Nadszedł czas Halloween. Z tej okazji przygotowaliśmy dla was kilka strasznych pozycji – recenzji, artykułów i innych cudeniek, włącznie z konkursem. Tak, dzisiaj horror opanował nasz portal. A żeby w pełni wykorzystać ten dzień, postanowiliśmy przypomnieć i ocenić wszystkie horrory, jakie w tym roku zagościły na ekranach kin, napisać, czy warto je zobaczyć, czy lepiej ominąć szeeeerokim łukiem. To co, startujemy?
Trzeba przyznać, że ten rok obfitował w filmy grozy. Trochę ich się w kinach pojawiło, ale nie każda produkcja zasługuje jednak na miano „strasznej”. Jedne obrazy okazały się rzeczywiście przerażająca, albo chociaż klimatyczne, inne rozczarowały. Jednak, o dziwo, akurat 2016 obfituje w horrory, które rzeczywiści straszą.
1. The Boy, reżyseria William Brent Bell
Takie filmy są najlepsze – spodziewasz się jednego, a otrzymujesz coś całkiem innego. Oczywiście czasami to „odmienne” okazuje się jednym wielkim rozczarowaniem, ale nie w przypadku obrazu Williama Brenta Bella.
Mamy ogromny dom, dziewczynę poszukującą pracy, i uciekającą przed przeszłością, starsze małżeństwo i… lalkę. Grana przez Lauren Cohan bohaterka ma za zadanie opiekę nad kukiełką, którą rodzice zabawki traktują jak żywe dziecko. Oczywiście za tym dość specyficznym zachowaniem, żeby nie powiedzieć – dziwnym, kryje się tajemnica, którą powoli poznaje protagonistka filmu. Jest klimatycznie, strasznie, a do tego naprawdę zaskakującą. Koniec końców The Boy okazuje się czymś innym niż horror w gatunkowym tego słowa znaczeniu.
2. Las samobójców, reżyseria Jason Zada
Oto przykład horroru, który bardzo mocno rozczarowuje. Mimo że zwiastun zapowiadał dość ciekawy obraz, widz nie otrzymał niczego takiego. I nawet nie chodzi o historię, która okazała się bardzo prosta i niezwykle przewidywalna, nie każdy film grozy musi posiadać skomplikowaną i wielowarstwową fabułę. Tutaj nic nie było dobre. Może poza tytułowym lasem samobójców, ale to nic trudnego sprawić, by gąszcz drzew w nocy wyglądał upiornie, prawda? Wystarczy samemu iść po zachodzie słońca do lasu, aby poczuć klimat grozy.
Filmowi nie pomogła nawet Natalie Dormer, która grała dobrze, ale jej postać była niezwykle irytująca. A cała historia nie trzymała się po prostu kupy. Jeżeli chodzi o horrory, Las samobójców to jedno z największych rozczarowań tego roku.
3. Po tamtej stronie drzwi, reżyseria Johannes Roberts
W Lesie samobójców mieliśmy do czynienia z rozczarowaniem, a w przypadku tej produkcji pojawia się zaskoczenie. Nie chodzi o to, że Po tamtej stronie drzwi to najlepszy horror tego roku, nie, filmowi daleko do takiej etykietki. Trailer obrazu był nijaki i nie obiecywał za wiele, natomiast rzeczywistość, czyli sama produkcja, okazała się ciekawsza niż mogłoby się wydawać.
Jasne, fabuła ma sporo dziur, znowu mamy przewidywalność, stare motywy, które widzieliśmy w dziesiątkach filmu z nawiedzonymi dziećmi, łamaniem klątw i owładniętymi chęcią zemsty uchami. Ale jednak są sceny, i to więcej niż palców u jednej dłoni, które wywołują dreszczyk niepokoju. Chce się poznać zakończenie, a to, nareszcie, nie jest cukierkowe i takie plastikowo szczęśliwe.
4. Zanim się obudzę, reżyseria Mike Flanagan
Trochę Inna wariacja na temat Koszmaru z Ulicy Wiązów. Zamiast Freddy’ego mamy dziwną wychudzoną postać, która raczej jest groteskowa niż straszna. Przez większą część produkcji widz może się dziwić, czemu demon wygląda tak… niestrasznie, pod koniec Zanim się obudzę wszystko zostaje wyjaśnione. Choć czy jest to wytłumaczenie, które odbiorca łyknie bez szemrania? Nie do końca.
Sam motyw snu – to, co śni się głównemu bohaterowi, przekłada się na rzeczywistość – okazał się najciekawszym wątkiem ze wszystkich poruszanych w tym obrazie. Najciekawszym, ale i tak nie uchroni filmu przed zapomnieniem. A szczęśliwe i sielankowe zakończenie sprawia, że horror zamienia się w straszną bajkę.
5. Summer Camp, reżyseria Alberto Marini
Czy może być coś lepszego niż czas wolny? Dzieciaki jadą na kolonię, dorośli do jakiś kurortów odpoczywać od trudów codziennego życia. Oczywiście są i takie osoby, które postanawiają wykorzystać ten czas do pracy, i zgłaszają się do pełnienia opieki nad kolonistami. Zajmowanie się grupką dzieciaków nie może być przecież takie trudne, prawda? Samo zajmowanie może i nie, ale przetrwanie w miejscu jak z horrorów już tak.
Alberto Marini serwuje nam czystą rozrywkę z horrorem w tle. Bawi się znanymi ze strasznych filmów motywami, jak choćby elementem „pójdę tam, gdzie nie powinienem”, by zaskoczyć widza. Reżyser nie idzie po wytyczonej przez innych ścieżce, a przynajmniej nie do końca. Wie, jak zbudować klimat, jak przeinaczyć utarte schematy tak, by z całego obrazu otrzymać swego rodzaju pastisz. Bo w Summer Camp nie chodzi tylko o przedstawienie strasznej historii, ale także zabawę i przekręcenie motywów znanych z horrorów. Spodziewacie się, że ten bohater zginie pierwszy, przecież tak jest zawsze? Czeka was mała niespodzianka!
6. Kiedy gasną światła, reżyseria David F. Sandberg
W niektórych już sam tytuł może wywołać gęsią skórkę na rękach, w końcu to właśnie ciemność sprzyja powstawaniu wszelkich monstrów, zwłaszcza tych wyimaginowanych. W przypadku tego filmu demon nie do końca jest wytworem wyobraźni czy jakimś przybyłym ze snów monstrum. Tutaj historia jest nieco bardzo skomplikowana, i nie okazuje się wynikiem magicznych eksperymentów.
Kiedy gasną światła to jedno z zaskoczeń tego roku. Jest klimat, złe coś nie wygląda kiczowato, no i ta wszechogarniająca ciemność. Można obejrzeć.
7. Ouija: Narodziny zła, reżyseria Mike Flanagan
O tym filmie przeczytacie w naszej świeżutkiej recenzji produkcji, z której dowiecie się wszystkiego: czy warto zobaczyć ten obraz, czy ma on coś wspólnego z horrorem i jak tam z klimatem. Zapraszamy
8. Obecność 2, reżyseria James Wan
Pierwsza część Obecności okazała się jednym z najlepszych horrorów… kiedykolwiek. Przy tym filmie można się było bać, nic więc dziwnego, że twórcy postanowili wykorzystać potencjał obrazu i nakręcić nie tylko jego kontynuację, ale także spin-offy, jeden już otrzymaliśmy, a drugi powstanie niebawem.
A skoro już o drugiej części mowa… Obecność 2, jak to często bywa w przypadku kontynuacji, nie okazała się tak dobra jak pierwowzór. Momentami było nudno, fabuła dłużyła się niemiłosiernie. Trzeba jednak oddać całości to, że klimat i momenty wywołujące dreszcze na plecach pojawiły się, produkcja rzeczywiście mogła przerazić. A zakonnica… Tak, ta postać rzeczywiście przeraża.
9. Blair Witch, reżyseria Adam Wingard
Jak z filmu, który przeszedł do klasyki zrobić twór, który nie tylko rozczarowuje, ale wywołuje ból egzystencjonalny? Blair Witch Project to naprawdę kawał dobrej roboty. Ta produkcja pokazuje, że wcale nie trzeba korzystać z niezliczonej ilości efektów specjalnych, by stworzyć dobry horror. Wiecie, taki mrożący krew w żyłach. Jasne, nie ma nic dziwnego w tym, że postanowiono kontynuować tę historię. W końcu money, money, money! Pieniądz napędza wszystko.
Ale skoro już ktoś odważył się tknąć klasyk, może by przemyślał to tak jak trzeba… w Blair Witch wszystko jest po prostu złe. Za dużo krzyku, za dużo uciekajmy-bo-coś-nas-goni-ale-nie-wiemy-co, za dużo dziwności i niedopowiedzeń. Zresztą przeczytajcie naszą recenzję filmu, a dowiecie się dokładnie, dlaczego lepiej ominąć ten „horror” szerokim łukiem.
10. Noc Oczyszczenia: Czas wyboru, reżyseria James DeMonaco
Ten film zostawiliśmy sobie na koniec. Nie dlatego, że jest najgorszy, tylko nie każdy może uważać tę serię za pełnokrwisty horror. Aczkolwiek można dysputować na ten temat, bo w końcu da się tę produkcję zaliczyć do slasherów, a przecież to też horror. Na potrzeby tego zestawienia przyjmiemy, że to straszny film. W końcu okazał się godniejszy tego miana niż taki Las samobójców czy Blair Witch.
Trzecia odsłona serii, tym razem nieco bardziej politycznie. Pierwsza część Nocy Oczyszczenia okazała się tą najsłabszą. Nie oznacza to jednak, że jedynka była zła – po prostu przy dwójce i teraz trójce początek nie trzyma tak w napięciu.
W Czasie wyboru otrzymujemy wszystko co najlepsze – mnóstwo szaleńców, którzy sobie chcą podźgać innych ludzi, choć „podźgać” to delikatne określenie ich zapędów, wątek religijny i składania ofiar oraz oczywiście grupkę bohaterów, która nie da sobie w kaszę dmuchać. Dzieje się, oj dzieje.
Tak oto przedstawia się nasze małe horrorowi podsumowanie tego roku. Patrząc na wszystkie filmy grozy, jakie w tym roku pojawiły się na polskich ekranach, rzeczywiście można mówić o pewnym progresie. Większość z horrorów okazała się straszna, ponarzekaliśmy tylko na kilka z nich. Czyżby twórcy strasznych produkcji poszli wreszcie po rozumy do głów i zaczęli myśleć o potrzebach odbiorców? Na to wygląda. Oby tylko w następnym roku ta dobra passa nie została przerwana.