Site icon Ostatnia Tawerna

Tak powinno pisać się młodzieżówki – recenzja książki „Tiger Lily”

Zazwyczaj trzymam się z daleka od wyjątkowo popularnych współczesnych tytułów. Gust mas jest zbyt uniwersalny, w końcu jak coś jest do wszystkiego, to tak naprawdę nie sprawdza się dobrze w niczym. Ot, brutalna prawda ludowa, powtarzana w polskich domach od niepamiętnych czasów. Zdarza się jednak, że złamię zasadę i z ciekawości – pewnie jaki czort siedzi wówczas na moim parapecie – sięgam po popularne w Internecie tytuły. Tak było w przypadku Tiger Lily i nie żałuję, oj nie.

Podskórny archetyp

Generalizowanie nie jest formą pożądaną w przypadku recenzji. Myślę jednak, że z czystym sumieniem mogę pokusić się o stwierdzenie, że w taki czy inny sposób historię Piotrusia Pana i Wendy zna każdy z nas. Czy to za sprawą książki J. M. Barriego, filmowej ekranizacji, licznych animacji (kto pamięta serial Piotruś Pan i piraci emitowany na Fox Kids, a później Jetix, ręka w górę!), bądź z podręczników psychologii. W związku z tym czy w tej materii da się jeszcze stworzyć coś nowego, interesującego? Ano okazuje się, że jak najbardziej. Jedynym problemem jest bariera językowa, bo książka autorstwa Jodi Lynn Anderson nie została u nas wydana.

Współczesna tematyka w pięciu smakach

Historia w Tiger Lily została przedstawiona czytelnikowi z perspektywy Dzwoneczka. Jak się zapewne domyślacie, główną bohaterką jest tu Tygrysia Lilia, co automatycznie wzbudziło moje zainteresowanie. Wszechświat najwyraźniej postanowił wyrównać ze mną rachunki po bardzo nieudanym spotkaniu z Chłopcami Jakuba Ćwieka. Aczkolwiek podkreślam, że Anderson nie przedstawiła na nowo tych samych wydarzeń, które moglibyśmy recytować o każdej porze dnia i nocy. Poniekąd przedstawione wydarzenia stanowią swoisty prequel, dopełnienie do dzieła Barriego.

Nibylandia i dobrze znani nam bohaterowie to tutaj tylko środek przekazu, trochę jak w przypadku filmowego Jokera. Osią historii jest dorastanie i więzi, które łączą nas z innymi ludźmi. Oczywiście to przede wszystkim opowieść o dorastaniu i pierwszej miłości, jednak polana bardzo smacznym wielowątkowym sosem.

Przede wszystkim autorka sięga w delikatny, aczkolwiek jednoznaczny i bardzo obrazowy sposób po niezbyt popularną w literaturze młodzieżowej tematykę wykluczenia społecznego, transpłciowości czy różnych rodzajów przemocy. Nie jest to jednak pozycja, która zostawi nas w głębokiej depresji na następnych kilka tygodni. Przede wszystkim Tiger Lily wypełniona jest wartościowymi komentarzami na temat życia po prostu, takim jakie jest.

Obecnie w social mediach wiele mówi się na temat samoakceptacji, walki z kompleksami, samoświadomości czy tożsamości seksualnej. W związku z tym przygody niepokornej Tygrysiej Lilii wpisują się w ten niezwykle dziś popularny nurt, a warto zaznaczyć, że książka została wydana przez Harper Collins w 2012 roku.

Podsumowanie

Polecam tę pozycję każdemu, kogo serce biło szybciej na samą myśl o niesamowitych przygodach Piotrusia Pana i Zagubionych Chłopców. Mnie przede wszystkim zachwyciły świeże spojrzenie i sposób, w jaki autorka podjęła zarówno trudne tematy, jak i te całkowicie przyziemne. Tiger Lily to jednocześnie pozycja traktująca o dorastaniu, różnych rodzajach miłości, jak i o przetrwaniu. Nie bójcie się, piratów i krokodyli też nie zabraknie!

Nasza ocena: 10/10

Bardzo żałuję, że nie mogę przedstawić tu tej historii ze szczegółami. Nie chcę jednak odbierać przyjemności tym, którzy zdecydują się na lekturę. Jeśli lubisz nietuzinkowe powieści, o ciekawej strukturze i z bohaterami z krwi i kości, sięgnij koniecznie po tę książkę. Ja jestem zachwycona!

Fabuła: 10/10
Bohaterowie: 10/10
Styl: 10/10
Korekta i redakcja: 10/10
Exit mobile version