Site icon Ostatnia Tawerna

Tam, gdzie kończy się Bóg… – recenzja filmu „Zakonnica”

To, co wydarzyło się w Opactwie Carta w Rumunii pozostaje niewyjaśnione. Grupa niekoniecznie świadomych niebezpieczeństwa osób rusza razem w podróż, która może mieć tragiczny finał. Ówczesne wydarzenia są bowiem pokutą za to, co zdarzyło się w tym miejscu dawno temu.

Siły nieczyste rosną w siłę

Kiedy młoda zakonnica Victoria popełnia samobójstwo, w sprawę angażuje się Watykan. Proszą oni o pomoc doświadczonego księdza, Anthony’ego Burke (Demian Bichir). Ma on pojechać do Opactwa Carta w Rumunii i rozwiązać zagadkę tej tajemniczej śmierci. Jego asystentką zostaje Irene (Taissa Farmiga), kandydatka do życia zakonnego, będąca w trakcie okresu próby przed złożeniem pierwszych ślubów. Na ich przewodnika po górzystych terenach Rumunii zostaje wybrany miejscowy głupek Frenchie (Jonas Bloquet), Franko-Kanadyjczyk, który – jak się szybko okazuje – tylko z drewnianym krzyżem pod pachą czuje się bezpiecznie. Takie zestawienie bohaterów jest w pełni zasadne. W założeniu, ksiądz ma zwalczyć to, co złe, aspirująca do bycia zakonnicą Irene odnaleźć swoje powołanie, natomiast nie uduchowiony Frenchie jest „kołem ratunkowym” dla pozostałej dwójki.

Czy to miejsce jest wciąż święte?

Bohaterowie nie mogą liczyć na życzliwe przywitanie w Opactwie Carta, pomimo że ich wizyta ma na celu pomóc mieszkającym tam zakonnicom. Burke, Irene i Frenchie odnajdują stary zapomniany cmentarz z charakterystycznymi dzwoneczkami. Mieszkańcy montowali je w grobach, aby zmarły, który ku zaskoczeniu wszystkich przebudzi się w grobie, miał możliwość porozumieć się ze światem zewnętrznym. Następnie bohaterowie docierają do miejsca samobójstwa zakonnicy Victorii. Plama krwi na schodach wygląda na świeżą, pomimo że kobieta zginęła kilka tygodni wcześniej. Niedługo potem dowiadujemy się również, że obecność złych sił w Opactwie ma również wpływ na życie ludności nieopodal: bez powodu schną plony, dwunastoletnia córka Zuli popełnia samobójstwo, a inne dziecko ślepnie z niewiadomego powodu.

Te kilka elementów wprowadza widza w stan napięcia, z niepokojem może on oczekiwać, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości. Później jest już bardzo klasycznie: przesuwające się przedmioty, poruszające się krzyże, wszechobecne lustra, w których odbijają się zjawy czy starodawne księgi, zawierające odpowiedzi na wszystkie pytania.

Spotykamy się tutaj nie bez powodu

Irene, która początkowo sprawia wrażenie otwartej i radosnej, przechodzi w filmie swego rodzaju inicjację. Z niedojrzałej młodej nowicjuszki w moherowym berecie staje się kobietą świadomą swojej atrakcyjności, ale i dojrzałą do podjęcia pewnych decyzji. Irene nieprzerwanie włóczy się po klasztornych korytarzach, ubrana w długą białą koszulę nocną albo swój nowicjacki strój w tym samym kolorze. Kolejny bohater – ksiądz Burke – również przechodzi swego rodzaju transformację, musi zmierzyć się on w klasztorze ze swoją przeszłością. W filmie dowiadujemy się o jego traumatycznych doświadczeniach – po przeprowadzonych egzorcyzmach we Francji jeden z jego podopiecznych, Daniel, zmarł. Burke walczy ze wspomnieniami, one jednak powracają i stają się z każdą sceną coraz bardziej realne. Niezliczone starcia księdza z jego natrętnymi wizjami mogą być dla widza zarówno przerażające, jak i… śmieszne. Nieco przerysowany obraz zalęknionych bohaterów sprawia, że niektóre sceny wywołują uśmiech i powodują rozluźnienie aniżeli strach.

Niełatwo przestraszyć kogoś, kto horrorów się nie boi

Rozpatrując Zakonnicę wyłącznie jako film, który ma na celu wystraszenie widza, można się rozczarować. Po znakomitej Obecności dostajemy nie do końca spójny logicznie film. Twórcy nie zaryzykowali, poprowadzili fabułę tak, że jest ona w dużym stopniu bardzo przewidywalna. Bohaterowie włóczą się po korytarzach klasztoru z latarnią, bądź świeczką. Tytułowa Zakonnica nie ustaje natomiast w pokazywaniu swojego pełnego (szpiczastego) uzębienia. Kiedy jednak ma ona możliwość zaprezentować swoje ponad naturalne umiejętności, chwyta za broń przyniesioną przez Frenchiego albo dźga swoich oponentów ostro zakończonym krzyżem. Bohaterce brakuje potencjału i poza upiornym makijażem tak naprawdę nie ma czego się bać.

Spin-off do poprawy

Rozwinięty wątek fabularny miał duży potencjał. Upiorne opactwo mogło zmrozić krew w żyłach niejednemu, zakonnica natomiast miała szansę stać się jedną z niezapomnianych postaci w świecie horroru. Nieustraszeni rycerze, (prawdziwa) krew Chrystusa zamknięta w szklanym artefakcie, shotgun i łopata jako najlepsza broń na siły nieczyste to tylko kilka z pomysłów twórców. Ich połączenie w filmie nie przynosi żadnego pozytywnego efektu. Zakonnica ma jednak również mocne strony. Na pochwałę na pewno zasługuje ścieżka dźwiękowa autorstwa Abla Korzeniowskiego, która wzmaga poczucie niepewności i lęku przed wszechobecnym złem u widza. Podobać się mogą również klimatyczne zdjęcia i dobry montaż całej produkcji. Podsumowując, dobry horror nie może składać się wyłącznie z efektownych scen z użyciem techniki jump scare. Reżyser Corin Hardy musi nadal wiele nauczyć się od twórców Obecności i Annabelle.

Nasza ocena: 6,2/10

Zakonnica miała być najstraszniejszym horrorem tego lata. Reżyser Corin Hardy nie poradził sobie jednak z tym zadaniem.

Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 4/10
Oprawa wizualna: 7/10
Oprawa dźwiękowa: 9/10
Exit mobile version