Site icon Ostatnia Tawerna

„The Call. Wezwanie” – recenzja książki

Bardzo często zastanawiam się nad tym, kto odpowiada za opis książki na okładce. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy te kilka zdań wprowadziło mnie w błąd. Tak samo byłoby w przypadku The Call. Wezwania, gdybym nie słyszała o tej pozycji tuż po jej światowej premierze na kanałach zagranicznych youtuberów. Pierwsze zdanie, którego celem jest przybliżenie z grubsza fabuły, brzmi: Co byś zrobił, mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie? To tak, jakby niebezpieczeństwo trwało tylko krótką chwilę. To nieprawda, bo w świecie Sidhe czas płynie inaczej. Zacznijmy jednak od początku.

Dwa tysiące lat temu, gdy do Irlandii przybył lud posługujący się żelaznymi narzędziami, rdzenni mieszkańcy wyspy, plemię bogini Danu, zostali wygnani do Szaroziemia – nieprzyjaznej surowej krainy, w której nie istnieją barwy. Sidhe są jednak nieśmiertelni, co sprawiło, że przez wieki pałali nienawiścią do złodziei. W końcu czara goryczy się przelała. Magiczny lud wykorzystał swoje zdolności i odciął Zieloną Wyspę od reszty świata. Pewnego dnia nikt nie mógł ani wyjechać, ani przyjechać do Irlandii, a wybrzeże wyspy przestało być widoczne ze Szkocji i Walii nawet przy idealnych warunkach pogodowych.

Zniknięcie świata uwięziło na wyspie tysiące turystów i podróżników. Wśród nich byli też żołnierze (…) kilku żołnierzy brytyjskiego SAS, również na urlopach (a przynajmniej tak twierdzili)1.

Z tym fragmentem łączy się nawiązywanie przez autora do historii Irlandii. Peadar O’Guilin w błyskotliwy, a często bardzo zabawny sposób, wplata w narrację słynne postaci czy wydarzenia. Jeśli ktoś, tak jak ja, interesuje się historią wyspy, będzie zachwycony.

Wkrótce zaczęli znikać nastolatkowie, zjawisko to nazwano wezwaniem. Dzięki magii Sidhe przenoszono młodych ludzi obojga płci do Szaroziemia na dokładnie trzy minuty i cztery sekundy. Nie wydaje się to być takie straszne, w końcu to bardzo krótko (aczkolwiek każdy sportowiec powie wam, że trzy minuty to długo). Jednakże, jak już wspominałam, czas w krainie Tuatha Dé Dannan płynie w innym tempie. Każdy wezwany walczy o swoje życie przez cały dzień, ścigany przez rządne krwi faerie. Początkowo wskaźnik śmiertelności był bardzo wysoki. W związku z tym rząd zdecydował się na utworzenie specjalnych szkół z internatem, w których młodzież nabywała niezbędnych do przeżycia umiejętności. Ponieważ naród miał przetrwać, nauczano języka Sidhe, samoobrony, kartografii oraz kultury wroga. Powracający szczęśliwcy, którym udało się przeżyć, musieli złożyć świadectwo. To właśnie te przekazy stanowiły najważniejsze źródło informacji o Szaroziemiu.

Główna bohaterka książki Nessa w dzieciństwie zachorowała na polio. Wirusowa choroba zakaźna w efekcie uczyniła dziewczynę niepełnosprawną. W związku z tym nikt nie dawał jej szans na przeżycie wezwania. Mimo przeciwności losu Vanessa trenuje równie ciężko jak zdrowi rówieśnicy. Dziewczyna chce przeżyć. Jej najlepszą szkolną przyjaciółką jest rudowłosa Megan o niewyparzonym języku. W moim odczuciu to nieznośna dziewucha, wydająca się być zarozumiałą jędzą. Dla równowagi wobec bojowo nastawionych przyjaciół jest też pacyfista i wegetarianin Anto. Jak w każdej szkole, tak i w tej mamy również grupę dzieciaków znęcających się nad słabszymi. Morderczy trening sprawia, że każdy staje się najlepszą wersją siebie. Aczkolwiek uwypukla również wszelkiego rodzaju wady charakteru. Nie mam tu na myśli jedynie słabości czy tchórzostwa. Myślę raczej o tym, że przygotowywani do walki o życie młodzi ludzie mogą stać się socjopatami.

Bardzo podoba mi się zjawisko wezwania. Każdy nastolatek pojawia się w krainie Sidhe samotny i nagi. Owszem, zdarzają się sporadyczne przypadki spotkania człowieka w Szaroziemiu, aczkolwiek rzadko. W związku z tym jakakolwiek forma współpracy jest po prostu niemożliwa. Tym bardziej, że w tym okrutnym miejscu czyha wiele pułapek zastawionych przez bezwzględnych łowców.

Myślę, że tłumacze mogliby zrobić więcej przypisów. Nie każdy wie, kim był na przykład Oliver Cromwell i dlaczego to istotna postać dla historii Irlandii. Tam, gdzie pojawia się jego nazwisko, wyjaśnienie jest moim zdaniem konieczne, by czytelnik mógł w pełni zrozumieć kontekst zdania. Poza tym jednym mankamentem, na który zwróciłam uwagę wyłącznie dlatego, że wiem dużo na temat dziejów Irlandii, nie mam tej powieści właściwie nic do zarzucenia. Bo przecież nie wypada mi się znowu czepiać wieku protagonistów, skoro jest to książka dla młodzieży. The Call. Wezwanie to świetna powieść, od której dosłownie nie mogłam się oderwać. Krótkie rozdziały sprawiły, że ciągle mówiłam: „Jeszcze jeden i koniec”. Oczywiście nie znalazłam w sobie silnej woli, by odłożyć książkę. Polecam ją zatem serdecznie. Fajni bohaterowie, wartka akcja, ciekawa fabuła i szczypta historii przekładają się na wysoką jakość. Nic tylko brać i czytać!

_____________________________________________________________
1P. O’Guilin, The Call. Wezwanie, s. 81.

Exit mobile version