Site icon Ostatnia Tawerna

Tak powinna wyglądać gra wyścigowa! – recenzja „Cubitos” Johna D. Claira

Na ten tytuł trafiłem nieco przez przypadek. Któregoś zwykłego popołudnia dostałem wiadomość na Messengerze od Kuby. Pisał, że ma świetną grę wyścigową, która niestety u niego się nie przyjmie. Jako że uważam takie stwierdzenie za znak jakości, to gdy zapytał, czy nie chcę sam się o tym przekonać, nie zastanawiałem się zbyt długo. I nie żałuję!

Serial Pingwin na DVD

LA

Twórca Cubitos jest mocno związany z wydawnictwem AEG i odpowiada między innymi za bardzo dobre Ecos (jego recenzja też się pojawi) oraz kickstarterowe hity takie jak Edge of Darkness czy ostatnio Dead Reckoning. Cały czas mam nadzieję, że ten ostatni tytuł także trafi do nas w polskiej wersji językowej. W tym roku dzięki wydawnictwu Portal na rynku pojawiło się także Mystic Vale w wersji Big Box, tego samego autora. Nie grałem, ale słyszałem mieszane opinie – od kompletnego znudzenia, do zachwytu. Nie wykluczam, że kiedyś się i nad tym pochylę, choć mechanika „tworzenia” kart jest także w DR, które znacznie chętniej położyłbym na stole.

Okrążenia

Muszę się przyznać, że nigdy nie byłem fanem oglądania wyścigów w TV. Kojarzą mi się raczej z dość statyczną i długą transmisją, z której najciekawsze momenty można by było spokojnie upchnąć w Teleexpresie. Znacznie ciekawiej oglądało się wyścigi lekkoatletyczne, głównie poprzez skonsolidowanie ich do krótkiej formy. I właśnie do takiego szalonego biegu przełajowego porównałbym tę grę. Przepuszczonego przez krzywe zwierciadło i w świecie składającym się z sześcianów. Czy naprawdę ktoś może sobie pozwolić, żeby przejść obok tego obojętnie?

Cubitos

Siła tkwi w prostocie

Koncepcja ścigania się w grach jest stara jak świat. Nawet te nieco pogardzane przez graczy, ale nadal ultrapopularne Chińczyk czy Monopoly sprowadzały się do tego, by być pierwszym w jakimś określonym miejscu. To, co zwykle łączy takie gry, to także bardzo duża losowość i podobnie jest z Cubitos. To jest jej prawdziwy festiwal. Clair z czegoś, co nam zwykle przeszkadza i zniechęca, uczynił największą zaletę swojej produkcji. Tak naprawdę rozgrywka składa się tu głównie z ciągłego rzucania i przerzucania kostek, co zostało jednak podane w taki sposób, że trudno się od tego oderwać. Modelowy przykład tego, że nawet najprostsze pomysły podane w odpowiedni sposób są w stanie dać mnóstwo satysfakcji.

Potęga sześcianów

W pudełku mieści się: cała masa różnokolorowych kostek, 2 dwustronne plansze, planszetki graczy, 56 kart, pionki graczy oraz trochę tokenów. Dodatkowym elementem są składane podajniki do kostek. Do wykonania ciężko się przyczepić; jest naprawdę solidnie i kolorowo. Warto wspomnieć o tym, że kości są customowe z różnymi symbolami na ściankach oraz dość małe, gdyż rzuca się wieloma naraz.

Z czym to się sześcianuje?

Rozgrywka w Cubitos odbywa się przez nieokreśloną z góry liczbę tur, aż ktoś dotrze do mety na planszy (można grać też na więcej okrążeń). Sednem rozgrywki jest rzucanie kostkami oraz mechanika push your luck.

Na ściankach występują:
– symbole ruchu,
– waluta potrzebna do kupowania nowych kostek,
– symbole umiejętności odnoszące się do tychże kart (od prostego ruchu o x pól, do bardziej fantazyjnych spraw, jak zbieranie bonusów z sąsiednich pól),
– puste pola (od 3 do 5).

Na początku tury każdy z graczy (można i powinno się to robić symultanicznie) rzuca swoimi kostkami i te, na których wypadła jakaś wartość, przenosi do strefy aktywnej na swojej planszetce, pozostałe można przerzucić.

Klucz tkwi w tym, że bezkarnie możemy to robić, tylko dopóki w naszej strefie znajdują się co najwyżej 2 kostki. W innym wypadku, jeśli wszystkie wyrzucone ścianki będą puste, to mamy do czynienia z „bustingiem” (ciekaw jestem polskiego określenia – klęska? blamaż?). Musimy wtedy wszystkie nasze aktywne kostki odrzucić, dodatkowo możemy to zrobić także tymi, którymi rzucaliśmy (może się to przydać, bo początkowe to klasyczne zapychacze). Nie poruszymy się w tej turze na planszy, ale za to przesuniemy się na torze wsparcia, co może poskutkować zwiększoną liczbą kostek do rzucania, jeśli zdarzy się to kilka razy.

Warto?

Gra się szybko i płynnie. Duża liczba kart umiejętności i kostek w połączeniu z czterema różnymi torami oraz bardzo dużym czynnikiem losowym powoduje praktycznie nieskończoną regrywalność. Moim zdaniem jest to zdecydowanie najlepsza i najciekawsza gra wyścigowa na rynku. Daję mi to, czego szukałem i niestety nie znalazłem w Rallymanie – sporą dawkę emocji oraz satysfakcję. Prawdopodobnie w niejednej recenzji padnie określenie, że to „ostra jazda bez trzymanki” i tak jest w istocie. Jednocześnie to bardzo dobrze przemyślany produkt ze sporą dozą taktyki, a nie wspomniałem np. o bonusach za zatrzymywanie się na określonym polu czy o sposobie wspomagania graczy będących w odpowiedniej odległości za liderem bliźniaczo podobny do tego z Szarlatanów.

Nasza ocena: 8,7/10

Jeśli tylko nie jesteś antyfanem losowości, to jest to zdecydowanie gra dla Ciebie. Świetny design, dobre skalowanie, gigantyczna regrywalność. Ojciec, brać!

Grywalność: 8/10
Jakość wykonania: 9/10
Regrywalność: 10/10
Exit mobile version