Site icon Ostatnia Tawerna

Tęczowa Fantastyka – wywiad z Kasią Babis

Redakcja „Nowej Fantastyki” postanowiła poszerzyć horyzonty i zaprosić do współtworzenia pisma osoby prezentujące bardziej zróżnicowane punkty widzenia. Efektem jest numer, w którym znalazły się między innymi teksty związane z tematyką LGBT+. Do rozmowy zaprosiliśmy autorkę ilustracji okładkowej – rysowniczkę, autorkę komiksów i aktywistkę – Kasię Babis.

Damian Lesicki: Aktualne wydanie „Nowej Fantastyki” od razu rzuca się w oczy i wyróżnia na tle wcześniejszych. W jaki sposób dołączyłaś do tej inicjatywy?

Kasia Babis: Kilkoro moich znajomych było zaangażowanych w tworzenie tego projektu od samego początku, więc od dłuższego czasu śledziłam jego powstawanie. Niestety, będąc na ostatniej prostej wydawania dużej powieści graficznej, nie miałam czasu na narysowanie dłuższego komiksu do publikacji w numerze, jak na początku planowałam. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy pojawiła się możliwość stworzenia ilustracji okładkowej.

 

DL: Czyli w trakcie tworzenia numeru, gdy przyszło do planowania okładki, zespół wrócił do Ciebie z propozycją: „Jak nie komiks, to może chociaż ilustrację zrobisz”? Czy to była Twoja inicjatywa?

KB: Raczej zwrócili się na zasadzie: „Hej, a właściwie to potrzeba nam jeszcze okładki, może masz czas akurat”? No i miałam. Kojarzę styl dotychczasowych okładek, dlatego spytałam wcześniej, czy są jakieś wytyczne odnośnie do stylu albo tematu, których powinnam się trzymać, ale dostałam całkowicie wolną rękę.

„Nowa Fantastyka” – okładka „tęczowego numeru”

DL: I wyszło to zdecydowanie odświeżająco. A jak z tym komiksem. Jeszcze kiedyś powstanie?

KB: Jak tylko kiedyś w końcu wystarczy czasu! Pomysłów na pewno nie zabraknie.

 

DL: Trzymam kciuki. A wracając do okładki, jak wyglądało jej tworzenie „od zaplecza”?

KB: Współpraca przebiegła bardzo sprawnie, mieliśmy z redakcją bardzo podobne wizje i głównie podrzucaliśmy sobie nawzajem inspiracje dotyczące postaci, które mogłyby się na okładce pojawić.

 

DL: Część z nich bezpośrednio odnosi się do tekstów wewnątrz numeru. Miałaś jakąś listę tematów, które zostaną poruszone, żeby móc czerpać inspirację?

KB: Nie, zupełnie nie wiedziałam, co będzie w środku, ale być może część z sugestii redakcji była nimi inspirowana.

 

DL: A były jakieś pomysły, które żałujesz, że się nie załapały?

KB: Na pewno sama chętnie bym upchnęła tam połowę postaci z serii Dragon Age. Albo przynajmniej dorzuciła tam Krema, żeby zwiększyć trochę widoczność tragicznie niedoreprezentowanych postaci trans… Niestety to postać raczej poboczna, więc byłaby słabo rozpoznawalna.

 

DL: Powstały jakieś wstępne szkice, które przedstawiałaś redakcji do akceptacji? Czy po ustaleniu koncepcji okładki po prostu przesłałaś finalną wersję?

KB: Był szkic i jedna wersja przed poprawkami. Uwagi obejmowały kilka postaci i charakterystycznych atrybutów do dodania, czyli ogółem uzupełnianie już istniejącego pomysłu.

„Nowa Fantastyka” – szkic i wstępna wersja okładki „tęczowego numeru”

DL: Kogo ostatecznie widzimy na ilustracji i dlaczego akurat te postacie?

KB: Dobór postaci wzbudził pewne kontrowersje. Problem z reprezentacją osób nieheteronormatywnych w popkulturze jest taki, że przez długi czas przemycało się je jakby bocznymi drzwiami, „kodując” jakieś postaci na będące LGBT bez stwierdzania tego wprost. Stąd też dużo pytań o obecność Urszuli, złej czarownicy z Małej syrenki. Nie wszyscy wiedzą, że rysowano ją na podstawie postaci jednej z najsłynniejszych drag queen na świecie – Divine. Inne postacie stały się ikonami w społeczności trochę jakby wbrew intencjom samych twórców (stąd obecność Xeny w tym zacnym towarzystwie). Są też postacie kanonicznie biseksualne – jak Ciri albo Harley Quinn. No i Dumbledore, o którego spóźniony „coming out” wiele fanów również ma pretensje.

 

DL: Myślę, że ten ostatni może być wyjątkowo kontrowersyjny, szczególnie wobec niedawnego nasilenia transfobicznej aktywności J. K. Rowling. Co zadecydowało o tym, żeby jednak umieścić czarodzieja w tym  gronie?

KB: Uniwersum Harry’ego Pottera dla wielu osób z mojego pokolenia było pierwszym – i bardzo intensywnym – zetknięciem z fantastyką. Pomimo absolutnie skandalicznych transfobicznych obsesji autorki reprezentacja w jednym z najbardziej znanych dzieł popkultury, w dodatku kierowanym do dzieci, to było coś naprawdę dużego dla queerowej społeczności. Przynajmniej w moim środowisku. Pomimo to miałam też dużo wątpliwości, czy Dumbledore powinien się tam znaleźć i nie wiem nadal, czy była to dobra decyzja, czy nie.

Krem – transpłciowy bohater z „Dragon Age” nie znalazł się ostatecznie na okładce

DL: Z pewnością opinie będą podzielone. Podobnie jak w przypadku Ciri. Chociaż wiedźminka jest wspaniałą, silną bohaterką, to wiele osób zwraca uwagę na to, że wątek jej biseksualności ma początek w scenie gwałtu oraz związku noszącym znamiona syndromu sztokholmskiego.

KB: Pomijając to, że opisany w książce związek Ciri i Mistle był toksyczny i przemocowy, sama idea, żeby odwrócić klasyczny trop, w którym księżniczka przypada jakby w nagrodzie któremuś z dzielnych panów bohaterów – bo tak do tego podchodził, według własnych słów, Sapkowski – jest w jakiś sposób przełomowa. I dla mnie, jako zaczytanej w Wiedźminie nastolatki, bardzo formatywna.

 

DL: Czyli w tym przypadku również pozytywy przeważyły ostatecznie nad mankamentami?

KB: W kulturze tak długo zdominowanej przez „jedyną słuszna” narrację na temat tożsamości i seksualności nie trudno o mankamenty. Dorastając, trzeba było się trzymać kurczowo tych niedoskonałych wątków, które się gdzieś przemknęły. A emocje związane z nostalgią zostały.

 

DL: Poza tym ewentualne różnice zdań są przyczynkiem do dyskusji pomagających zrozumieć, skąd te niedoskonałości wynikają i jak ich unikać. Analiza i krytyczny komentarz to chyba lepsze podejście niż wyrzucenie problematycznego tekstu kultury do kosza. Jak sądzisz?

KB: Ludzie spierają się o to, na ile Ciri czuła pociąg do Mistle, a na ile była to współzależność oparta na przemocy i trauma bonding. To duży progres od zastanawiania się czy biseksualność w ogóle istnieje i czy homoseksualność to choroba. Nie jestem za tym, żeby „problematyczne” teksty niszczyć, chować i palić (nikt chyba nie jest?), ale też z drugiej strony jestem za usunięciem W pustyni i w puszczy z listy lektur i przekonują mnie argumenty o tym, że powinniśmy ograniczyć nabijanie Rowling kapitału przez nieskończoną wierność dla jej własności intelektualnej… Więc jest to spektrum.

 

DL: To zdecydowanie temat-rzeka. Tym bardziej dobrze, że coraz częściej tego rodzaju kwestie są poruszane przez blogerów, prelegentów, na portalach, a teraz również w najbardziej znanym polskim czasopiśmie o fantastyce. Mimo to nie brakuje przy takich okazjach głosów oburzenia, że to „wciskanie na siłę polityki” do rozrywki. Jak skomentowałabyś takie opinie?

KB: Wszystko jest polityką. Wszystko, co nas bawi, wzrusza, rozwściecza – wynika z naszych wartości. A sama fantastyka jako gatunek przecież od dawna służy nam do komentowania bieżących bolączek społecznych.

 

DL: A mimo to są osoby, które rozdzierają szaty za każdym razem, gdy natkną się na wątek queerowy, przedstawicieli mniejszości etnicznych albo silną postać kobiecą. Z czego to wynika?

KB: To tylko moja na szybko sklecona teza, ale myślę, że z natury fandomu. Dla wielu z nas fantastyka to była kontrkultura, coś, co jeszcze w moim pokoleniu spotykało się w szkole z niezrozumieniem i szyderą. I część z nas w tych historiach pełnych niepozornych bohaterów mierzących się z przeważającymi siłami ciemności odnajdywała pocieszenie i zrozumienie dla swojej „inności”. A część zamknęła się w oblężonej twierdzy i korzystała z fantastyki do snucia fantazji o tym jakie „kiedyś to były czasy”.

 

DL: W sumie trudno się dziwić, skoro wielu polskich pisarzy fantastów czuje podobną tęsknotę za czasami, które znają jedynie z literatury i upiększonych opowieści.

KB: Polscy pisarze to oddzielny temat, na który mogłabym napisać esej. I może kiedyś napiszę, więc odpuszczę ci teraz ten wywód.

 

DL: Haha. Może artykuł do któregoś z kolejnych numerów „Nowej Fantastyki”?

KB: Haha, może… Ale powoli, pozbieram się najpierw po jednej burzy w fandomie zanim wdepnę w następną.

 

DL: Jak myślisz, inicjatywa poszerzenia horyzontów „Nowej Fantastyki” się przyjmie i będzie kontynuowana? Słychać obawy, że to pojedynczy strzał i pismo szybko wróci na dawne tory.

KB: Myślę, a może mam nadzieję, że może co roku w okolicach Pride Month pojawiłby się taki tematyczny tęczowy numer… Niezależnie od tego jestem przekonana, że zarówno kontrowersje wokół opowiadania Komudy, jak i entuzjastyczne przyjęcie listopadowego numeru wpłyną na świadomość i wrażliwość środowiska. I to nieuchronnie i nieodwołalnie wpłynie też na kształt pisma.

 

DL: I tego tobie, sobie i wszystkim czytelnikom życzę.

Exit mobile version