawował sam Damon Lindelof, odpowiedzialny po części za serię Lost czy film Prometeusz. Nie można zatem było powiedzieć, że los serialu Watchmen leży w niedoświadczonych rękach. Pewności dodawał fakt, iż samemu producentowi bardzo zależało na tym, aby wiernie oddać klimat pierwowzoru. Co jednak wyszło w ostateczności z tych szumnych zapowiedzi?

Źródło: cnn.com

Ale że o co tutaj chodzi?

Pytanie to towarzyszyło mi w zasadzie od pierwszego odcinka, do mniej więcej szóstego. Historia przedstawiona w serialu datowana jest 30 lat po wydarzeniach z komiksu, przez co stanowi coś na kształt kontynuacji dzieła Alana Moore’a. Czemu nie można nazwać jej pełną kontynuacją? Otóż fabuła zarysowana przez Damona Lindelofa, choć ma swoje fundamenty w komiksie, to jest trochę obok niego. Nie bez powodu w branży mówi się o swego rodzaju “remiksie” obu tych historii. Sam na początku miałem nieco ambiwalentne odczucia co do tego zabiegu, gdyż z jednej strony mogłem skupić się na eksploracji głównej linii serialu, która swoją drogą również do najprostszych nie należy, lecz z drugiej czegoś mi w tym wszystkim brakowało. Oliwy do ognia dodają wątki, które o ile dobrze wiem, nijak mają się do pierwowzoru, jak na przykład prześladowania społeczności afroamerykańskich w południowych Stanach Zjednoczonych. Owszem, jest to temat, który należy napiętnować, tylko co to ma do oryginału? Trzeba bowiem powiedzieć sobie otwarcie, że Watchmen pełen jest tajemnic, przez co każdy kolejny odcinek trzeba oglądać ze zdwojoną uwagą. Oczywiście im dalej, tym dowiadujemy się więcej, tak więc poznajemy główną, czarnoskórą bohaterkę, która jako zamaskowana policjantka razem ze swoimi towarzyszami rozpracowuje organizację suprematystów. Proste? Tak się tylko wydaje.

Źródło: hollywoodreporter.com

Nie wszystko widać od razu

Tak naprawdę we wszystko zaangażowane są grubsze ryby, w tym sam Adrian Veidt oraz Dr Manhattan, czyli bohaterowie komiksowego pierwowzoru. Pierwszy zrzucił na Nowy Jork wielką kałamarnicę, a drugi uciekł na Marsa, a przynajmniej tak by się mogło wydawać. Tym oto sposobem dostajemy kolejną tajemnicę, której rozwiązanie oczywiście niesie serial, pozwolę sobie jednak na kilka sekretów. Zainteresowanych odsyłam na platformę HBO GO, tym bardziej że w ostatecznym rozrachunku naprawdę warto. Ilość mniej lub bardziej subtelnych nawiązań do komiksu, jak na przykład żółte, policyjne maski lub te “rorschachowe”, które przywdziewali członkowie Siódmej Kawalerii, świadczą o nierozerwalnej więzi z pierwowzorem i rozbudowują symbolikę serialu. Nie bez znaczenia jest także znamienite, wypowiadane przez postacie “tik-tok”, czyli analogia do zegaru, który częstokroć gościł na kartach komiksu. Im dalej, tym jest tego więcej, dzięki czemu zyskujemy pełnego przekonania o silnych koneksjach pomiędzy serialem i dziełem Moore’a. Mają także na uwadze te wszystkie elementy, można wywnioskować, dlaczego Watchmen Damon Lindedofa jest nazywany “remiksem”. W całym tym zamieszaniu świetnie radzi sobie obsada, w której ciężko wskazać słabe ogniwo.

Źródło: vox.com

Oklahoma!

Bez względu na to czy znamy pierwowzór, czy też nie, jednakowy pozostaje odbiór audiowizualny serialu. Zdjęcia zarówno w Tulsie, Wietnamie, podczas poznawania historii Angeli Abar, czy te w Nowym Jorku, gdy rozwinięty zostaje wątek Willa Reevesa, stoją na wysokim poziomie. “Świat Idealny”, w którym rezyduje Adrian Veidt, przez swoją idylliczność doskonale wpisuje się w ideę, która przyświecała jego stworzeniu. Należy się za to podwójne uznanie. Również efekty specjalne, jak na produkcję, która ociera się o tematykę superbohaterów, prezentują się co najmniej bardzo dobrze. Demitologizację superbohaterstwa, znaną z komiksu, widać zwłaszcza w kostiumach policjantów. Sklecone naprędce maski i stroje niektórych z nich oddają klimat oryginalnych Watchmenów. Na koniec jednak zostawiłem sobie element, który stanowił dla mnie wisienkę na torcie, czyli ścieżkę dźwiękową, za którą odpowiadają Trent Reznor i Atticus Ross. Klimatyczne, elektroniczne brzmienia przeplatają się z utworami “z epoki”, tworząc tym samym niezwykłe połączenia. Panowie stanowią swoistą gwarancję wysokiej jakości, lecz trzeba się o tym koniecznie przekonać na własnej skórze. Soundtrack z serialu Lindedofa to coś, do czego będę często wracał.

Źródło: forbes.com

Jak to ugryźć?

Watchmen to z pewnością intrygujący serial, który może się podobać zarówno tym, którzy znają jego pierwowzór, jak i zupełnie nowym widzom. Przypadnie on do gustu w szczególności osobom, które cenią sobie tajemniczą fabułę o bogatym “backgroundzie”. Tym niemniej ma on swoje wady w postaci popularnych obecnie, lecz mających niewiele wspólnego z oryginałem wątków. Rozumiem, iż polityka odgrywa dużą rolę w historii komiksu Watchmen, lecz uwydatnianie na siłę niewiele wnoszących do całokształtu wątków bywa w tym wypadku momentami więcej niż irytujące, a momentami wręcz niesmaczne. Nie wszystko trzeba pokazywać wprost, szkoda tylko że producenci tym razem o tym zapomnieli.

Nasza ocena: 7/10

Watchmen to ciekawie skonstruowany serial o bogatym tle. Produkcja ta na równi z komiksem demitologizuje postać superbohatera, jest pełna symboliki oraz tajemnic. Ma on jednak swoje wady, które z pewnością odsuną co bardziej konserwatywnego odbiorcę.

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa wizualna: 7/10
Oprawa dźwiękowa: 8/10
Exit mobile version