Site icon Ostatnia Tawerna

To nie będzie kolejny „Szekspir w parku”. Recenzja „Thor: Ragnarok“

Wielkie ryzyko podjęli w Marvel Studios, decydując się oddać trzeci film o bogu piorunów charakterystycznemu reżyserowi, jakim jest Taika Waititi. W przypadku tak nierównej serii jak Thor, chyba się opłaciło.

Nie znaczy to, oczywiście, że teraz trzymający rękę na Marvelu Disney rzuci wszystkie swoje projekty z MCU kolejnym nieszablonowym twórcom. Nie wszyscy, jak Waititi czy James Gunn, dostają pełne pole do popisu, bo mają odwagę pokazać coś innego. Ale próby wyjścia studia poza schemat kina superbohaterskiego to krok w dobrą stronę. Szczególnie, gdy ma się na koncie szesnaście filmów w tym gatunku i kolejne w planach.

Fajerwerki, neony i cały ten spektakl

W kwestii wizualnej, różnica między Thor: Ragnarok i poprzednimi filmami nie jest aż tak duża, jak to wygląda w zwiastunach. Asgard, a szczególnie Bifrost i pałac, zawsze wyglądał bardziej jak studio, w którym kręcone są teledyski, niż starożytna kraina zamieszkana przez bogów. Planeta Sakaar, która jest wielkim śmietniskiem i areną walk w jednym, dobrze wpasowuje się w ten styl. Niemniej, zabiegi zastosowane w scenach podróży między światami lub przy retrospekcjach sprawiają, że film zmienia się w ucztę dla oka. Może nie w wielkim ukłonie do lat 80. jak to zapowiadano, ale na pewno z porządną dawką kreatywności.

Najwięcej odniesień do tamtej różnorodnej i kiczowatej dekady można za to odnaleźć w ścieżce dźwiękowej. Chociaż w filmie i tak niepodzielnie rządzi i rozwala Immigrant Song gigantów z Led Zeppelin, to w tle cały czas słychać syntezatorowy styl epoki. Do tego nie można się oprzeć wrażeniu, że część z tych motywów jest znajoma. Nostalgia w kwestii muzyki nie jest natarczywa ani nie idzie też tropem Gunna, co przecież miało miejsce w przypadku Legionu samobojców i wypadło koślawo. Na liście rzeczy, które ten film zrobił dobrze, można zatem zaznaczyć muzykę. Obok obsady i dialogów, jakie dostała.

Wszystko zostanie w rodzinie

Tom Hiddleston i Chris Hemsworth świetnie sprawdzają się jako aktorzy komediowi, chociaż w przypadku tego drugiego można było wyciąć jeden lub dwa żarty, w których wychodzi na idiotę. Hiddleston natomiast, do tej pory brylujący w scenach dramatycznych, dał dowód, że czuje komedię. Dodatkowo sceny, w których Thor i Loki są sami, ogląda się z niezmienną przyjemnością – zarówno te o charakterze komicznym oraz tepokazujące skomplikowany związek między synem Odyna i jego adoptowanym bratem.

Mark Ruffalo sprawdza się dobrze zarówno w skórze Hulka, jak i zagubionego w całej tej historii Bruce’a Bannera. Jeff Goldblum jako Arcymistrz jest zwyczajnie sobą, a to wielki atut pod batutą Taiki Waititiego. Cate Blanchett balansuje na granicy przesady w swojej kreacji Heli. Szkoda tylko, że pada ofiarą schematu komiksowego złoczyńcy, bo jej historia jest naprawdę interesująca. Dołączająca do drużyny Tessa Thompson w roli Walkirii jest czarująca, wygadana i groźna. Jej wspólne sceny z Thorem, Lokim oraz Hulkiem to kolejne perełki humoru, świetnych dialogów i budowania więzi między bohaterami. Nie dziwi fakt, że ktoś nazwał ją Hanem Solo tej produkcji.

Matka wie, żeś przybrał jej firankę?

Ale nie wszystko działa tu tak, jak powinno. Zdarzają się potknięcia, nielogiczności, kilka nieudanych dowcipów, a do tego sceny czy ekspozycje na siłę. Kilka wątków jest potraktowane od niechcenia, co w świetle poprzednich filmów jest dużym minusem. Wspomnianej bogini śmierci brakowało sceny z Odynem, na przykład w formie retrospekcji, w której moglibyśmy zobaczyć nie tylko jej historię, ale też skrywany aspekt natury ojca bogów. Jednak mimo tych niedociągnięć, film nie nudzi i nie jest rozwleczony. Ma na tyle szybkie i równe tempo, a zarazem daje kilka okazji na zaczerpnięcie oddechu, że zanim zaczniemy w ogóle myśleć o napisach końcowych, już czeka nas finałowa walka o losy Asgardu i jego mieszkańców.

Kilka lat temu Tony Stark, po raz pierwszy spotykając na swojej drodze Thora, zażartował z jego ubioru i dwornej mowy. Zastanawiał się wtedy, czy nie trafił w środek przedstawienia Szekspir w parku. I najwyraźniej chodziło właśnie o to, że wystarczy pozbawić historię Thora jego pompatyczności — metaforycznej peleryny — a można zrobić bardzo dobry film. A może nawet dwa? Prezes Marvel Studios chce zrealizować kolejny projekt z Waititim za kamerą, a reżyser Co robimy w ukryciu zmienił niedawno zdanie w kwestii blockbusterów i równie chętnie zrobiłby Thora 4. Zatem do roboty, panowie!

Film możecie obejrzeć w

Nasza ocena: 8,3/10

Kolorowo, wesoło i z przytupem - to brzmi jak niezła impreza! Zdecydowanie najśmieszniejszy film Marvela, najlepszy film o Thorze. Godna polecenia rozrywka.

Fabuła: 7,5/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa wizualna: 9/10
Oprawa dźwiękowa: 9/10
Exit mobile version