Któż z nas nie marzył kiedyś o posiadaniu maszyny, dzięki której można by było podróżować w czasie? Zobaczyć, co nas czeka w niedalekiej, albo tej całkiem dalekiej, przyszłości, naprawić kilka drobnych błędów z przeszłości… A może po prostu móc uczestniczyć w najważniejszych historycznych wydarzeniach, dostać szansę ujrzenia na własne oczy jak budowano jeden z Siedmiu Cudów Świata, przeżyć wiekopomne chwile. Możliwości wykorzystania maszyny służącej do podróży w czasie jest całkiem sporo, oczywiście wszystko zależy od tego, w jakie ręce by ona wpadła.
Zapewne wiecie, że wszystko, nie tylko magia, ma swoją cenę. Tym oto sposobem zwykła wycieczka do przeszłości czy przyszłości może nieźle namieszać w linii czasowej i doprowadzić do jej zmiany. O ile drobne zabawy z wydarzeniami, które jeszcze się nie rozegrały, nie niosą ze sobą tak dużego zagrożenia, o tyle ingerencja w minione zdarzenia może przynieść niebezpieczne konsekwencje. Wymazanie kogoś z kart historii, przekształcenie znanej rzeczywistości czy wprowadzenie drobnych zmian w podręcznikach do historii to tylko niektóre efekty grzebania w czasie.
O tym, że zmiany przeszłości niosą ze sobą konsekwencje przekonał się chociażby bohater serialu The CW – Barry Allen. Protagonista produkcji The Flash postanowił cofnąć się w czasie i uratować swoją rodzicielkę. Mama bohatera została bowiem zabita, kiedy ten był kilkuletnim chłopcem, Barry chce zapobiec temu wydarzeniu. Dzięki swojej mocy cofa się do momentu śmierci swojej rodzicielki i ratują ją. Przez jakiś czas żyje pożyczonym czasem, jednak zabawa z czasem, jak już wspomniałam, ma swoją cenę. W końcu Allen idzie po rozum do głowy i postanawia przywrócić wszystko na właściwy tor. Jest jednak małe ale, protagoniście nie udaje się naprawić wszystkich swoich przewin i tym sposobem rzeczywistość, jaką zna, ulega zmianie.
Także Legendy z serialu Legends of Tomorrow zostały wybrane, by usuwać wszelkie czasowa aberracje, które powstają przez zabawy w przeszłych wydarzeniach. Ostatnie dwa odcinki drugiego sezonu produkcji pokazują, jakie konsekwencje niosą ze sobą zmiany w przeszłych wydarzeniach, nawet te najdrobniejsze. Nie mówiąc już o tych znaczniejszych.
Jest jeszcze, a dokładniej był, ponieważ zakończono już jego emisję, serial Continuum: Ocalić przyszłość, który także stanowi swego rodzaju przestrogę przed zabawami czasem, czy Outlander, choć tutaj konsekwencje nie stanowią głównej osi fabularnej obrazu, albo tak znany i lubiany Doktor Who.
Nie możemy także zapomnieć o serii filmów spod szyldu Podróż do przeszłości. Przecież i tam wizyty w minionych czasach nie obyły się bez kilku perturbacji, jak choćby wtedy, kiedy Marty niby to wraca do swoich czasów, jednak bardzo szybko okazuje się, że nie są one takie same jak je zapamiętał. Drobna zmiana przyniosła ze sobą lawinę większych.
Jak widać, temat podróży w czasie jest obecnie bardzo popularny. Choć wcale nie trzeba wsiąść do jakieś wymyślnej maszyny, czy butki telefonicznej, by zmienić minione wydarzenia. Jeżeli oglądaliście serial Częstotliwość, wiecie, że by namieszać w czasie wystarczy mieć przedmiot, w przypadku tej produkcji radio, które pozwala na komunikowanie się z osobą z przeszłości. Kilka informacji o jej losie także prowadzi do poważnych zmian.
Zapewne w przyszłości powstanie jeszcze kilka produkcji, w których to właśnie eskapady w czasie będą stanowiły główny temat przedstawianej historii. Niedawno na platformie Netflix pojawił się nowy obraz związany z wycieczkami do przeszłości. Mam tutaj na myśli obraz Timeless, do którego scenariusz napisał Eric Kripke – twórca Nie z tego świata czy Revolution.
Jak ten serial wypadł na tle innych o podobnej tematyce, jak choćby dostępnego na Netflixie obrazu Travelers? Cóż, nie jest to produkcja, którą z czystym sumieniem poleciłabym osobom zafascynowanym motywem podróży w czasie. Dlaczego? Z kilku ważnych powodów.
Zacznijmy od samego początku, czyli od fabuły Timeless. Garcia Flynn kradnie wynalezioną przez pracujących dla amerykańskiego rządu naukowców i techników maszynę służącą do podróży w czasie. Antagonista chce bowiem namieszać w minionych wydarzeniach, by zmienić swoją historię. Pragnie także zniszczyć Rittenhouse, organizację, która od wielu wieków (powstała w 1778 roku) ma bardzo wielkie wpływy na amerykańskim poletku politycznym, i nie tylko. To właśnie jej członkowie odpowiadają za śmierć bliskich Flynna. Mężczyzna zrobi wszystko, by uratować swoich bliskich, jedyną możliwością okazuje się właśnie podróż do przeszłości i taka jej zmiana, by Rittenhouse nigdy nie powstał.
Amerykański rząd musi zapobiec ingerencji w minione wydarzenia. W tym celu kompletuje drużynę składającą się z trzech osób: Lucy Preston – historyczki, Wyatta Logana – żołnierza, Rufusa Carlina – speca od nawigowania maszyną czasu. Zadaniem bohaterów jest cofnięcie się do przeszłości, w pierwszym epizodzie protagoniści trafiają do roku 1937. Wtedy, 6 maja, miała miejsce katastrofa Hindenburga. Flynn ma zamiar namieszać w historii, a trójka naszych bohaterów musi mu w tym przeszkodzić.
Jak łatwo się domyśleć, każdy odcinek serialu opowiada o innych czasach i odrębnych wydarzeniach. Poza katastrofę Hindenburga pojawiają się jeszcze wątki związane z chociażby z opowieścią o Bonnie i Clydzie, zamachem na Abrahama Lincolna, bitwą o Alamo czy aferą Watergate. Postaci spotkają na swojej drodze takie znakomitości jak Jesse James, Ian Fleming (grany przez znanego z Dawno, dawno temu Seana Maguire’a) czy Eliot Ness (w tej roli pojawił się aktor z Nie z tego świata, Misha Collins).
Każdy z dwunastu odcinków zabiera nas w inną podróż, jednak główny wątek pozostaje ten sam, powstrzymanie Garcii Flynna przed mieszaniem w historycznych wydarzeniach. Co, wbrew pozorom, wcale nie jest takie łatwe. Protagoniści bardzo często wpadają w tarapaty – są więzieni, porywani, znajdują się pomiędzy walczącymi stronami jakiegoś konfliktu. I rzeczywiście, cały ten historyczny aspekt został bardzo ciekawie zarysowany. Nawet nie znając dobrze dziejów Ameryki, widz jest w stanie wyłuskać ze snutej historii nazwiska bądź wydarzenia, o których słyszał. A nawet jeżeli pojawiają się jakieś historyczne daty, o jakich odbiorca wcześniej nie usłyszał, twórcy zadbali o to, by dowiedział się on o nich nieco więcej. Każdej nowej podróży w meandry czasu towarzyszy odpowiednie wprowadzenie – kilka faktów odnośnie wydarzenia, w jakim będą uczestniczyć bohaterowie.
Twórcy odrobili zadanie domowe – dowiedzieli się o przedstawianych wydarzeniach jak najwięcej i wiernie je oddali. Lata 30-ste? Proszę bardzo. Chicago 1931 roku? Czemu nie. A może podróż do 1944 roku? Historycznie rzeczywiście jest w czym wybierać, dlatego przed twórcami stanęło nie lada zadanie – tchnąć do serialu sporą nutkę czasów, o jakich opowiadają. Dbałość o detale – oto największa zaleta tej produkcji. Stroje, oprawa wizualna, ścieżka dźwiękowa to tylko niektóre elementy nadające całemu obrazowi autentyczności. Jest jeszcze główna atrakcja serialu, czyli time vehicle. Może nie wygląda tak ciekawie jak pewien pojazd z Powrotu do przeszłości, niemniej wielkie oko, które przemieszcza się w czasie robi wrażenie.
Niestety na tym kończą się peany pochwalne, jakie można ułożyć dla Timeless. O ile historycznie i wizualnie serial plasuje się na dość wysokim poziomie, o tyle gra aktorska i fabuła, mam na myśli cały wątek związany z organizacją Rittenhouse, pozostawiają wiele do życzenia.
Moje narzekanie zacznę więc od bohaterów dramatu, czyli Lucy Preston, Wyatta Logana, Rufusa Carlina i naszego głównego złego – Garcii Flynna. O ile mnie pamięć nie myli, a z tą jeszcze u mnie całkiem dobrze, w żadnym innym serialu nie spotkałam tak nieciekawego i nudnego antagonisty. Obecnie twórcy nie tylko telewizyjnych produkcji, ale każdego filmu stawiają na rozbudowane i dobrze zarysowane czarne charaktery. Wszystko po to, by zwrócić na nich uwagę widzów. Często zdarza się tak, że to właśnie antagoniści okazują się najciekawszymi postaciami jakiejś historii. Nie mogę jednak tego napisać o granym przez Gorana Višnjića bohaterze.
Ma on niby jakiś motyw, ta nieszczęsna zemsta, by próbować namieszać w czasie. Momentami można nawet zrozumieć jego chorą obsesję do zmiany niektórych wydarzeń, co z tego, że przez te zabawy ucierpią niewinni ludzie, liczy się dobro Flynna i jego bliskich. Trudno to piętnować, jednak sposób, w jaki próbuje osiągnąć swój cel…cóż, wystarczy, że wspomnę iż jego vendetta wcale nie jest przekonująca, a środki, jakie podejmuje, nie przemawiają do widza.
A co z tymi, którzy mają mu przeszkodzić? Abigail Spencer jako Lucy Preston jest najbardziej denerwującą postacią w serialu. To nie wina aktorki, że jej bohaterka została źle napisana, choćby nie wiem, jak bardzo starała się ją dobrze zagrać, nie da się. Protagonistka może nie należy do grona dam w opałach, do tego potrafi myśleć, jednak wyprano ją z charakteru. Jest, wygłasza swoje dialogi, czasami w mało przekonujący sposób, jednak nic poza tym. Jej przygody nie interesują odbiorcy, nawet decyzje, jakie musi podjąć, Lucy okazuje się w jakiś sposób połączona z Rittenhouse, nie wywołują dreszczyku emocji u widza.
Matt Lanter, który ostatnimi czasy występował w produkcjach skierowanych do nastoletnich odbiorców, jak choćby w Przeznaczonych, gra Wyatta Logana. Jego zadanie polega na dostarczenie ekipie wsparcia taktycznego. To on strzela, ratuje i wymyśla plany ucieczek. Poza tym cierpi z powodu śmierci swojej żony, kobieta została zamordowana przez seryjnego mordercę. Jeden odcinek Timeless poświęcono nawet temu wątkowi i próbie bohatera zapobiegnięcia nieszczęściu. Czy mu się to udaje?
Na koniec został jeszcze Malcolm Barrett, czyli serialowy Rufus Carlin – najbardziej ciekawy bohater produkcji. Tak, to jedyna postać, jakiej nadano jakieś indywidualne rysy, może nie ma ich za wiele, ale przynajmniej w jakiś sposób ten protagonista wyróżnia się na tle innych. Do tego dochodzą trudności, jakie nastręcza mu podróżowanie w czasie. Nie chodzi o samą wędrówkę do przeszłości, tylko to, co ona ze sobą niesie. Rufus to czarnoskóry bohater, a jak dobrze wiecie, w pewnych momentach historycznych Ameryki ludzie o tym kolorze skóry nie mieli łatwego życia, co pokazano w tym serialu.
Jak widać, z czterech głównych bohaterów, pominę rozwodzenie się nad tymi drugo- lub trzecioplanowymi, tylko jeden okazał się w miarę interesujący. W miarę, ponieważ na tle postaci z innych produkcji nadal nie wypada on tak dobrze jak by mógł. A przecież można było trochę więcej miejsca poświęcić zarysowaniu charakterów tych protagonistów.
Jeżeli chodzi o fabułę pojawia się pewien dysonans – z jednej strony mamy bardzo dobrze oddane tło historyczne poszczególnych lat, o czym wspominałam wyżej, ale z drugiej większość odcinków okazuje się nudna. Nijak wczuć się w rozgrywającą się historię. Zabrakło czegoś „wow”, same podróże do przeszłości nie wystarczą, widz oczekuje czegoś więcej. A skoro bohaterowie nie są w stanie podźwignąć serialu… Wtedy odbiorca skupia się na jego fabule.
Nie napiszę, że Timeless to najgorszy serial, jaki widziałam, bo bywały gorsze. Muszę jednak przyznać, że to najgorsza z produkcji, jakie ostatnio weszły na ekrany telewizorów, czy na Netflixa, mam na myśli całkiem nowe projekty. Pomysł z ratowaniem przeszłości przed czarnych charakterem, który pragnie ją zmienić, nie jest niczym nowym, ale tę potrawkę da się jeszcze przełknąć, zwłaszcza że została ona podana w bardzo smacznej otoczce (oddanie historycznych reali). Szkoda tylko, że na tym plusy serialu się kończą.
Prawdopodobnie nie powstanie drugi sezon obrazu, gdyż nie miał on zadowalającej oglądalności. Oczywiście Kripke może jeszcze coś wywalczyć, jak choćby zmianę stacji, która emitowałby jego nowy projekt. Czy jednak warto kontynuować przygodę z Timeless? Niekoniecznie, zwłaszcza że obecnie mamy całkiem sporo o wiele lepszych seriali o podróżach w czasie.