Site icon Ostatnia Tawerna

Tego kocham, tego lubię… Superbohaterskie zestawienie

Czego nie mogło zabraknąć podczas superbohaterskiego miesiąca? Zestawienia naszych ulubionych komiksowych bohaterów. Nie każda postać posiada nadprzyrodzone moce, ale każda podbiła nasze serca. Kogo jeszcze dodalibyście do zestawienia?

Batman/Bruce Wayne

Mam wrażenie, że każda kobieta ma w życiu taki etap, że chciałaby zjeść ciastko i mieć ciastko. Chodzi mi o to, że z jednej strony pociągają nas niegrzeczni chłopcy, a z drugiej od partnera pragniemy wsparcia i opiekuńczości. A przecież te cechy się wzajemnie wykluczają! Na szczęście mamy Batmana! Za dnia multimilioner lekkoduch, który na egzotyczne wakacje wyjeżdża od tak, nocą obrońca Gotham.

W postaci Mrocznego Rycerza jest coś pociągającego, wręcz hipnotyzującego. Choć bohater jest pragmatyczny aż do bólu (w końcu opracował i zbudował broń, za pomocą której mógł zabić swoich przyjaciół z Ligi Sprawiedliwości), dostrzegamy w nim swoisty romantyzm (aczkolwiek nie ma ku temu żadnych powodów). A za co ja kocham Batmana?

Przede wszystkim za upór w dążeniu do celu i intelekt. Jego chart ducha jest godny naśladowania i powinien być  stawiany za wzór dla dzieciaków. W końcu Człowiek Nietoperz to symbol nadziei i silnej psychiki. Bo przecież trzeba mieć olbrzymie nakłady samozaparcia, żeby przez długie lata żmudnie trenować i utrzymywać ciało w idealnej kondycji. Batman zatem jest nie tylko jednym z najsłynniejszych superbohaterów i dojną krową, na której zarabia się pieniądze, to w moim odczuciu autorytet godny naśladowania. – Wiktoria

Mały Groot

Z małymi, słodkimi postaciami jest jak ze szczeniaczkami, tylko bez tego całego sprzątania. Karmić je trzeba tylko swoją uwagą. Ewoki, R2D2, nawet Kot w Butach w tym swoim jednym momencie potrafią skraść serca największych twardzieli, że już o ich potomkach nie wspomnę, a gdy z ekranu macha do mnie Mały Groot, wszelkie pokłady tęczy uwalniają się z mojego ciała.

Poświęcenie Groota okupiłam ubrudzonymi rękawami i zatkanym nosem – być może właśnie dlatego, gdy widzę jego małą wersję w drugiej części Strażników Galaktyki, włącznik „wielb” idzie w górę. Oto ten, którego uznawałam za straconego, powraca, dając mi nadzieję, że koniec nie zawsze jest ostateczny, a ofiara złożona w imię przyjaźni, rodziny, którą się samemu wybrało, miała swój efekt uboczny. Dopiero zdoniczkowany Groot uświadomił mi, że postać ta nie składała się z krwi i kości, więc prędko do nas wróci, gdy się o nią odpowiednio zadba.

Jednak mówienie, że echo pamięci dominuje w podnoszeniu włącznika byłoby kłamstwem. Mam słabość do postaci, które niekoniecznie rozumieją otaczający je świat, ale brną przez niego z uporem, tworząc sobie swój własny alternatyw. Dlatego też scena znęcania się nad Małym Grootem wzbudziła we mnie tyle gniewu i myślę, że niejednemu widzowi pamietającemu własne doświadczenia ostracyzmu za odmienność, niemoc zareagowania na przemoc zabarwiła zmysły na czerwono.

Pora jeszcze na koniec wspomnieć, że poza troską o najmniejszego z ekipy Strażników Galaktyki darzę go szczególną uwagą ze względu na jego (nie)zdolności logiczne i kocie ruchy. Mały Groot to przecież w dużej mierze bohater gagów – psotnik z przypadku, rozbrajacz uzbrojony po zęby i waleczny malec – bo nic bardziej nie bawi niż coś, co jest małe i urocze, ale wściekłe. A uwierzcie mi, wiem co mówię, sama mam ledwie sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. – Ada

Ludo Kressh

Gwiezdne Wojny i… kropka? A nie, ma być kilka wersów. W jakim tonie? Lekko, na luzie czy z patosem? Twardy orzech. Wiem, kwintesencja wyobrażenia Mroku! Gwiezdne moim tlenem, będzie spontanicznie, acz groźnie. Lord Sith Ludo Kressh pomnikiem duszy, postacią kultową, moim Józefem Piłsudskim kosmosu. Gwiezdne komiksy zapomnianych Legend. Złoty Wiek Sithów, okres prosperity, wzniosłych nadprzestrzennych odkryć Gildii Nawigatorów. Wszystko na 5000 lat przed Bitwą o Yavin! Czasy monumentalnych person, przy których dokonania Vadera czy Palpatine’a bledną niczym wypłowiałe prześcieradło na słońcu. Istne mizeroty marności. Kosmiczne pyłki nicości wobec potęgi Mroku wielkich Lordów stulecia świetności.

Ludo Kressh dumny, Ludo Kressh potężny. Kressh esencją Ciemnej Strony Mocy, jego supermocą był Mrok. Czerwnoskóry pierwotny Sith pochodzący z Zoist, przez chwilę samozwańczy Mroczny Lord, mógłby zostać moim mistrzem. Główny antagonista Nagi Sadowa. Zwolennik stabilności i przemyślanego rozszerzania granic Imperium Sith. Włodarz ciemności, zdolny jednym skinieniem dłoni zdusić płomień życia w oczach nazbyt licznych wrogów. Gwiezdne Wojny ukazują Vadera jako Wybrańca. Imperatora czynią sprawcą wszechzła. Tymczasem w zestawieniu z Lordami Sith pokolenia Marko Ragnosa, Lord Kressha czy Sadowa wydają się jeno pluszowymi Ewokami rozszarpywanymi przez rancora…

Pomyślcie o przeszłości. „Historia jest nauczycielką życia”, a tymczasem niech Mrok będzie z wami… – Marcin

Wolverine

James Howlett, znany bardziej jako Logan, a przede wszystkim Wolverine, to obecnie jeden z bardziej popularnych  superbohaterów.  Na czym jednak polega jego fenomen? Wielu fanów pewnie chciałoby się regenerować tak szybko jak Rosomak, inni marzą o wolnym starzeniu i długim życiu, do kolejnych przemawiają adamantowe szpony, które tną wszystko, co stanie im na drodze. Czy jednak te moce są tak wyjątkowe, by stawiać Logana w czołówce bohaterów? A być może chodzi o coś zupełnie innego?

Cofnijmy się w czasie do roku 2000, kiedy to do kin trafia film X-Men, a w nim pojawia się Hugh Jackman jako Wolverine. Postać Logana znana jest wielu z nas przede wszystkim z komiksów lub serialu animowanego z 1992 roku. Dla innych jest to postać zupełnie nowa, o której nawet nigdy nie słyszeli. Teraz wszyscy mamy okazję zobaczyć ją na wielkim ekranie. I kiedy poznaliśmy już bohaterów, którzy ratują świat, walczą „za prawdę i sprawiedliwość” i którzy wiedzą, że „z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność”, nagle pojawia się ktoś, kto twierdzi, że „to, co robi, nie jest zbyt miłe”. Logan jest nieustannie poirytowany, rzuca przekleństwami, zabija bez mrugnięcia okiem, a jeśli już ratuje świat, to robi to dlatego, że akurat mu to pasuje. Nawet w samym filmie X-Men widzimy tych dobrych i złych mutantów i gdzieś między nimi jest Wolverine. Oczywiście, że dołącza do X-Menów i walczy przeciw Magneto, ale kiedy pozostali chcą uratować ludzkość, Logan chce ratować Rogue. Rosomak jest więc jednym z pierwszym antybohaterów, których poznajemy. Myślę, że właśnie w niezdefiniowanym charakterze Logana tkwi jego sukces. A kiedy dodamy do tego jego niezwykłe moce, powstanie fenomen,  który pokochały miliony fanów komiksów i filmów. – Piotr

Punisher

Dlaczego on? No cóż, może dlatego, iż z całej stajni Marvela tylko on ma jaja. Nie jest tak cukierkowy i pozbawiony wyrazu jak reszta. Mściciel w czarnej koszulce z czaszką to postać, której nie chciałoby się spotkać w ciemnej uliczce. Każdy z jego wrogów kończy kilka metrów pod ziemią. I dlatego jest jednym z moich ulubionych bohaterów komiksowych. – Mikołaj

Superman

To ptak? To samolot? Nie, to superbohater w niebieskim wdzianku z ogromnym S na piersi. Dlaczego Clark Kent znajduje miejsce w tym zestawieniu?  Bowiem poza oklepanym stereotypem, bohater ten ma drugą mroczniejszą stronę. Cały czas musi walczyć z chęcią użycia całej swojej mocy, nawet wobec wrogów. Widać nawet będąc niezniszczalnym, ma się swoje problemy, i nie mówię tu o kawałku zielonej skały. – Mikołaj

Watchmen

Klasyczni bohaterowie. Jedna z najmroczniejszych i najciekawszych ekip z kart komiksów. Wyrazistsi od niemal każdej innej mi znanej. Superherosi zmagający się z kryzysem wieku średniego, wrogością społeczeństwa i niemożnością zrozumienia ludzi. Osoby tak realistyczne, że aż nierzeczywiste. Nic tylko próbować być jednym z nich. – Mikołaj

Flash

Przez wiele lat przywykliśmy, że mówiąc Batman, mamy na myśli Bruce Wayne, zaś Supermanem jest Clark Kent. Co prawda zdarzały się czasowe zastępstwa, jednak owe ikony trwale miały jedno alter ego. Lecz kim jest Flash? A może lepiej brzmiałoby pytanie: Czym jest Flash? To symbol noszony przez szereg superbohaterów w świecie DC Comics, których dotknął zaszczyt obcowania ze speed force, znaną też po polsku jako moc pędu bądź moc prędkości. 

Pierwszym Flashem został Jay Garrick, który zadebiutował w komiksach z 1940 roku. Wybijającym się elementem jego ubioru był hełm Brodiego ze skrzydełkami Hermesa – greckiego boga posłańców i biegaczy. Z kolei w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku  w wyniku porażenia piorunem w laboratorium zdolność do władania mocą pędu otrzymał Barry „Bartholomew” Allen i to on po dzień dzisiejszy jest najbardziej utożsamiany z maską szkarłatnego speedstera. Do Flashrodziny doszli jeszcze pierwszy Wally West, Bart Allen oraz drugi Wally West. Obydwaj Wallece’owie piastowali funkcję przybocznego Flasha, tak zwanego Kid Flasha, z czego starszy z nich również stał się pełnoprawnym sprinterem w czerwonym wdzianku. Natomiast Bart , wnuk Barry’ego, także pomagał swoim mentorom jako Impulse.

Każda z tych postaci działała w jakiejś większej organizacji, od Młodych Tytanów czy Ligi Młodych aż po Ligę Sprawiedliwości. Z całą pewnością ci herosi mieli trudniejsze zadanie niż Superman czy Batman. Nie posiadając rozbudowanego wachlarza zdolności jak Kryptończyk, oraz pozostając człowiekiem jak nietoperz z Gotham, musieli sami szkolić się i wyciągać wnioski, jak można wykorzystać swoistą energię. Dzięki niej mogli między innymi zakrzywiać czasoprzestrzeń lub zmieniać strukturę materii.  To dzięki speedsterom mogło dojść do wielu najważniejszych wydarzeń zmieniających kontinuum całego multiwersum. Warto dodać także, iż z biegiem lat do sprinterów dołączyły też inne postacie zjednoczone z mocą pędu, w tym archnemesis – Reverse-Flash. – Bartek

Wonder Woman

Piękno, siła, gracja, mądrość i inteligencja to cechy, jakie charakteryzują najwspanialszą kobietę – Dianę z Temiskiry – świadoma swej siły heroina, o której marzy niejeden mężczyzna.

Wonder Woman to wyjątkowa bohaterka, bowiem jest pierwszą kobiecą superbohaterką w historii. Na przestrzeni dekad stała się symbolem kobiecej walki o niezależność i równouprawnienie, a także pokazała konserwatywnemu męskiemu światu, że nawet w najcięższych czasach kobieta jest (podkreślmy to) niezbędna i może przejąć typowo męskie role. Co jest jeszcze wspaniałego w księżniczce Amazonek? Fakt, że jej dorastanie nie było obarczone żadną tragedią jak u większości trykociarzy (choć z biegiem lat jej geneza została lekko zmieniona przy udziale Zeusa), sama zdecydowała się opuścić idyllę i bronić zepsutego świata zewnętrznego. Pozwoliły jej na to zarówno boskie moce oraz wymagające treningi dla bojowniczek. Poza tym historie z nią stanowią świetną lekcję historii mitów greckich.  Podsumowując, Diana to rozsądna i piękna kobieta oraz doświadczona wojowniczka, która mogłaby być patronką wojny sprawiedliwej. – Bartek

Star-Lord

Jeżeli latasz w międzygwiezdnym pojeździe wraz z gadającym zwierzątkiem oraz rośliną, jak również z pokręconym filozofem-zapaśnikiem oraz z zabójczouroczą dziewczyną, która cię olewa – to coś jest z tobą nie tak.

Ale nie martw się! Peter Quill jest dokładnie jak ty, a przy okazji pełni rolę Strażnika Galaktyki. Odkąd porwali go kosmici, aby dostarczyć go na dwór jego tyranicznego ojca, młody chłopak zetknął się z zupełnie inną kulturą. Ziemskie dzieciństwo oraz dorastanie w przestworzach galaktyki sprawiły, że Peter czuje się odpowiedzialny za te dwa światy, mimo że nie zawsze jest przez nie szanowany. Genetyka Petera jest skomplikowana, gdyż stanowi hybrydę ludzko-spartaksiańską, co czyni go świetnym strzelcem i pilotem. Niemniej jego serce pozostaje po właściwej stronie dzięki miłości, jaką obdarzyła go w młodzieńczych latach jego matka, co z kolei przekłada się na fakt oziębłych relacji z jego okrutnym i przebiegłym tatą. Szop Rocket, Gamora, Drax i Groot zastępują mu rodzinę i przez podobne traumatyczne przeżycia są w stanie zrozumieć dziwne żarty oraz punkt widzenia tego odmieńca. – Bartek

Zielona Glutarnia

Animowane postacie z klasycznych kreskówek również mogą zostać superbohaterami. Świetnym tego typu przykładem jest Kaczor Daffy, jedyny animek wchodzący w skład panteonu herosów DC Comics.

Korpus Zielonych Latarni to swoista międzygwiezdna policja, strzegąca galaktyki, która podzielona jest na sektory. Wśród najwybitniejszych jej członków możemy wyróżnić takie ikony, jak Hal Jordan, Gay Gardner, John Stewart, a także w przeszłości Sinestro. Jednak godnym pierścienia – głównej broni latarników – okazał się także przyjaciel Królika Bugsa, czyli Kaczor Daffy. Może to budzić wiele wątpliwości, bowiem jest on znany ze swojej arogancji, hipokryzji oraz niepohamowanego szaleństwa. Jednak kiedy ta pierzasta postać znalazła się w 24 i ½ wieku, i została kosmiczną legendą o przydomku Kaczor Dodgers, to wywołało lawinę mocno „pokręconych” zdarzeń. po omyłkowej zamianie strojów w pralni z jednym z latarników, stał się Green Loonternem (nawiązanie do nazwy Looney Tunes – oryginalnego tytułu kreskówek, w których występował Daffy)  i tym samym, chcąc lub nie chcąc, przystąpił do Korpusu Zielonych Latarni. Okazało się to zbawienne, bowiem jego siła woli oraz osobowość uratowała cały Korpus w momencie krytycznym, kiedy to Sinestro zastawił na nich pułapkę. – Bartek

Thor Odinson

Thor Odinson, inspirowany moją ulubioną postacią z nordyckich legend, wyróżnia się na tle pozostałych superbohaterów. Moce, którymi dysponuje, np.: nadludzka siła, manipulowanie pogodą czy władza nad piorunami, wydają mi się potężniejsze niż zdolności, często jedynie nabyte, przez innych bohaterów. Ich źródło tkwi w magii, wynikają z pochodzenia, co w moich oczach czyni je bardziej unikalnymi i interesującymi. Podobnie sprawa ma się z orężem Thora. Mjölnir może zostać uniesiony jedynie przez kogoś godnego jego mocy, co wprost nawiązuje do wyjątkowości postaci.

Należy pamiętać, że Thor był, przede wszystkim, pretendentem do tronu Asgardu i nie miał w planach podróży na Midgard. Gdyby nie jego zuchwałość i nieposłuszeństwo względem swego ojca, Odyna, być może nigdy nie trafiłby na Ziemię, a przynajmniej nie w takich okolicznościach.

Na wspomnienie zasługuje również fakt, że Thor, po utracie pamięci, przybiera tożsamość Donalda Blake’a, studenta medycyny. Po latach życia na Ziemi staje się wziętym chirurgiem. To zdecydowanie jest spory kontrast w stosunku do tego, czym zajmował się jako Thor, i pozwala spojrzeć na bohatera z innej perspektywy.

Historia boga piorunów w uniwersum Marvela jest opowieścią o ponoszeniu konsekwencji za swoje czyny z nutą baśniowego klimatu w tle – jak dla mnie cud, miód i orzeszki! – Aleksandra

Doctor Strange

Utalentowany, arogancki chirurg. Posiada niezwykłą smykałkę do… uprawiania magii. W komiksach jest protektorem Kamienia Duszy. Jest także zaprzysiężonym obrońcą planety przed wszelkimi mistycznymi i magicznymi zagrożeniami, włączając w to Rękawicę Nieskończoności. Strange cały czas nosi ze sobą artefakt zwany Okiem Agamotto, dzięki któremu może tworzyć iluzje, badać umysły przeciwników czy podróżować między wymiarami. Do tego używa Płaszcza Lewitacji. Dzięki niemu lata, bez używania własnej energii. A poza tym jest czarujący. Tony Stark może zazdrościć mu nie tylko talentu, ale również urody. Na pewno ich spotkanie będzie należeć do jednych z najlepszych, a przy tym zapewne komicznych scen. – Agnieszka

Deadpool

Wade Wilson, jeden z większych śmieszków uniwersum Marvela. Początkowo Deadpool miał być odpowiedzią na bohatera DC, Slade’a Wilsona (Deathstroke’a), i stworzony został jako jego parodia. Szybko okazało się jednak, że czytelnicy komiksów pokochali pyskatego najemnika, tak więc wydawca postanowił kontynuować jego perypetie. Wade nosi miano antybohatera i niczym się za bardzo nie przejmuje. Elementami, które w jego historiach bawią, są zazwyczaj żarty sytuacyjne i cięte riposty. Do tego dochodzi głos w głowie Wilsona, z którym regularnie prowadzi rozmowy, oraz przełamywanie tak zwanej czwartej ściany, a więc bezpośrednie zwracanie się do czytelników. Deadpool zdaje sobie sprawę z tego, że jest postacią komiksową i nic sobie z tego nie robi, wręcz przeciwnie – często do tego nawiązuje. Nie dajcie się jednak zwieść, bowiem tak samo jak zabawny, protagonista jest również niebezpieczny (o czym przekonacie się, zapoznając się z zeszytami Deadpool Kills The Marvel Universe). – Adrianna

Iron Man

Pisałem to wiele razy, w wielu konkursach, ankietach itp. – moim ulubionym superbohaterem jest Tony Stark, czyli Iron Man, technologiczny geniusz potrafiący bardzo szybko zrozumieć działanie wysoce zaawansowanej technologii. Do tego to filantrop chętnie pomagający całemu światu i playboy rozkochujący w sobie jednym spojrzeniem kobiety. 

Szanuje gościa za to, że nie poddał się w swoim życiu. Swoją małą niepełnosprawność przekształcił w dar – zbroję pozwalającą mu na walkę ze złem. Dodatkowo Tony obdarzony jest wyjątkową siłą woli, a porażki jedynie go wzmacniają. Moim drugim ulubionym superhero jest Kapitan Ameryka, najlepszy przyjaciel Tony’ego Starka. – Sławek

Hawkeye

Wcieleń Hawkeye’a w komiksach, serialach i filmach było już wiele. I o ile wiele z nich lubię, tak moim ulubionym jest Clint Burton z komiksu Fractiona i Aji z Pizza Psem w bonusie. Ten Clint jest częścią Avengersów, ale to jego własne przygody – obrona swojego bloku przed rosyjskimi bros wciągnęły mnie całkowicie i sprawiły, że wcale nie tęskniłam za Kapitanem czy Iron Manem. Osobowość Burtona jest świetna; osoby, które go otaczają, wyciągają z niego to, co najlepsze, a on ze swojej strony sprowadza je na ziemię. Poobijany, ciągle w bandażach, ale bez odpoczynku broniący słabszych. To mój ulubiony Hawkeye. – Diana

Jessica Jones

Krysten Ritter wgniotła mnie w ziemię swoją interpretacją postaci Jessiki Jones.  Alias, komiks na podstawie którego powstał serial, przejrzałam, ale nie udało mi się wciągnąć. Za to pierwszy sezon Netflixa połknęłam w kilka dni (nie rozmawiamy o Defendersach). Jessica Ritter jest mroczna, ma PTSD i niesamowicie ciężko jest jej nawiązać kontakt z innymi – przetrwała Killgrave’a, ale to zostawiło blizny, które niełatwo (o ile w ogóle) się zagoją. Jej mechanizmem obronnym jest sarkazm (przejrzyjcie sobie jej profil na Twitterze, cud miód!), a do jej mocy należy supersiła (i może latanie? Może? Póki co naprawdę dobrze wychodzą jej skoki wzwyż). Jessica to moja ulubiona postać ze wszystkich netflixowo-marvelowych produkcji i jedna z najciekawszych postaci MCU w ogóle. – Diana

Blink

W mutantce potrafiącej rozedrzeć przestrzeń i utworzyć portale do zupełnie innych miejsc na świecie, zakochałam się oglądając, X-Men: Days of Future Past. Przez długi czas również nie mogłam do końca wybaczyć scenarzystom niewykorzystania jej w bardziej kreatywny sposób. Zwłaszcza że film dość szybko pokazuje, że zdolność Blink jest kluczowa dla przetrwania niewielkiej, opierającej się eksterminacji grupy mutantów. To ona pomaga im walczyć i uciekać w odpowiednich momentach, a tym samym – kontynuować walkę. Między innymi dlatego, kiedy pojawiła się w serialu The Gifted, nie mogłam być szczęśliwsza (choć oczywiście kręciłam nosem na zmiany castingowe, ale cii). Ponieważ w tej produkcji FOX-a znalazło się dla niej o wiele więcej czasu antenowego, na co zdecydowanie zasługuje ratująca wszystkim tyłki bohaterka. Mam nadzieję, że będzie jej jeszcze więcej niż dotychczas, zwłaszcza że wcielająca się w nią tym razem Jamie Chung jest w tej roli naprawdę fantastyczna.

Swoją drogą, jeśli nie widzieliście jeszcze The Gifted (polski tytuł: Naznaczeni) – warto. – Agata

Gamora

Przyznam bez bicia, że pierwszym, co ujęło mnie w Gamorze, to casting – oto bowiem Zoe Saldana, Woman of Colour (nie-biała kobieta), tym razem na ekranie będzie zielona. Tak dla odmiany. A potem zobaczyłam ją na filmowym ekranie i wpadłam po uszy. To niezwykle silna bohaterka, która przetrwała śmierć całej swojej rodziny, życie jako „córka” galaktycznego tyrana oraz jego zabójczyni. Nie dość, że znalazła w sobie siłę, żeby przez tę gehennę przejść, to jeszcze udało jej się wyrwać z jego żelaznego uścisku, a także wyciągnąć przyszywaną, pełną złości i frustracji siostrę Nebulę. Do tego jest inteligentna, opanowana i jakimś cudem wytrzymuje z bandą dorosłych dzieciaków, chociaż należałoby im zasadzić kilka porządnych kopniaków w zadki, aby się trochę ogarnęli. Bez Gamory nie byłoby Strażników Galaktyki – bez swojej statkowej przedszkolanki dawno by się pozabijali. Jak jej nie kochać? – Agata

Kapitan Ameryka

Nie chodzi o popularność. Nie chodzi nawet o to, że całkiem dobrze wygląda. Steve Roger to człowiek o złotym sercu, który przedkłada dobro innych nad własnym. Nie zliczę, ile razy ratował świat i przyjaciół. Potrafi planować, wie, jak walczyć, do tego niestraszne mu żadne zagrożenia. W życiu kieruje się swoim własnym kodeksem, ale niech was nie zwiedzie jego postępowanie, bohater potrafi pokazać swoją drugą naturę. – Katriona 

Green Arrow

Oto on, Oliver Queen – jeden z najlepszych łuczników w całym komiksowym światku. To, co wyczynia z łukiem, budzi powszechny szacunek. To zupełne przeciwieństwo grzecznych i kierujących się zasadami postaci, Green Arrow nie jest typowym bohaterem. Ratuje ludzi, często narażając własne życie, jednak nie zawaha się przed odebraniem jakiemuś szaleńcowi życia. Podąża niezbadanymi ścieżkami, czasem trudno przewidzieć, co postanowi. I właśnie dlatego jest tak intrygującą postacią. – Katriona 

Constantine

Z tym bohaterem u boku niestraszne nam żadne demony i przybysze z piekła. Z łatwością się ich pozbędzie, przy okazji rzucając kilka sarkastycznych uwag pod adresem jego oponentów. Tak, John włada sarkazmem niczym czarodziej różdżką. To jedna z najciekawszych postaci w świecie DC – niby dobry, ale nie do końca. Nie ma wielu przyjaciół. Czyżby jego temperamencik nie odpowiadał każdemu? Nie wiem czemu, Constantine to taka poczciwa chłopina. – Katriona 

Exit mobile version